Już pół roku temu wrocławscy prokuratorzy mieli podstawy, by postawić byłemu księdzu Jackowi Międlarowi zarzut szerzenia mowy nienawiści. Nie zrobili tego, bo śledztwo im odebrano i powierzono prokuraturze białostockiej. Ta wystąpiła o jeszcze jedną opinię biegłych. Do dziś jednak żaden nowy biegły nie chce wypowiedzieć się w tej sprawie.
"Postanowienie o zmianie zarzutów nie zostało jeszcze ogłoszone Jackowi M." - tak Łukasz Janyst, rzecznik białostockiej prokuratury odpowiedział 19 grudnia br. na pytania dziennikarzy Superwizjera TVN i tvn24.pl.
Dlaczego nie ogłoszono jeszcze zarzutów?
- Aktualnie trwają poszukiwania biegłego (biegłych), który podjąłby się wydania kompleksowej opinii z zakresu tak zwanej mowy nienawiści. Do chwili obecnej nikt nie wyraził takiej gotowości – poinformował prokurator Janyst.
I dodał: - W aktach przedmiotowej sprawy znajduje się opinia biegłego sporządzona na potrzeby postępowania prowadzonego przez Prokuraturę Rejonową Wrocław–Stare Miasto, które zostało dołączone do śledztwa Prokuratury Okręgowej w Białymstoku.
Pół roku, zamiast "niezwłocznie"
Jak ustaliśmy, istniejąca już opinia biegłego (na zlecenie wrocławskich prokuratorów) dotyczy przemówienia Międlara m.in. w Białymstoku i Wrocławiu oraz wypowiedzi w Internecie, czyli wszystkich już objętych śledztwem.
Uzupełnione zarzuty dotyczą szerzenia przez Międlara mowy nienawiści wobec osób narodowości żydowskiej w trakcie kazania podczas 82. rocznicy powstania Obozu Narodowo-Radykalnego w Białymstoku i nawoływania do nienawiści w innych miejscach w Polsce (m.in. we Wrocławiu) i w Internecie.
Prokuratorzy z Wrocławia wydali wspomniane postanowienie 8 czerwca, czyli ponad pół roku temu. Teraz wrocławski materiał i to postanowienie jest częścią śledztwa białostockiego.
Zdaniem prokuratora Krzysztofa Parchimowicza ze stowarzyszenia Lex Super Omnia te uzupełnione zarzuty powinno się ogłaszać "niezwłocznie". - Wyjątkiem jest, gdy sprawa dotyczy poszukiwanej (osoby - red.) - mówi prokurator.
Postanowienie i odebranie śledztwa
Jak to się stało, że zanim wrocławscy śledczy ogłosili zarzuty Międlarowi, przejęli je prokuratorzy z Białegostoku?
Prokuratura Okręgowa w Białymstoku od 3 sierpnia prowadzi pod jedną sygnaturą jedno, duże śledztwo przeciwko Międlarowi. Do tej nowej sprawy dorzucono postępowanie, które do niedawna prowadziła Prokuratura Rejonowa dla Wrocławia Stare Miasto. Dotyczyło ono przestępstw z art. 256 i 257 Kodeksu karnego - o nawoływaniu do nienawiści, znieważania z powodu przynależności etnicznej lub rasowej.
Wrocławscy śledczy w swoim postępowaniu zebrali najważniejsze postępowania z innych prokuratur wobec Międlara.
Białystok umarza, Wrocław chce zarzutów
Ale prokuratorzy z Wrocławia w swojej sprawie zajęli się także wydarzeniami sprzed dwóch lat, które badała wcześniej Prokuratura Okręgowa w Białymstoku i swoje postępowanie - jesienią 2016 roku - umorzyła.
Wspomniane postępowanie dotyczyło głośnych wydarzeń z 16 kwietnia 2016 roku z udziałem byłego księdza znanego z sympatii do Obozu Narodowo-Radykalnego oraz kontrowersyjnych wypowiedzi chwalących narodowo-katolicki radykalizm.
Wtedy w Białymstoku świętowana była 82. rocznica powstania ONR. Międlar wygłosił kazanie, w trakcie którego m.in. mówił: - Największą przeszkodą na drodze ruchu wolnościowego zdążającego do umocnienia narodu nie są oligarchowie, mafia, establishment czy wrogowie, ale zwykłe tchórzostwo, żydowska pasywność (…). Ciemiężyciele i pasywny żydowski motłoch będzie chciał was rzucić na kolana, przeczołgać, przemielić, przełknąć, przetrawić, a na koniec będzie chciał was wypluć, bo jesteście niewygodni.
