|

Urodził się tu ojciec sukcesu transformerów. Adres: plac Wolności 8

W kamienicy ma powstać Kreatywne Centrum Edukacji i Współpracy Gospodarczej
W kamienicy ma powstać Kreatywne Centrum Edukacji i Współpracy Gospodarczej
Źródło: Łukasz Krawczyk

Był współwłaścicielem patentu na model Optimusa Prime'a - dowódcy autobotów, czyli frakcji transformerów, która walczy z żądnymi władzy decepticonami. Był też doskonałym pokerzystą, który dzięki swojemu wynalazkowi uczynił ten sport medialnym. I filantropem pomagającym przez lata tysiącom słabiej radzących sobie finansowo nowojorczyków w płaceniu czynszów oraz pokrywaniu rachunków medycznych. Był z Hrubieszowa.

Artykuł dostępny w subskrypcji

Przeżył. 

Henry Orenstein, czyli Mordche Hersh Orenstein, urodził się i mieszkał z rodzicami i rodzeństwem w kamienicy przy placu Wolności 8. Mieli w niej skrytkę za fałszywą ścianą, w której ukrywali się w październiku 1942 roku, kiedy trwała likwidacja hrubieszowskiego getta, a Żydzi przewożeni byli do komór gazowych w Sobiborze.

Spędzili tam osiem dni i nocy. Henry, który miał wówczas 19 lat, uciekał od rzeczywistości, czytając "Przeminęło z wiatrem". W książce brakowało jednak ostatnich 20 stron.

Do dziś w Hrubieszowie, poza dawnym układem ulic, nie zachowało się zbyt wiele śladów ani po getcie, ani po społeczności żydowskiej. Wojnę jednak przetrwała kamienica przy placu Wolności 8. 

Po latach starań miasto stało się właścicielem całego budynku. Ma wobec niego plany - będą się w nim odbywać między innymi zajęcia z robotyki.

Łukasz Krawczyk
Hrubieszów. Miasto odnowi kamienicę, w której przed laty mieszkał Henry Orenstein. Obiekt pochodzi z XIX wieku
Źródło: Łukasz Krawczyk

Ale to po remoncie. Henry Orenstein, autor sukcesów mechanicznych istot mających zdolność przeobrażania się w pojazdy, nie dowie się o tym - zmarł w zeszłym roku.

Do Hrubieszowa nigdy nie wrócił. My idziemy po jego śladach...

Plac Wolności 8

- Kamienica wzniesiona została prawdopodobnie w pierwszej połowie XIX wieku. Pierwotnie miała tylko jedno piętro. Wiele razy ją przebudowywano. Jak chociażby na przełomie lat 70. i 80. XIX wieku, o czym wiemy z zachowanych źródeł. Kształt zbliżony do obecnego zyskała prawdopodobnie w pierwszej dekadzie XX wieku po tym, jak centrum Hrubieszowa strawił pożar - mówi mi regionalista Łukasz Krawczyk.

Dziś, po latach starań, miasto Hrubieszów jest już właścicielem całego obiektu. - Zanim jednak zacznie tu działać planowane przez nas Kreatywne Centrum Edukacji i Współpracy Gospodarczej - KCEiWG - trzeba będzie przeprowadzić gruntowny remont - zapowiada burmistrz Hrubieszowa Marta Majewska.

Tak wyglądała kamienica w 1916 roku
Tak wyglądała kamienica w 1916 roku
Źródło: Z kolekcji Mariusza Kuźmy

Mówi, że część zadań planowanego KCEiWG będzie prowadzona w kierunku pozaszkolnej edukacji młodzieży. A konkretnie - rozwijania kompetencji informatycznych i nowoczesnych technologii. Głównie robotyki.

- Druga część działalności ma zaś polegać na tworzeniu dobrego klimatu dla rozwoju przedsiębiorczości. Chodzi o wsparcie doradcze i szkoleniowe chociażby w zakresie związanym z prowadzeniem działalności gospodarczej, pozyskiwaniem funduszy, księgowością i tym podobne. Będziemy też realizować projekty mające na celu zachęcanie mieszkańców do zakładania własnych działalności gospodarczych, a już funkcjonujących przedsiębiorców - do wzajemnej biznesowej współpracy - opowiada burmistrz.

