Policjanta straszył, że zna japońskie sztuki walki, swoich umiejętności jednak nie pokazał, bo ...zasnął. 60-latek ze Szczecina prowadził samochód mając blisko 7 promila alkoholi we krwi. "Wpadł", bo jechał całą szerokością drogi.
Dziwnie jadące auto zauważył policjant wracający prywatnym samochodem z pracy. - Auto mu gasło, znów zapalał, wjeżdżał na krawężnik, potem jechał całą szerokościa jezdni - opowiada starszy posterunkowy Piotr Małek. Funkcjonariusz zdecydował, że musi interweniować. Zajechał drogę 60-latkowi, podbiegł do jego samochodu i zabrał kluczyki. - Poczułem od niego alkohol, patrzył na mnie mętnym wzrokiem i zaczął mnie straszyć, że zna sztuki walki. Za chwilę usnał, potem przebudził się, zapytał mnie, kim jestem i znowu usnął - opowiada policjant.
Przybyli na miejsce funkcjonariusze nie mieli żadnego kontaktu z kierowcą - ten bowiem po raz kolejny zasnął. Nie był nawet w stanie dmuchnąć w alkomat - jedynie resztką oddechu "wydmuchał" koniec skali - miał 6,7 promila alkoholu we krwi. Według specjalistów śmiertelna dawka alkoholu zaczyna się od 4 promili alkoholu.
Mężczyzna został przewieziony na oddział detoksykacyjny do szpitala na szczecińskich Pomorzanach z ostrą niewydolnością oddechową i krążeniową.
Gdy kierowca wytrzeźwieje - zostanie przesłuchany. Może to jednak nastąpić dopiero za dwa dni. Za prowadzenie pojazdu pod wpływem alkoholu, oprócz odebrania prawa jazdy, 60-latkowi grożą także nawet dwa lata więzienia.
Źródło: TVN24, tvn24.pl, RMF FM
Źródło zdjęcia głównego: TVN24