Poseł PO Robert Kropiwnicki i posłanka Nowoczesnej Kamila Gasiuk-Pihowicz chcieli poszerzenia obrad sejmowej komisji sprawiedliwości o informację na temat sędziego TK Mariusza Muszyńskiego, który miał zataić informację o swojej służbie w wywiadzie w latach 90. Wnioski nie zostały rozpatrzone. - W porządku obrad nie ma takiego punktu - powiedział przewodniczący sejmowej komisji Stanisław Piotrowicz (PiS).
Tuż przed rozpoczęciem posiedzenia komisji sprawiedliwości, która rozpatruje poselski projekt ustawy o organizacji i trybie postępowania przed TK pojawił się temat sędziego Trybunału Mariusza Muszyńskiego i jego przeszłości. "Gazeta Wyborcza" podała, że miał on zataić przed Sejmem informację o swojej służbie w wywiadzie w latach 90.
Poseł PO Robert Kropiwnicki złożył wniosek o wprowadzenie do porządku obrad punktu dot. informacji ws. Mariusza Muszyńskiego. Dodał, że poseł Marek Ast (PiS), który przedstawiał w zeszłym roku na komisji kandydatury na sędziów TK, "powinien odpowiedzieć na pytanie, czy miał świadomość, że prof. Muszyński był w latach 90. agentem UOP i czy zataił tę wiedzę przed posłami".
Podobny wniosek zgłosiła posłanka Nowoczesnej Kamila Gasiuk-Pihowicz. - Opinia publiczna ma prawo wiedzieć, czy najważniejsze osoby w państwie podejmowały taką współpracę , czy nie. Potencjalnie zatajenie takich informacji musi budzić sprzeciw i musi być ocenione jako złamanie pewnych standardów (...) Kandydat na sędziego nie może takich informacji zatajać - mówiła.
Wnioski nie zostały rozpatrzone. - Pragnę przypomnieć, że porządek obrad został przyjęty tydzień temu. (…) W związku z tym w porządku obrad nie ma takiego punktu - powiedział przewodniczący komisji sprawiedliwości Stanisław Piotrowicz (PiS).
Mariusz Muszyński jest jednym z sędziów wybranych przez Sejm w grudniu zeszłego roku głosami PiS i Kukiz'15. Prezes TK Andrzej Rzepliński nie dopuszcza ich do orzekania, ponieważ Trybunał uznał ich wybór za niekonstytucyjny.
Zataił, że służył w wywiadzie?
"Gazeta Wyborcza" podała w środę, że w niezależnych źródłach potwierdziła informację, iż sędzia Trybunału Konstytucyjnego Mariusz Muszyński ukrył przed Sejmem, że w latach 90. służył w wywiadzie. Sama praca w służbach specjalnych - pisze "GW" - nie jest przeszkodą w sprawowaniu funkcji sędziego, przeszkodą jest zatajenie tej służby.
- W mojej ocenie doniesienia dotyczące sędziego Trybunału Konstytucyjnego Mariusza Muszyńskiego to kłamstwa i pomówienia nie mające nic wspólnego z rzeczywistością - skomentowała sprawę rzeczniczka klubu PiS Beata Mazurek.
"GW" napisała, że w życiorysie Muszyński ogólnie stwierdził, że po studiach na Wydziale Prawa i Administracji Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu "uczęszczał na prokuratorską aplikację pozaetatową", a potem był szefem działu prawnego Ambasady RP w Berlinie. 2002 rok to pierwsza data jaką podał w biogramie. Wtedy to Muszyński zaczął prowadzić wykłady na Uniwersytecie im. kard. Wyszyńskiego.
Z ustaleń gazety wynika, że po studiach prawniczych, w 1993 r. Muszyński miał zostać przyjęty do UOP i skierowany na szkolenie w Ośrodku Kształcenia Wywiadu w Kiejkutach Starych. Ukończył je rok później, a następnie - jak pisze "Gazeta Wyborcza" - przez rok pracował w centrali UOP w Warszawie.
Potem - dodaje gazeta - Muszyński miał objąć funkcję szefa działu prawnego w ambasadzie w Berlinie, co - zdaniem informatorów "GW" miało być przykrywką dla drugiego etatu, czyli pracy jako oficera służb. Gazeta zwraca uwagę, że w życiorysie Muszyńskiego na Wikipedii początek lat 90. to "stypendium na Uniwersytecie Wiedeńskim".
Autor: js/kk / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24