Od rewolucjonisty do funkcjonariusza państwowego - tak o swojej karierze politycznej mówi Bronisław Komorowski przy okazji premiery książki "Zwykły polski los". Powstała z poczucia obowiązku wobec przyjaciół i kolegów - powiedział prezydent w rozmowie z PAP.
W środę do księgarń trafi wywiad-rzeka z prezydentem Bronisławem Komorowskim autorstwa historyka i publicysty Jana Skórzyńskiego.
- Upływ czasu zabija w pamięci wiele szczegółów, a warto było udokumentować okres naszej, młodzieńczej konspiracji, a potem podziemia antykomunistycznego, demokratycznego - zaznaczył prezydent, argumentując chęć zapisania swoich wspomnień.
"Miałem szczęście spotkać ludzi dobrych, inspirujących"
Komorowski powiedział, że na przestrzeni lat, o których opowiada książka, zmienił się od rewolucjonisty do funkcjonariusza państwowego. Jednocześnie - przyznał prezydent - zmieniali się też jego przyjaciele. - W książce opowiadam, jak przyjaźnie zmieniają się w oziębłość albo nawet wrogość, pod wpływem politycznych podziałów - dodał Komorowski.
Ale - jak podkreślił - miał szczęście spotkać na swojej drodze życiowej ludzi dobrych, ciekawych, inspirujących oraz dzielnych. - Dla mnie postaciami z poprzedniego pokolenia, o których odważę się mówić jako o moich wzorcach, autorytetach, ale i przyjaciołach, są Tadeusz Mazowiecki i Władysław Bartoszewski. Bez spotkania ich na swojej drodze byłbym pewnie kimś innym - powiedział Komorowski.
- Najlepsze porozumienie miałem z Władysławem Bartoszewskim. Zawsze czułem się przez niego wyróżniany, postrzegany jako człowiek o podobnej tradycji, podobnych marzeniach i postawie życiowej. Tak szczególna więź przetrwała do dzisiaj, staram się mu odwzajemniać uczuciami przyjaźni - mówił Bronisław Komorowski w książce "Zwykły polski los".
Wspomina też spotkanie z Tadeuszem Mazowieckim w obozie internowania w Jaworzu: - Dla mnie Mazowiecki już wtedy był ogromnym autorytetem. Każda rozmowa z nim dużo mi dawała. Podnosiła również pozycję na istniejącej giełdzie prestiżu w ramach obozu. To też się liczyło... (...) Mazowiecki był człowiekiem o wielkiej kulturze, przestrzegającym dobrych manier, dyscypliny słowa i zachowania. Ten lekko staromodny styl bycia, a nawet ubierania się szalenie mi odpowiadał, bo był zgodny z moim domowym wychowaniem.
"Na dalsze wspomnienia za wcześnie"
Prezydent powiedział, że opowieść o swoim życiu kończy na 1992 roku, kiedy został wiceministrem obrony narodowej. - To był dla mnie symboliczny moment, bo wówczas z Polski wyszedł ostatni oddział bojowy Armii Czerwonej. A ja miałem szczęście asystować temu w imieniu rządu wolnej Polski - zaznaczył Komorowski.
- Sadzę, że w rządzie nie chciano tej uroczystości nadawać zbyt dużej rangi, ale nie chciano też obrazić strony rosyjskiej nieobecnością jakiegokolwiek przedstawiciela, więc wysłano mnie, wówczas wiceministra obrony narodowej. Jednak dla mnie był to dar niebios. Swoiste uwieńczenie niepodległościowych marzeń i działań, nie tylko moich, ale i mego ojca, mych dziadków, całej rodziny... 28 października 1992 roku poleciałem do Świnoujścia, reprezentując panią premier Hannę Suchocką i rząd niepodległej Najjaśniejszej Rzeczypospolitej. Układałem swoje wystąpienie tak, aby było oczywiste, że nie mówimy żołnierzom rosyjskim "do widzenia", ale żegnamy się z nimi na zawsze. Mówiłem to z wielką satysfakcją, widząc w tym fakcie ukoronowanie procesu odzyskiwania wolności - opowiada w książce prezydent.
Zdaniem Bronisława Komorowskiego, co podkreślił w rozmowie z PAP, na wspomnienia dotyczące dalszej drogi politycznej jest jeszcze za wcześnie.
Autor: js/kka / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: tvn24