Prosimy bardzo, żeby osoby niepełnosprawne nie były traktowane jak osoby żebrzące - mówiła Iwona Hartwich, mama cierpiącego na porażenie mózgowe Kuby, protestująca w Sejmie wraz z grupą osób niepełnosprawnych oraz ich opiekunami. Podkreśliła, że rząd spełnił do tej pory tylko jeden postulat protestujących. Drugą ustawę dotyczącą niepełnosprawnych nazwała "wydmuszką".
Protest w Sejmie trwa od 27 dni. Od samego początku niepełnosprawni i ich opiekunowie apelowali o realizację dwóch postulatów. Pierwszym było zrównanie renty socjalnej z minimalną rentą z tytułu niezdolności do pracy. Drugim - wprowadzenie dodatku "na życie", zwanego też "rehabilitacyjnym" dla osób niepełnosprawnych niezdolnych do samodzielnej egzystencji po ukończeniu 18. roku życia w kwocie 500 złotych miesięcznie.
Iwona Hartwich oceniła słowa wicepremier Beaty Szydło, która twierdziła, że rząd spełnia postulaty strajkujących. I szef klubu parlamentarnego Prawa i Sprawiedliwości Ryszarda Terleckiego, który podkreślał, że niepełnosprawnych jest znacznie więcej - na przykład grupa seniorów - więc nie można przeznaczyć na ten cel takiej gotówki.
Został spełniony tylko jeden postulat
W odpowiedzi na postulaty protestujących uchwalona została ustawa podnosząca rentę socjalną z 865,03 zł do 1029,80 zł. Parlament przyjął też ustawę wprowadzającą szczególne uprawnienia w dostępie do świadczeń opieki zdrowotnej, usług farmaceutycznych oraz wyrobów medycznych dla osób ze znacznym stopniem niepełnosprawności. Protestujący podkreślają, że nie oczekują świadczeń rzeczowych, ale dodatku wypłacanego w gotówce.
Hartwich, komentując słowa byłej premier Szydło i wicemarszałka Sejmu, podkreśliła w rozmowie z reporterką TVN24, że do tej pory został spełniony tylko jeden postulat protestujących.
- To nie jest prawda, że tych niepełnosprawnych są miliony, 500 bądź 900 tysięcy. To jest dawno temu wyłoniona grupa właśnie przez rząd, rencistów socjalnych, którzy niepełnosprawność nabyli od urodzenia bądź we wczesnym dzieciństwie i jest to grupa tylko 272 tysięcy osób - sprecyzowała.
"Chodzi o ustawę, którą nazwaliśmy wydmuszką"
- Nie zgadzamy się z tym, co mówi pani Beata Szydło i pan Terlecki, że zostały spełnione postulaty - podkreśliła Hartwich. - Bo ja rozumiem, że chodzi o tę ustawę, którą my nazwaliśmy "wydmuszką". Dlatego że ta ustawa nie dotyczy osób upośledzonych, nie dotyczy osób niewidomych, z zespołem Downa, nie dotyczy również osób autystycznych. Tam jest tylko mowa o wyrobach medycznych, za które - proszę państwa - trzeba zapłacić - dodała.
Osoby niepełnosprawne walczą o przyznanie dodatku rehabilitacyjnego w wysokości 500 złotych miesięcznie w gotówce. Pomimo spotkań z minister pracy i polityki społecznej Elżbietą Rafalską, premierem Mateuszem Morawieckim oraz prezydentem Andrzejem Dudą, do kompromisu nie doszło. Wicepremier do spraw społecznych Beata Szydło do tej pory nie spotkała się z protestującymi.
"To jest światełko w tunelu"
Matka niepełnosprawnego Kuby odniosła się również do treści wpisu na Twitterze, jaki zamieścił na swoim koncie marszałek Sejmu Marek Kuchciński. "Chcemy znaleźć rozwiązanie, które spowoduje, że protestujący wyjdą z Sejmu z podniesioną głową" - napisał w niedzielę.
- To jest światełko w tunelu i chciałoby się powiedzieć, że czas najwyższy - oceniła Hartwich.
Jeżeli państwo ma być odpowiedzialne, budować solidarność w narodzie, to w pierwszej kolejności musi pomóc tym, którzy tego wsparcia najbardziej potrzebują. Chcemy znaleźć rozwiązanie, które spowoduje, że protestujący wyjdą z Sejmu z podniesioną głową #PolskaJestJedna pic.twitter.com/ste9K5q0Uk
— Marek Kuchciński (@MarekKuchcinski) 13 maja 2018
- Bo naprawdę trzeba się pochylić nad losem tych osób, które dzisiaj żyją za niecałe 900 złotych i tak naprawdę nie starcza to na życie - dodała. Nawiązała do historii jednego z protestujących niepełnosprawnych, Adriana Glinki, który opowiadał, że próbował żyć i płacić za wszystko samodzielnie za łączną sumę 900 złotych na miesiąc. Jak mówiła Hartwich, nie starczyło mu pieniędzy, żeby kupić buty.
- Rząd musi zrobić wszystko, żeby starczyło. Chociaż na zwykłe tenisówki - dodała.
"Żeby zwyczajnie nie żebrały"
Skomentowała także pomysł rządu dotyczący ustanowienia wyższego podatku dla osób bogatych. Chodzi o tak zwaną daninę solidarnościową, wprowadzenie której zapowiedział premier Mateusz Morawiecki. Miałby dzięki temu powstać specjalny fundusz na pomoc niepełnosprawnym.
- Dzisiaj chce się stworzyć nowy podatek dla osób bogatych, żeby dać biedniejszym. My prosimy bardzo, żeby po prostu osoby niepełnosprawne nie były traktowane jak osoby żebrzące, żeby zwyczajnie nie żebrały - mówiła.
- Jesteśmy 27. dzień na proteście. Cały czas walczymy. Nie przyjechaliśmy po dużo, przyjechaliśmy pokazać rządowi, że trzeba pomóc tym osobom niepełnosprawnym. Że trzeba dać troszeczkę i zapewnić godne życie - skwitowała.
"Traktowani jak kosmici"
Do kwestii protestu w Sejmie odniosła się również w niedzielę w "Faktach po Faktach" aktorka Anna Dymna, szefowa Fundacji Mimo Wszystko, której głównym celem jest pomoc dorosłym osobom niepełnosprawnym intelektualnie.
Dymna mówiła, że z racji wykonywanego przez siebie zawodu, poznając kogoś, stara się "wejść w jego sytuację, stanąć po jego stronie, wczuć się w jego życie". - Na tym polega moja praca. Jak zbliżyłam się do osób chorych i niepełnosprawnych, to nagle poczułam, co oni muszą czuć - dodała.
- Kiedy z nimi rozmawiam, to bardzo często okazuje się, że to nie choroba ich najbardziej boli. Najbardziej boli ich to, że są ciągle traktowani w naszym kraju jak kosmici, jak ludzie niepotrzebni, jak ludzie, którzy przeszkadzają - powiedziała Dymna.
Autor: JZ//now / Źródło: tvn24