Chcieli ogłosić zarzuty - odebrano im sprawę
Z treści dokumentów, do których dotarliśmy, wynika, że prokuratorzy z Wrocławia wydali decyzję o zarzutach wobec Międlara za kazanie w Białymstoku: "(…) prokurator w dniu 08.06.2018 r. wydał postanowienie o uzupełnieniu Jackowi Międlar (pisownia oryginalna – przyp .red.) zarzutów, m.in. o czyn będący przedmiotem postępowania Prokuratury Okręgowej w Białymstoku w sprawie PO I Ds.26.2016 (sygnatura umorzonej sprawy białostockiej – przyp.red.). Dało to asumpt do podjęcia tego ostatniego postępowania na nowo".
Ostatecznie Prokuratura Okręgowa w Białymstoku podjęła swoje, wcześniej umorzone śledztwo w sprawie kazania Międlara z 16 kwietnia 2016 roku, a do niego włączono śledztwo odebrane wrocławskim prokuratorom, w którym tamtejsi śledczy wydali postanowienie o ogłoszeniu zarzutów Międlarowi także za wspomniane kazanie w Białymstoku.
Nowe białostockie śledztwo zaczął w sierpniu prowadzić sam Andrzej Purymski, szef Prokuratury Okręgowej w Białymstoku.
Interwencja zastępcy Zbigniewa Ziobro
Jak się stało, że prokuratorzy z Wrocławia zajęli się także kazaniem Międlara z kwietnia 2016 r. w Białymstoku? Opisał to Jacek Harłukowicz z wrocławskiej "Gazety Wyborczej".
Dziennikarz ujawnił, że wrocławscy prokuratorzy 23 czerwca 2017 r. oskarżyli Międlara o nawoływanie do nienawiści wobec Żydów i Ukraińców podczas jednej z manifestacji we Wrocławiu. Według ustaleń "Wyborczej" prokuratorzy musieli jednak wycofać ten akt oskarżenia z sądu, bowiem miał im polecić to Krzysztof Sierak, zastępca prokuratora generalnego.
Oficjalnie prokuratura podawała, że sąd 25 października tego samego roku postanowił zwrócić sprawę prokuraturze celem uzupełnienia. Prokuratorzy śledztwo prowadzili dalej.
"Przesłuchano dodatkowych świadków, wystąpiono po opinie do biegłych z zakresu językoznawstwa, religioznawstwa, historii i socjologii. Wszyscy nie mieli wątpliwości, że głoszone przez księdza treści stanowią złamanie prawa" - cytował jednego z wrocławskich śledczych Harłukowicz.
Dziennikarz ujawnił, że po nowych opiniach biegłych prokuratorzy z Wrocławia zdecydowali o przedstawieniu Międlarowi "nowych zarzutów związanych z nawoływaniem do nienawiści w sposób ciągły w różnych miejscach Polski" oraz że zdaniem śledczych były duchowny miał to robić wobec Żydów i Ukraińców od kwietnia 2016 do marca 2017 roku.
Chciał stawiać zarzuty, szef odebrał mu śledztwo
Przypomnijmy, że dziennikarze Superwizjera TVN i portalu tvn24.pl ujawnili kulisy umorzenia poprzedniego, białostockiego śledztwa (tego dotyczącego tylko kazania Międlara z kwietnia 2016 r.).
Już dwa lata temu Bartłomiej Horba z Prokuratury Rejonowej Białystok–Południe stwierdził, że w trakcie kazania w Katedrze Białostockiej padły słowa "otumaniony żydowski motłoch".
Prokurator w analizie materiału dowodowego wyliczał kolejne obraźliwe słowa wobec osób wyznania mojżeszowego jak np. "żydowscy frajerzy" i inne. I napisał, że "w związku z tym w najbliższym czasie planowane jest sporządzenie postanowienia o przedstawieniu zarzutów o czyn z art. 257 kk wobec księdza wygłaszającego kazanie (…)". Jednak po paru dniach śledztwo odebrał mu jego ówczesny przełożony, były agent CBA, wtedy pełniący funkcję szefa białostockiej Prokuratury Okręgowej.
"Duchowny w swoim kazaniu odwoływał się do treści historycznych i Biblii, wskazując negatywne przykłady zachowania przedstawicieli społeczności żydowskiej z czasów niewoli egipskiej, odnosząc je ogólnie do czasów współczesnych i bez piętnowania konkretnych narodowości oraz wywodząc na tej podstawie wzory postępowania. Tego rodzaju ogólnych wypowiedzi nie można więc odebrać jako wyrazu uprzedzenia do jakiejkolwiek rasy, nacji czy wyznania" – tak m.in. argumentował Marek Czeszkiewicz.
Obecnie ten już były prokurator jest doradcą marszałka Sejmu. Czytaj więcej TUTAJ
Autor: Maciej Duda (m.duda2@tvn.pl), Łukasz Ruciński (l.rucinski@tvn.pl) / Źródło: Superwizjer TVN, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: tvn24