Utworzenie centrum będzie jednym z przedsięwzięć, na które miasto pozyskało ponad 16 mln zł z programu "Rozwój Lokalny", finansowanego ze środków Mechanizmu Finansowego Europejskiego Obszaru Gospodarczego 2014-2021. Projekt ma się zakończyć w pierwszym kwartale 2024 roku, natomiast siedziba KCEiWG ma być gotowa do końca przyszłego roku. Obecnie przygotowywany jest przetarg na wyłonienie wykonawcy projektu remontu kamienicy.

Henry Orenstein już tu nie mieszka

To, że mają się w niej w niedalekiej przyszłości odbywać zajęcia, głównie z robotyki, nie jest przypadkiem. Przed laty w budynku tym mieszkał bowiem, zmarły w zeszłym roku, Henry Orenstein - wynalazca, pokerzysta i filantrop, który przyczynił się do sukcesu serii zabawek Transformers.

Wygląd kamienicy w 20-leciu międzywojennym
Wygląd kamienicy w 20-leciu międzywojennym
Źródło: Ze zbiorów Muzeum im. ks. Stanisława Staszica w Hrubieszowie

- Mordche Hersh Orenstein, bo takie imiona nosił wcześniej, przyszedł na świat w Hrubieszowie 13 września 1923 roku jako czwarte z piątki dzieci Lejba i Goldy Orensteinów. Był bardzo uzdolniony. W wieku czterech lat, niemal samodzielnie, nauczył się czytać. Jako siedmiolatek znał mnóstwo dat i faktów z historii, która obok geografii i czytania książek, była jego pasją - mówi Dorota Grzymała, kustosz działu sztuki Muzeum im. ks. Stanisława Staszica w Hrubieszowie.

O wczesnym okresie życia Henry'ego wiemy najwięcej z wydanej w USA w 1987 roku książki jego autorstwa "I Shall Live: Surviving Against All Odds 1939-1945" ("Będę żył: na przekór wszystkiemu 1939-1945").

- Najbardziej przejmującym fragmentem książki jest niewątpliwie ten, który dotyczy października 1942 roku, kiedy trwała likwidacja hrubieszowskiego getta, a Żydzi przewożeni byli do komór gazowych w Sobiborze. Orensteinowie mieli w kamienicy skrytkę za fałszywą ścianą. Spędzili tam osiem dni i nocy. Henry, który miał wówczas 19 lat, uciekał od rzeczywistości, czytając "Przeminęło z wiatrem". W książce brakowało jednak ostatnich 20 stron - opowiada kustosz.

Ta niedokończona lektura książki przywodziła na myśl Henry'emu przerwane życie jego rodziny.

Kamienica na przełomie lat 60 i 70. XX wieku
Kamienica na przełomie lat 60 i 70. XX wieku
Źródło: Ze zbiorów Muzeum im. ks. Stanisława Staszica w Hrubieszowie

- W końcu brudni, głodni, wyczerpani i pozbawieni ostatniego sojusznika - nadziei - Orensteinowie zdecydowali się 28 października 1942 roku poddać zabójcom. Golda i Lejb zostali zabrani na cmentarz i tam zabici strzałami w szyję. Matka, zanim została odciągnięta od rodziny, wykrzyczała do najstarszego syna: Fred, ratuj rodzinę! Dla piątki dzieci miało zacząć się teraz piekło obozów - Budzyń, Majdanek, Płaszów, Ravensbrueck, Sachsenhausen - mówi moja rozmówczyni.

Przybliżone granice hrubieszowskiego getta
Przybliżone granice hrubieszowskiego getta
Źródło: Google Maps

Przeżyli tylko chłopcy

Henry wspominał w książce, że szanse na przeżycie wynosiły jeden do kilkunastu lub nawet kilkudziesięciu tysięcy. Chłopak postanowił jednak - przy sprzyjających okolicznościach i nadarzającej się okazji - podjąć ogromne ryzyko, by ratować siebie oraz rodzeństwo.

- W jednym z obozów pojawiła się bowiem możliwość wstąpienia do tworzonej przez Niemców grupy naukowców. Wzywano inżynierów, wynalazców, chemików i matematyków do rejestrowania się w specjalnym punkcie. Henry czuł, że to ogromna szansa dla niego i jego rodzeństwa, mimo że żadne z nich nie miało wykształcenia ani tym bardziej praktyki w którejkolwiek z wymienionych profesji. Długo bił się z myślami, ale ostatecznie postanowił zaryzykować, ponieważ uważał, że jakiekolwiek działanie jest zawsze lepsze od niepodejmowania żadnych kroków. Zarejestrował braci Freda, Felka i siostrę Hankę jako chemików, a brata Sama i siebie jako matematyków - opowiada Dorota Grzymała.

