Na półkach w księgarniach brakuje książek Witolda Gombrowicza. Jak tylko pojawi się któreś z dzieł znanego pisarza, od razu znika. Skąd ta moda na dzieła Gombrowicza? To efekt promocji jaką zafundował pisarzowi były minister edukacji Roman Giertych - pisze "Gazeta Wyborcza".
Takiego zainteresowania książkami Witolda Gombrowicza krakowskie Wydawnictwo Literackie nie notowało od lat. W drugiej połowie ubiegłego roku czytelnicy kupili 22,5 tys. egzemplarzy, czyli o ponad 8 tysięcy więcej niż rok wcześniej. Najbardziej skoczyła sprzedaż znajdującej się na liście lektur "Ferdydurke" - z 8,5 tys. do ponad 14 tys. egzemplarzy - o blisko 70 proc.!
Zakazane lektury czyta się najlepiej Sprzedaż wzrosła po aferze wokół próby usunięcia utworów Gombrowicza z listy lektur. W maju 2007 r. kierowane przez Giertycha Ministerstwo Edukacji ogłosiło nową listy lektur, z której wykreślono "Trans-Atlantyk" i "Ferdydurke" Gombrowicza, a także utwory Goethego, Kafki, Conrada, Dostojewskiego, Witkacego i Herlinga-Grudzińskiego.
Na ich miejsce zaproponowano m.in. trzy powieści posłusznego wobec władz PRL katolickiego działacza Jana Dobraczyńskiego. Przeciw okrojeniu listy lektur protestowali artyści i naukowcy, m.in. Wisława Szymborska, Maria Janion, Henryk Markiewicz, a także minister kultury Kazimierz Ujazdowski. Księgarnie wykładały na wystawach "zakazane lektury", a uczniowie organizowali pikiety pod ministerstwem.
Wyleciał ze spisu lektur, bo migał się od służby
"Trans-Atlantyk" to książka o człowieku, który w 1939 r. migał się od służby wojskowej i wyjechał do Argentyny w poszukiwaniu przygód roman giertych
Pod koniec lipca 2007 r. premier Jarosław Kaczyński uchylił rozporządzenie Giertycha i tak zakończyła się dwumiesięczna wojna na miny między ministrem a uczniami.
Jak minister wypromował Gombrowicza w kraju i zagranicą Zdaniem specjalistów zwiększenie sprzedaży tytułu o 70 proc. - jak w przypadku "Ferdydurke" - wymaga kosztownej kampanii reklamowej. Duże wydawnictwa wydają na nie nawet po 100 tys. zł.
- Giertych nieopatrznie zrobił dużo dobrego dla promocji literatury polskiej, także za granicą. Zagraniczna prasa zaczęła częściej pisać o polskich pisarzach, nie tylko o Gombrowiczu, ale np. o Andrzeju Stasiuku. Żartując, można powiedzieć, że był to tańszy sposób na promowanie polskiej literatury niż utrzymywanie kosztownych instytutów polskich - ocenia Beata Stasińska z WAB.
Źródło: "Gazeta Wyborcza"
Źródło zdjęcia głównego: TVN24