Wielokrotnie byłem świadkiem, jak Radosław Sikorski poruszał się bez samochodu BOR. Przyjeżdżał do mnie chociażby w latach 2008-2011. Po kryjomu, dopóki się nie pogodziłem z Donaldem Tuskiem - mówił w Radiu Zet mec. Roman Giertych. Odniósł się w ten sposób do sprawy tzw. kilometrówki marszałka Sejmu.
Prokuratura wszczęła śledztwo dotyczące rozliczania ryczałtów za dojazdy prywatnym autem przez 11 posłów, m.in. marszałka Sejmu Radosława Sikorskiego.
Media pisały, że Sikorski - jeszcze jako minister spraw zagranicznych - pobierał z kancelarii Sejmu pieniądze jako zwrot kosztów za używanie prywatnych aut do poselskich wyjazdów, chociaż jako szef MSZ miał do dyspozycji samochód służbowy i ochronę BOR.
Giertych mówił w Radiu Zet, że "wielokrotnie był świadkiem, jak Radosław Sikorski poruszał się bez samochodu BOR".
- Przyjeżdżał do mnie chociażby w latach 2008-2011. Po kryjomu, dopóki się nie pogodziłem z Donaldem Tuskiem - stwierdził.
"Nie byłem popularny"
Pytany, dlaczego Sikorski przyjeżdżał do niego bez BOR, Giertych odpowiedział: - Ze zdumieniem zresztą stwierdzam, ale po rządzie z Jarosławem Kaczyńskim moja popularność nie była najwyższa. Ale był poważniejszy powód, mianowicie Donald Tusk po złożeniu przeze mnie do niego pisma w sprawie więzień CIA, przez trzy lata się do mnie nie odzywał, bo uważał, że to była jakaś prowokacja. Dzisiaj, już od 2011 wie, że nie była to żadna prowokacja i że w sumie dobrze dla niego wyszło, że dzisiaj może się chwalić w Europie, że to on zainicjował to postępowanie karne, które toczy się w sprawie więzień CIA, ale wówczas był na mnie wściekły.
Dodał, że pogodził się z Tuskiem pod koniec roku 2011.
W opinii Giertycha, prokuratorskie śledztwo jest dla Sikorskiego pozytywne. - W tym znaczeniu, że to zostanie wyjaśnione i sprawa zostanie raz na zawsze zamknięta - powiedział.
Autor: MAC//plw / Źródło: Radio ZET, tvn24.pl