Rodzeństwo było między innymi w obozie w Sachsenhausen
Rodzeństwo było między innymi w obozie w Sachsenhausen
Źródło: Borjaika/Shutterstock

Dzięki temu, że rodzeństwo znalazło się w "chronionej" grupie naukowców, przenoszone było z obozu do obozu (Budzyń, Majdanek, Płaszów, Ravensbrueck, Sachsenhausen), unikając w ten sposób śmierci. Niestety, nie dla wszystkich ta ryzykowna próba okazała się skuteczna. W obozach zginęli Felek i Hanka. Dwaj bracia Henry'ego przeżyli. Jesienią 1947 roku wszyscy trzej wyemigrowali z Niemiec do USA.

Mordche staje się Henrym

Tam Mordche Hersh zmienił imię na Henry i związał się z branżą zabawkarską. Został między innymi prezesem jednej z największej wówczas firmy z tej branży - Topper Toys, która produkowała chociażby takie zabawki, jak samochodziki Johnny Lightning czy lalki Betty. W późniejszym okresie Orenstein był też przedstawicielem firmy Hasbro.

- To on w 1983 roku przekonał dyrekcję Hasbro do podpisania umowy licencyjnej z japońską firmą Takara, co zaowocowało wprowadzeniem na amerykański rynek transformujących się zabawkowych robotów - mówi kustosz.

Henry Orenstein zmarł 14 grudnia 2021 roku. Miał 98 lat
Henry Orenstein zmarł 14 grudnia 2021 roku. Miał 98 lat
Źródło: Jamie McCarthy/WireImage/Getty Images

Zabawki zostały na amerykańskim rynku nazwane transformerami i do dziś cieszą się ogromną popularnością. Są też bohaterami komiksów, seriali czy filmów kinowych.

- Dotarłam do dokumentu z 1987 roku, z którego wynika, że Henry Orenstein - razem z innym przedstawicielem Hasbro George'em Dunsayem - był właścicielem patentu na model Optimusa Prime'a - dowódcy autobotów, czyli frakcji transformersów, która walczy z żądnymi władzy decepticonami - opowiada moja rozmówczyni.

Henry Orenstein był też znanym na całym świecie pokerzystą.

- Wsławił się nie tylko jako wybitny gracz, ale także jako pomysłodawca i twórca nadzwyczajnego patentu, który zrewolucjonizował ową grę, czyniąc z niej atrakcyjne przedsięwzięcie medialne na wielką skalę. Wszystko zaczęło się od tego, że oglądając w telewizji we wczesnych latach 90. ubiegłego wieku transmisje z mistrzostw świata w pokerze, stwierdził, że dla widza jest to okropnie nudne, bo nie ma możliwości zobaczenia, jakie karty trzyma każdy z graczy. Ten brak interaktywności był inspiracją dla wynalazku - hole card camera, czyli kamery umieszczonej na poziomie stołu, która pozwalała komentatorom i widzom zobaczyć karty każdego uczestnika - opowiada Dorota Grzymała.

Henry Orenstein wpadł na pomysł umieszczania kamery na poziomie stołu
Henry Orenstein wpadł na pomysł umieszczania kamery na poziomie stołu
Źródło: Shutterstock

I podkreśla: - Ten pozornie niewielki wynalazek zrewolucjonizował pokera jako sport widowiskowy, czyniąc go bardziej popularnym. Między innymi za to osiągnięcie Orenstein został w 2008 roku przyjęty do Pokerowej Galerii Sław.

Z pomocą biednym nowojorczykom

Henry Orenstein był także filantropem.

- Wraz z małżonką Susie udzielał stałego wsparcia dla organizacji - nie tylko żydowskich - zarówno w USA, jak i w Izraelu. Przez ponad 30 lat pomagał tysiącom słabiej radzących sobie finansowo nowojorczyków w płaceniu czynszów oraz pokrywaniu rachunków medycznych. Gdy około 1984 roku rząd amerykański zbudował w Nowym Jorku jedenastopiętrowy budynek dla rodzin o niskich dochodach, nazwano go Lejb and Golda Orenstein Building - na cześć rodziców Henry’ego. Henry zapłacił za zakup i montaż klimatyzatorów oraz systemów bezpieczeństwa we wszystkich mieszkaniach. Budynek o tej samej nazwie mieści się również w Kiryat Ono w Izraelu. Służy ocalałym z Holocaustu - zaznacza kustosz.

