W Gdańsku trzech kandydatów na prezydenta ma szanse na zwycięstwo, a wybór jest nietypowy - naprzeciw siebie stoją: obecny kandydat PO, dawny kandydat tej partii oraz syn założyciela Platformy Obywatelskiej, dziś reprezentujący PiS. Z sondaży wynika, że różnice w poparciu kandydatów są na granicy błędu statystycznego. Materiał "Czarno na białym".
Gdańsk jest kolebką Solidarności i Platformy Obywatelskiej. I to tutaj dojdzie do starcia wielkich nazwisk, związanych z tymi społeczno-politycznymi organizacjami - Wałęsy, Płażyńskiego i Adamowicza.
- Jest trzech bardzo mocnych kandydatów, którzy walczą ze sobą o promile procentów w ostatecznym wyniku wyborów - komentował Jarosław Popek, dziennikarz "Dziennika Bałtyckiego".
Walka łeb w łeb
Z sondaży przeprowadzonych pod koniec września wynika, że różnice w poparciu kandydatów są na granicy błędu statystycznego. Paweł Adamowicz uzyskał poparcie 28,8 procent respondentów, Jarosław Wałęsa 28,5 procent, a Kacper Płażyński - 28,4 procent. Nie ma drugiego miasta w Polsce, w którym rywalizacja między trzema kandydatami do fotela prezydenta byłaby tak wyrównana.
- Będą walczyli do ostatniego dnia, do ostatniej godziny kampanii wyborczej, przed ciszą wyborczą, o głos każdego mieszkańca Gdańska, bo każdy głos może tutaj decydować o tym chociażby, kto wejdzie do drugiej tury - podkreślił Popek.
Jarosław Popek to lokalny dziennikarz, który obserwuje wybory w Gdańsku od 25 lat. Jak przekonuje, jeszcze nigdy nie było tu tak zaciętej walki w kampanii, a wybór jest bardzo trudny. Zdaniem Popka wszyscy kandydaci mają "programy bardzo do siebie podobne". - Wszystko zależy od tego, który z kandydatów przekona wyborców do swojej osoby, a nie do swojego programu - mówił dziennikarz "Dziennika Bałtyckiego".
- Ja to robię poprzez amerykański trochę fragment, czyli kawa, drożdżówki, czyli masowe dożywianie poranne. To działa - wyjaśniał Paweł Adamowicz. On rządzi miastem od 20 lat. Do tej pory nie miał większych problemów z wygrywaniem wyborów w Gdańsku.
- Wybory to jest święto demokracji i to jest coś takiego, że demokracja schodzi na dół - odpowiedział Adamowicz na stwierdzenie, że na co dzień prezydent Gdańska nie rozdaje kawy.
Kłopotliwe oświadczenia majątkowe
Na dół zeszło także poparcie Adamowicza. Cztery lata temu w drugiej turze uzyskał ponad 60 procent głosów. Jednym z powodów mogą być ciągnące się za nim od kilku lat problemy z oświadczeniami majątkowymi - to dobra pożywka dla rywali Adamowicza.
- Na pewno one rzucają się cieniem na jego działalności - zauważył Jarosław Wałęsa, kandydat Koalicji Obywatelskiej na prezydenta Gdańska. - Jest to obciążające, a poza tym to uderza w mój wizerunek - przyznał Adamowicz. - Oczywiście jest to słabość i nie jest to dla mnie korzystne - dodał.
- Zapraszam na stronę www.gdansk.pl i tam są wszystkie oświadczenia majątkowe, ale panu ułatwię. Mam dwa - odpowiedział prezydent Gdańska na pytanie o liczbę posiadanych mieszkań. Na pytanie o to, co stało się z czterema mieszkaniami, które wcześniej w deklaracjach Adamowicza były, stwierdził, że "zgodnie z obowiązującym prawem je rozdysponował".
- Uprawiam szeroką działalność charytatywną - zaśmiał się prezydent Gdańska. - Nie są to już moje mieszkania - odpowiedział na pytanie, czy mieszkania zostały rozdysponowane rodzinie.
