Jest Dzień Babci, ale u Tekli Juniewicz hucznej imprezy nie będzie. - Babcia lubi towarzystwo i ma w sobie jakąś moc, że każdy chce ją dotknąć, przytulić się do niej. Nie rozumie, dlaczego dzisiaj nie wszyscy mogą się do niej zbliżyć. Kiedyś zapytała: "powiedzcie mi, co się dzieje, czy wyszła jakaś ustawa, że ludzie się ze sobą teraz nie spotykają, bo mało kto nas odwiedza" - opowiada wnuk najstarszej babci w Polsce i w Europie.
Tekla Juniewicz z Gliwic jest najstarszą Polką, druga najstarsza osobą w Europie i piątą na świecie. Ma pięcioro wnuków (najstarszy ma 70 lat), czworo prawnuków i czworo praprawnuków. Ostatnia praprawnuczka, Iga, wnuczka Adama Stachowskiego, urodziła się 10 czerwca 2021 roku - w 115. urodziny pani Tekli.
Jak wszystkie babcie, ma dzisiaj święto. Jednak hucznej imprezy nie będzie.
- Babcia lubi towarzystwo, lubi ludzi otwartych, nie lubi dystansu. I ma w sobie jakąś moc, że każdy chce ją dotknąć, przytulić się do niej. Nie rozumie, dlaczego dzisiaj nie wszyscy mogą się do niej zbliżyć. Kiedyś zapytała: "powiedzcie mi, co się dzieje, czy wyszła jakaś ustawa, że ludzie się ze sobą teraz nie spotykają, bo mało kto nas odwiedza" - opowiada pan Adam, który mieszka z babcią. Babciu, mówię, jest pandemia i wiesz, ludzie się zarażają przez nos i usta, jak kichają, jak mówią i to idzie do płuc i potem ludzie się duszą, umierają - relacjonuje mężczyzna.
Tajemnica długowieczności
Gdy pani Tekla była młodą dziewczyną, między pierwszą a drugą wojną światową, poszła do wróżki. "Adam, powiedziała, wróżka mi wywróżyła, że ja wszystkich najbliższych przeżyję" - wspomina wnuk. Pochowała już męża, dwie córki, dwóch zięciów, dwóch wnuków i jednego prawnuka.
Każdy, kto odwiedza panią Teklę, chce poznać tajemnicę jej długowieczności. - Geriatra babci twierdzi, że to po prostu geny - mówi mężczyzna. - Gdy miała siedem-osiem lat, zachorowała na tyfus. Wszystkich chorych gdzieś wywożono, izolowano, panowała duża umieralność, a babcię ojciec ukrył w piwnicy. Lekarz powiedział: "Tekluniu, jak z tego wyszłaś, to będziesz żyła długo". I jak sięgam pamięcią, babcia w ogóle nie chorowała. Aż do setnych urodzin, kiedy dostała zapalenia oskrzeli. Przepisali jej antybiotyk i po trzech tabletkach wyzdrowiała. Do 111. roku życia znowu był spokój. Potem miała dwie operacje z powodu kamienia na woreczku żółciowym. Pod pełną narkozą - opowiada wnuk pani Tekli.
Coraz częściej śpi
Urodziła się w 1906 roku, pod zaborami. Gdy miała 12 lat, Polska odzyskała niepodległość. W klasztorze szarytek w Przeworsku wyuczono ją na gospodynię domową. Do wybuchu drugiej wojny światowej prowadziła beztroskie życie - jej mąż był kierownikiem magazynów w kopalni w Borysławiu. Po wojnie miasto znalazło się w ZSRR (dzisiaj na Ukrainie), a Polacy zostali wysiedleni. Juniewiczowie przeprowadzili się na Śląsk, do Gliwic i odtąd żyli bardzo skromnie.
Mieli dwie córki, mąż pani Tekli pracował w kopalni w Sośnicy, ona zajmowała się domem. - Jej kuchnia była smaczna, treściwa i syta. Opierała się na mięsie. Babcia smażyła na zwierzęcym tłuszczu, do ciast dawała dużo jajek. Na stole zawsze stały jabłka, gruszki, śliwki - opowiada wnuk.
Szyła na maszynie z napędem nożnym, interesowała się modą, stawiała bańki dzieciom i wnukom. Do 111. roku życia była zupełnie samodzielna. Pan Adam: - Teraz coraz częściej śpi, ale cały czas trzeźwo myśli, obserwuje świat, wspomina.
Źródło: TVN 24 Katowice
Źródło zdjęcia głównego: archiwum rodziny Tekli Juniewicz