Lejb and Golda Orenstein Building w Nowym Jorku
Lejb and Golda Orenstein Building w Nowym Jorku
Źródło: Google Street View

Henry Orenstein dofinansował też budowę pomnika - Ściany Pamięci na cmentarzu żydowskim w Hrubieszowie.

- Natomiast sam do Hrubieszowa nigdy nie wrócił. Myślę, że po tym, co tu przeżył, nie chciał rozdrapywać starych ran - mówi Dorota Grzymała.

Getto

Hrubieszowskie getto zostało utworzone 15 czerwca 1940 roku.

- Choć dziś bardzo trudno jest odtworzyć jego granice, orientacyjnie można powiedzieć, że ograniczały je kanał Ulga oraz ulice - Staszica, Jatkowa, Prosta, Rynek, Targowa i Ludna. Przekraczanie granic było karane śmiercią. Źródła mówią, że przez getto przewinęło się ponad 10 tysięcy osób. Oprócz hrubieszowskich Żydów znaleźli się tu również ci przesiedleni z okolicznych mniejszych miejscowości, a nawet z Krakowa - mówi regionalista Łukasz Krawczyk.

W czerwcu 1942 roku, podczas pierwszej akcji likwidacyjnej getta, około trzech-czterech tysięcy osób wywieziono do obozu zagłady w Sobiborze. Około dwóch tysięcy kolejnych mieszkańców getta trafiło tam w październiku 1942 roku. Natomiast na hrubieszowskim kirkucie - czyli w miejscu, w którym zginęli również rodzice Henry'ego Orensteina - rozstrzelano wówczas około 500 Żydów.

- Ci, którzy nadal zostali w Hrubieszowie, harowali w utworzonym tu obozie pracy. Przymuszono ich też chociażby do kopania okopów oraz utwardzania dróg macewami z rozbieranego w tym czasie kirkutu - zaznacza regionalista.

Na porządku dziennym były egzekucje. Szczególnym okrucieństwem wykazywał się w tym gestapowiec Gustaw Ebner o pseudonimie "Blondynek".

- Był to bardzo zdemoralizowany człowiek, który jak się okazuje miał - powiedziałbym - dość skomplikowaną osobowość. Taki przynajmniej obraz wyłania się ze wspomnień urodzonego w Hrubieszowie profesora Wiktora Zina (architekta, który zasłynął jako autor programu telewizyjnego "Piórkiem i węglem" - przyp. red.). Zin spotkał Ebnera, gdy, będąc dzieckiem, próbował na ulicy nieudolnie grać na fleciku. Ebner podszedł do chłopca, wziął flecik i podobno bardzo pięknie zagrał jakiś utwór. Oddając dziecku instrument, powiedział: "ty możesz grać na tym, a mi kazano grać na tym" - i pokazał pistolet, po czym odszedł - opowiada mój rozmówca.

Na gruzach

We wrześniu 1943 roku nastąpiła ostateczna likwidacja getta. Część Żydów przewieziono do obozów pracy w Sokalu i Dołhobyczowie, a część rozstrzelano. Niemcy zniszczyli też hrubieszowskie synagogi, na czele z największą z 1874 roku, oraz domy modlitwy.

- Po tym, jak w lipcu 1944 roku Hrubieszów zajęły wojska radzieckie, do miasta wrócili Żydzi, którym udało się przeżyć. Źródła mówią, że w maju 1945 roku dotarło ich tu około 200. Wkrótce większość opuściła jednak miasto - mówi Łukasz Krawczyk.

Poza dawnym układem ulic do dziś nie zachowało się zbyt wiele śladów ani po getcie, ani po społeczności żydowskiej.

- W śródmieściu stoi jedynie kilka znacznie już przebudowanych domów i kamienic - jak ta należąca niegdyś do rodziny Orensteinów. Przetrwały też Hrubieszowskie Sutki, czyli zlokalizowane przy dość wąskiej ulicy Rynek piętrowe kramy, w których przed wojną handlowali Żydzi i które pełnią funkcję handlową do dziś. Nawiasem mówiąc, od lat trwa dyskusja, skąd wzięła się ta - często budząca zaskoczenie wśród turystów - nazwa - opowiada regionalista.

"Hrubieszowskie Sutki" przetrwały do dziś
"Hrubieszowskie Sutki" przetrwały do dziś
Źródło: Łukasz Krawczyk

Skąd nazwa "Hrubieszowskie Sutki"?

