Prawdopodobnie wystarczyło najprostsze badanie krwi kosztujące 5 złotych i kwadrans potrzebny na uzyskanie wyników, by 13-miesięczny Bolek wciąż żył. Chłopiec był chory na białaczkę. Jak mówią rodzice, dwa razy odesłano go ze szpitala bez wykonania podstawowego badania. - Ignoranctwo jest przyczyną śmierci Bolka. Ignoranctwo ze strony tych, którzy śmią nazywać siebie lekarzami - mówi ojciec chłopca.
Bolek był badany w ostatnim tygodniu przez sześciu lekarzy. Dwukrotnie odsyłano go z białostockiego szpitala z kwitkiem.
Choć stan jego zdrowia pogarszał się z dnia na dzień, nikt nie wykonał najprostszego badania, które mogło mu uratować życie.
Prokuratura prowadzi śledztwo i rozważa "umyślne narażenie" chłopca na utratę zdrowia i życia.
"Ignoranctwo jest przyczyną śmierci Bolka"
W rozmowie z prowadzącym program "Prosto z Polski" rozżalony ojciec nie szczędził ostrych słów pod adresem lekarzy. - Ignoranctwo jest przyczyną śmierci Bolka. Ignoranctwo ze strony tych, którzy śmią nazywać siebie lekarzami - oświadczył Kozikowski.
Dodał, że nie wierzy w teorię o nieszczęśliwym zbiegu okoliczności jeśli chodzi o diagnozowanie choroby syna. - Każde zdarzenie ma swoje przyczyny i konsekwencje. W moim pojęciu nie ma takiego słowa jak przypadek - powiedział ojciec.
"Objaw przepychanki"
- To, co się stało jest objawem przepychanki o to, kto ma płacić za podstawowe badania - twierdzi dr Adam Sandauer ze Stowarzyszenia Pacjentów Primum Non Nocere.
- Jeżeli nie wiadomo, co jest choremu, lekarz zleca wtedy podstawowe badanie, morfologii i moczu. Badanie jest proste i mógł je zrobić każdy - dodaje.
W dodatku kosztuje niewiele. - Jest podawana suma między 5 a 20 zł, mam więc pragnienie, bo przesłać tej osobie (która nie skierowała Bolka na badania - red.) 10 zł - mówi ojciec chłopca, Grzegorz Kozikowski.
Przebadali za późno
Białostocki szpital, do którego dwukrotnie, bezskutecznie zawozili Bolka jego rodzice, nie zrobi mu żadnych badań.
Jak twierdzi Magdalena Kuziemska-Łęska z Dziecięcego Szpitala Klinicznego w Białymstoku, na skierowaniu w rubryce "rozpoznanie" lekarz rodzinny wpisał: "dziecko niespokojne, ząbkowanie". - Każde dziecko, które ząbkuje jest niespokojne - mówi Kuziemska-Łęska.
Szpital nie potrafi odpowiedzieć na pytanie, dlaczego lekarze nie szukali innych powodów gorączki 13-miesięcznego Bolka. Rozmawiać z dziennikarzami nie chciała też lekarka, która jako pierwsza badała dziecko w przychodni.
Lekarz rodzinny Leszek Minkiewicz, który skierował Bolka do szpitala podkreśla, że w jego ocenie dziecko wymagało konsultacji w izbie przyjęć. - Nie podobał mi się jego stan ogólny. Dziecko było cierpiące. Miał też problem z rączką, była więc sugestia jakiegoś urazu - mówi.
Dziecko zostało skierowane na badania morfologiczne dopiero, kiedy jego rodzice po raz trzeci przywieźli go do szpitala. Chłopczyk był już wtedy skrajnie wycieńczony.
Na skutek nierozpoznanej na czas białaczki, doszło do poważnych powikłań, w tym do obumarcia mózgu.
Zaniedbanie?
Według rzeczniczki praw pacjenta Barbary Kozłowskiej, jest jasne, że lekarze, którzy badali Bolka, powinni byli przeprowadzić wszystkie dodatkowe badania, jeśli nie byli pewni co dolega chłopcu. - Chłopiec miał przecież powiększone węzły chłonne. To świadczy przecież o jakimś stanie zapalnym - argumentowała Kozłowska.
Jednak pediatra Paweł Grzesiowski tłumaczył, że jeśli lekarz rodzinny wpisał w dokumentacji choroby dziecka ząbkowanie, to w takim wypadku często powiększone są węzły chłonne. Dodał jednak, że kluczowe jest badanie przedmiotowe. - Oglądam pacjenta, osłuchuję, opukuję, robię wywiad. I jeśli na podstawie tych badań podejrzewam chorobę, to wykonuję badania dodatkowe. Ząbkowanie nie jest chorobą. Jest stanem fizjologicznym. Kluczowym pytaniem jest, czy można rozpoznać ostrą białaczkę szpikową w takiej fazie nasilenia na podstawie objawów klinicznych - zastanawiał się lekarz. Dodał jednak, że gdyby dziecko trafiło do niego na dyżur, to zleciłby morfologię.
Autor: adso,ktom//kdj,gak / Źródło: TTV
Źródło zdjęcia głównego: TTV