Platforma Obywatelska stawia na Wałęsę
Drugi problem Adamowicza to brak poparcia ze strony Platformy Obywatelskiej, którą tworzył w Gdańsku i która przez lata go popierała. Teraz wystartował sam. A Platforma postawiła na jednego z najbardziej aktywnych europosłów, na syna byłego lidera Solidarności - Jarosława Wałęsę.
- Mamy sytuację taką, że nasi wyborcy nie rozumieją do końca tego konfliktu - podkreślił Wałęsa. Z kolei zdaniem Adamowicza "Jarek jakoś nie znajdował czasu, by przyjść i z gdańszczanami właśnie bronić niezależności sądów".
- Jeśli dobrze pamiętam, raz się tylko pojawił i to teraz, w czasie kampanii wyborczej, więc nie jest to do końca wiarygodne - ocenił prezydent Gdańska.
- Jeżeli chodzi o aktywność w walce z PiS-em, to jest bardzo aktywny. Niestety, negatywnie - odparł na to Wałęsa. - Zamiast rozumieć potrzebę jednoczenia sił w walce z PiS-em, to on stawia tylko na siebie - ocenił.
- Ja praktykuję te poglądy, a Wałęsa dopiero o nich zaczął mówić - stwierdził Adamowicz na pytanie, czym różni się w poglądach od Wałęsy. Z kolei kandydat Koalicji Obywatelskiej przekonuje, że jest lepszy od Adamowicza w tym, że "słucha wyborców" i jak dodaje, "spotykając się codziennie z mieszkańcami Gdańska, rozumie, że są uniwersalne problemy wszystkich dzielnic, które nie zostały rozwiązane przez ostatnie lata i dekady".
"Wałęsa praktycznie nie prowadzi kampanii"
Reporterzy "Czarno na białym" uczestniczyli w jednym z takich "spotkań". Pod hasłem "bliżej mieszkańców" Wałęsa razem z lokalnymi radnymi Platformy spacerował po jednej z południowych dzielnic Gdańska.
- To było spotkanie na temat problemów tej dzielnicy - powiedział Wałęsa. Kandydat Koalicji Obywatelskiej w tym czasie nie wykazywał się zaangażowaną agitacją. - Ja nigdy tego nie robię - odparł. - Dzisiaj to było spotkanie stricte o problemach tej dzielnicy, tak żebym wszystko to pospisywał i zobaczył na własne oczy - dodał.
Jak tłumaczył dziennikarz "Dziennika Bałtyckiego", "Jarosław Wałęsa praktycznie nie prowadzi kampanii w Gdańsku, licząc na to, że tak czy siak osoby, które będą głosowały na Platformę, będą głosowały na niego". - Nie docenia tego, że część wyborców Platformy będzie głosowało także na Adamowicza - wytłumaczy Jarosław Popek. Sam Paweł Adamowicz jest świadom tego, że traci głosy na rzecz Jarosława Wałęsy.
Nazwisko, które otwiera wiele drzwi
Adamowicz walczy nie tylko o tych samych wyborców, ale i o nazwisko swojego rywala. Odsłania tablice Lecha Wałęsy, a ostatnią debatę kandydatów zaczął od tego, że powitał "Lecha Wałęsę, legendarnego szefa Solidarności, laureata Pokojowej Nagrody Nobla, pierwszego prezydenta Polski".
- Ja Lecha Wałęsę kocham. Dla mnie jest uosobieniem nie tylko gdańskości, ale i uosobieniem polskiej demokracji - wyjaśniał Adamowicz.
- Proszę zrozumieć Jarka Wałęsę. Nie wypadało być może tak witać własnego ojca - podkreślił prezydent Gdańska. - Moje nazwisko otwiera naprawdę dużą liczbę drzwi. Jeżeli zostanę prezydentem Gdańska i będę chciał promować Gdańsk czy gdańskich biznesmenów, czy środowiska gospodarcze za granicą, i jeżeli ktoś usłyszy "Wałęsa", i nagle się zatrzyma, i będzie łatwiej zorganizować takie spotkanie, to dlaczego tego nie wykorzystać? Będę to robił bezwstydnie - powiedział Jarosław Wałęsa.