Krawczyk: - Niektórzy twierdzą, że pochodzi ona od arabskiego słowa "suk", które znaczy "targowisko". Inni - że od żydowskiego święta Sukkot. Ja natomiast, po przeanalizowaniu wielu historycznych dokumentów, doszedłem do wniosku, że dzisiejsza nazwa "sutki" pisana jest błędnie, bo przed laty miejsce, o którym mowa, określano - i to w liczbie pojedynczej - jako "sudka". Słowo to oznaczało wąską uliczkę między posesjami.

Historia hrubieszowskich Żydów (a właściwie rubieszowskich, bo do 1802 roku miejscowość nosiła nazwę Rubieszów) sięga XV wieku.

"Hrubieszowskie Sutki" w latach 60. i 70. ubiegłego wieku
"Hrubieszowskie Sutki" w latach 60. i 70. ubiegłego wieku
Źródło: Ze zbiorów Muzeum im. ks. Stanisława Staszica w Hrubieszowie

- Pierwsza wzmianka o hrubieszowskim Żydzie pochodzi z "Akt grodzkich i ziemskich" z 1440 roku. Mowa jest tam o niejakim Eliaszu, który handlował futrami i końmi. W 1578 roku król Stefan Batory nadał tutejszym Żydom szereg przywilejów, którzy zyskali wtedy między innymi prawo do stawiania kramów i prowadzenia w mieście handlu wszelkiego rodzaju artykułami. W 1939 roku, przed wybuchem II wojny światowej, w 14-tysięcznym Hrubieszowie mieszkało około 7,5 tysiąca Żydów - zaznacza Łukasz Krawczyk. 

Dwory i pałace

Krawczyk dodaje, że dzisiejszy Hrubieszów liczy około 16,5 tysiąca mieszkańców. - Jest dość często odwiedzany przez turystów - mówi.

Zespół dworski Du Chateau
Zespół dworski Du Chateau
Źródło: Urząd Miasta Hrubieszów

Na pytanie, czy są to może turyści, którzy przyjeżdża do miasta w drodze do Muzeum i Miejsca Pamięci w Sobiborze, zaprzecza.

- Myślę, że oprócz historyków niewiele osób kojarzy, na czym polega związek Hrubieszowa z Sobiborem. Obie miejscowości dzieli zresztą ponad 100 kilometrów. Turyści, którzy odwiedzają Hrubieszów, przyjeżdżają konkretnie do tego miasta. Stąd wyrusza się też do okolicznych miejscowości, takich jak Kryłów, Dołhobyczów, które słyną z różnego rodzaju dworów i pałaców - tłumaczy regionalista.

Zespół dworski Golakowskich w Hrubieszowie
Zespół dworski Golakowskich w Hrubieszowie
Źródło: Urząd Miasta Hrubieszów

Podkreśla, że dawne dwory są też ozdobą samego Hrubieszowa.

- Na pewno warto odwiedzić dwór Du Chateau przy ulicy 3 Maja 11, w którym mieści się dziś Muzeum imienia księdza Stanisława Staszica. W XIX wieku właścicielem dworu był Aleksander Piotr Du Chateau - syn Piotra Aleksandra Du Chateau, francuskiego szlachcica i oficera napoleońskiego, który sam osiadł w Warszawie. Doskonale prezentuje się też - pochodzący z drugiej połowy XIX wieku - dworek Golakowskich przy 3 Maja 17. W XX-leciu mieściła się tu chociażby drukarnia, obecnie jest na przykład kancelaria - opowiada Łukasz Krawczyk.

Cerkiew Zaśnięcia Najświętszej Maryi Panny
Cerkiew Zaśnięcia Najświętszej Maryi Panny
Źródło: Urząd Miasta Hrubieszów

Mówi też o dwóch stojących w ścisłym centrum miasta świątyniach - będącymi niegdyś częścią zespołu klasztornego dominikanów - kościele św. Mikołaja oraz zbudowanej w bizantyjskim stylu cerkwi Zaśnięcia Najświętszej Maryi Panny, która słynie z tego, że ma aż trzynaście kopuł.

- Ja akurat uważam, że kopuł jest dwanaście, bo trzynasta to iglica, ale powszechnie mówi się o trzynastu, więc niech tak będzie - uśmiecha się mój rozmówca.

Kościół św. Mikołaja
Kościół św. Mikołaja
Źródło: Miejska Biblioteka Publiczna w Hrubieszowie
Czytaj także: