- Generał Janicki (szef BOR - red.) powinien mieć w kieszeni dymisję, bo to niedopuszczalna sytuacja, że ochrona się zgodziła na taką wycieczkę – ocenił w "Magazynie 24 Godziny" publicysta Jerzy Marek Nowakowski. W opinii ekspertów incydent w Gruzji był polityczną prowokacją, a prezydent Kaczyński dał się wykorzystać Micheilowi Saakaszwilemu.
Taki incydent odbiera mu wiarygodność i skuteczność wpływania na dobrą politykę Unii na Rosję. Prof. Roman Kuźniar
"Obaj prezydenci wiedzieli, co robią"
Pokazano stan faktyczny. Wszystkie agencje całego świata stwierdzają, że strzelano do dwóch prezydentów na granicy rosyjsko – gruzińskiej. Ale jeśli okaże się, że był w tym element prowokacji, to będzie to skandal i prawdziwa katastrofa. Prof. Jan Malicki
"BOR ma prawo powiedzieć: nie jedziemy"
"Prezydent dał się wykorzystać"
W jego opinii również, Rosja nie wystraszy się kontroli jej posterunków. - UE nie ma możliwości, by toczyć wojnę z Rosją na terenie Gruzji. Rosjan zaboli najbardziej, jeśli przestaniemy kupować ropę i gaz – twierdzi.
Jego zdaniem, świat zwykle postrzega atak na głowę państwa jako skandal wielkości Himalajów. -Ale jeśli reakcje są tak powściągliwe jak teraz, to znaczy, że były tam elementy prowokacji – twierdzi.
"Prezydent daje sobą manipulować"
Roman Kuźniar, prof. politologii z Uniwersytetu Warszawskiego, jest niemal przekonany, że incydent był prowokacją. – To świadome szukanie zwady i incydentu, który można wykorzystać w celach propagandowych. Saakaszwili wykorzystał prezydenta Kaczyńskiego, a on się z entuzjazmem dał wykorzystać – uważa. – Przykro mi, że prezydent daje się manipulować – dodaje. Według niego, świadczy to o braku wyobraźni.
- A jeśli Saakaszwili mówi, że w Gruzji takie sytuacje zdarzają się codziennie, to jest to kompromitacja – mówi. Jak podkreśla, dowodzi też skrajnej nieodpowiedzialności prezydenta Gruzji. Ale, jak zaznacza, nie pozostaje bez wpływu na wizerunek Lecha Kaczyńskiego. – Taki incydent odbiera mu wiarygodność i skuteczność wpływania na dobrą politykę Unii na Rosję. - Ale to skutki braku wyobraźni i amatorszczyzny, co nie może się inaczej kończyć, niż blamażem – powtarza.
"Trzy serie w powietrze to jeszcze nie atak"
Natomiast zdaniem prof. Jana Malickiego z Ośrodka Studiów Wschodnich, obaj prezydenci byli świadomi, na co się piszą. – Przynajmniej służby gruzińskie musiały wiedzieć, że w tym miejscu są posterunki – przekonuje. Jego zdaniem prezydent wiedział, co robi. – Odnoszę wrażenie, że Lech Kaczyński doszedł do wniosku, że nie ma innego sposobu na pokazanie światu prawdy – uważa.
Przypomina też, że trzy serie w powietrze to jeszcze nie atak na głowę państwa.
- A wobec Rosji to niczego nie zmieni, bo nikt nie udowodni, że to robota rosyjska. Według niego, ten to uczynił, „komu to korzyść przyniosło”. - A największe korzyści przyniosłoby Osetii – twierdzi.
Uważa też, że incydent będzie miał pozytywne efekty. – Pokazano stan faktyczny. Wszystkie agencje całego świata stwierdzają, że strzelano do dwóch prezydentów na granicy rosyjsko – gruzińskiej. Ale jeśli okaże się, że był w tym element prowokacji, to będzie to skandal i prawdziwa katastrofa – zaznacza.
Co ma zrobić Polska?
Co teraz powinna zrobić Polska? Na to pytanie eksperci odpowiadają jednym głosem. – Polska musi wspierać Gruzję w jej staraniach o przyjęcie do Unii i NATO – mówi prof. Malicki. Podobnego zdania jest Nowakowski. – Polska musi współpracować z Gruzją na płaszczyźnie gospodarczej – dodaje. Roman Kuźniar stwierdza na koniec: - Musimy popierać absorbowanie Gruzji przez UE. Ale by to osiągnąć, Gruzja musi pozwolić na odłączenie się Abchazji i Osetii Południowej – przyznaje.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24