- Gromadziłem te doświadczenia. Poznawałem miasta i tego doświadczenia Wałęsa nie ma - ocenił Adamowicz. Ale ma nazwisko. - I to łączy Wałęsę i Płażyńskiego, kandydata Jarosława Kaczyńskiego - stwierdził aktualny prezydent Gdańska.
- Skoro ja jestem kandydatem pana prezesa Kaczyńskiego, to może pan jest kandydatem deweloperów - zwrócił się Kacper Płażyński do prezydenta Gdańska podczas debaty wyborczej. Wałęsę i Płażyńskiego łączy jeszcze to, że razem uderzają w Adamowicza. - Tutaj dzisiaj deklaruję koniec republiki deweloperów - powiedział Wałęsa.
- Tak właśnie to wygląda, że Platforma Obywatelska razem z PiS-em walczy z Pawłem Adamowiczem - tłumaczy Popek.
Bez doświadczenia, ale pomógł mieszkańcom
Kacper Płażyński reprezentuje Prawo i Sprawiedliwość, choć to jego nieżyjący już ojciec w Gdańsku zakładał Platformę Obywatelską. Później z PO wystąpił i do Senatu startował z list PiS. - Co do mojego nazwiska, to jestem bardzo dumny z osiągnięć taty, jak mnie wychował - powiedział kandydat na prezydenta Gdańska.
- Kacper Płażyński jest młodym prawnikiem, którego doświadczenie samorządowe praktycznie nie istnieje. Zasłynął w Gdańsku tym, że bardzo pomógł mieszkańcom jednej z nadmorskich dzielnic, czyli Gdańska-Brzeźna, w walce z nielegalnymi parkingami - tłumaczył Popek.
Zaraz po studiach i po wygranych przez PiS wyborach parlamentarnych 29-letni Kacper Płażyński dostał kierowniczą posadę w energetycznym gigancie, spółce skarbu państwa. Z funkcji w końcu zrezygnował. Odmówił rozmowy z reporterami "Czarno na białym", którzy chcieli - między innymi - zapytać kandydata o uderzenie na finiszu kampanii wyborczej w prezydenta Adamowicza.
- Jakim jest pan szefem? Czy w urzędzie miasta dochodzi do mobbingu i czy miał pan do tej pory sygnały i co pan z nimi zrobił? - zapytał Płażyński Adamowicza podczas debaty.
- Nie wiem, skąd i jacy wywiadowcy Prawa i Sprawiedliwości takie rzeczy nieprawdziwe opowiadają - odparł na te słowa Adamowicz. - Ostrzegam, panie Kacprze, pan już raz musiał mnie przepraszać i proponuję dalej nie kłamać - dodał prezydent Gdańska.
Płażyński przegrywa w sądzie z Adamowiczem
Adamowicz pozwał Płażyńskiego, a sąd zakazał kandydatowi PiS rozpowszechniania nieprawdziwych informacji na temat urzędującego prezydenta. Poszło o najważniejsze tematy tej kampanii, czyli budowę przedszkoli i linii tramwajowej do południowych dzielnic Gdańska.
- [Sąd - przyp. red.] nakazał uczestnikowi sprostowanie tychże informacji oraz przeproszenie wnioskodawcy w formie pisemnej - poinformowała Joanna Organiak, asystent rzecznika Sądu Apelacyjnego w Gdańsku. - Jestem zaskoczony. To jest dla mnie wyrok kuriozalny - tak komentował werdykt Płażyński.
- Nie pomaga Kacprowi Płażyńskiego to, że został uznany za człowieka, który skłamał, bo takie drobne niuanse mogą zdecydować o tym, kto przejdzie do drugiej tury - skomentował Popek.
W bastionie Platformy - według najnowszego sondażu Kantar Millward Borwn dla "Gazety Wyborczej" - na pewno będzie druga tura, a w niej zmierzą się Paweł Adamowicz i Jarosław Wałęsa. O każdy głos będą musieli walczyć do samego końca.
Autor: asty//now / Źródło: tvn24