Do historycznej Sali BHP w Stoczni Gdańskiej - na konferencję, której gośćmi honorowymi byli arcybiskupi Sławoj Leszek Głódź i Marek Jędraszewski - nie wpuszczono w piątek dziennikarza "Gazety Wyborczej" Dariusza Gałązki, którego ojciec, stoczniowiec brał udział w strajku w sierpniu w 1980 roku. "Wyrzucono mnie z miejsca, które należy do wszystkich Polaków" - napisał Gałązka w mediach społecznościowych. Taka samą decyzję organizatorzy podjęli wobec reporterki TVN24.
W piątek w Sali BHP Stoczni Gdańskiej rozpoczęła się dwudniowa konferencja pod hasłem "Solidarność: od godności człowieka do ponadnarodowej współpracy". Jej organizatorami byli NSZZ "Solidarność" i Międzynarodowe Centrum Badań nad Fenomenem Solidarności. Centrum to jest jednostką naukową Uniwersytetu Papieskiego Jana Pawła II w Krakowie, współpracującą z Komisją Krajową NSZZ "Solidarność".
Gośćmi spotkania byli między innymi metropolita gdański arcybiskup Sławoj Leszek Głódź, metropolita krakowski arcybiskup Marek Jędraszewski, przewodniczący Komisji Krajowej NSZZ "Solidarność" Piotr Duda i wiceszef Kancelarii Prezydenta RP Paweł Mucha, który odczytał list Andrzeja Dudy.
"To nasza impreza i mamy prawo zapraszać tych, co chcemy"
Dziennikarz trójmiejskiej "Gazety Wyborczej" Dariusz Gałązka, który chciał wziąć udział w konferencji, został z niej w piątek - jak napisała gazeta - "wyrzucony".
Według relacji "GW" 4 listopada redakcja otrzymała mailowe zaproszenie od rzecznika NSZZ "Solidarność" Marka Lewandowskiego, w którym miał zapewniać, że wydarzenie jest otwarte dla mediów.
7 listopada przyszedł kolejny mail. "Zgodnie z decyzją organizatorów informuję, że Państwa redakcje nie otrzymały zgody na udział w Konferencji organizowanej przez MCBnFS i NSZZ 'Solidarność'" – list takiej treści, podpisany przez Lewandowskiego, skierowano do redakcji "GW" i TVN.
"Wyborcza" tak opisuje przebieg zdarzeń z piątku, 8 listopada: "Bocznym wejściem przeznaczonym dla mediów weszliśmy do środka. Tam zatrzymały nas osoby podające się za organizatorów konferencji i zapytały, jakie medium reprezentujemy. Po udzielonej odpowiedzi, że jesteśmy z 'Wyborczej', mężczyzna próbował wypchnąć naszego dziennikarza z pomieszczenia".
Gdy dziennikarz zapytał rzecznika NSZZ "Solidarność", dlaczego nie może wejść, usłyszał: "Bo to nasza impreza i mamy prawo zapraszać tych, co chcemy, i nie zapraszać tych, których nie chcemy".
Na uwagę, że na zaproszeniu znalazła się informacja o "wolnym wstępie dla mediów", Lewandowski zareagował słowami: "Przykro mi bardzo, przez przypadek, zapraszając państwa na powołanie Instytutu Dziedzictwa 'Solidarności', która jest instytucją kultury i tam mamy obowiązek [wysłać zaproszenie – red.]. Niestety, z tego samego rozdzielnika poszło kolejne zaproszenie. Ale zaraz potem wysłałem, że nie. Dlatego nie powinniście być zaskoczeni".
"Gazeta Wyborcza" zauważyła, że konferencja jest finansowana z publicznych pieniędzy. Narodowe Centrum Kultury przyznało na nią ponad 82 tysiące złotych dotacji z programu "Kultura – Interwencje".
Dziennikarz "GW": wyrzucono mnie z miejsca, które należy do wszystkich Polaków
Dariusz Gałązka odniósł się do tej sytuacji w mediach społecznościowych.
"Zostałem wyrzucony z sali, gdzie po ponad dwóch tygodniach robotniczego strajku, w którym od początku do końca uczestniczył mój śp. ojciec, stoczniowiec, podpisano Porozumienia Sierpniowe" - napisał na Facebooku.
"Pracując w mediach stykam się z różnymi sytuacjami, nierzadko nieprzyjemnymi. Jednak dziś została przekroczona granica, bo zostałem wyrzucony tylko ze względu na to, jaką gazetę reprezentuję. Organizatorzy z góry założyli, że zmanipuluję przekaz. Trudno. To jakoś przeżyję. Jednak wyrzucono mnie z miejsca, które należy do wszystkich Polaków. A na to ciężko jest nie zareagować - podkreślił dziennikarz "Gazety Wyborczej".
"Nie zgadzam się na cenzurę. Nie zgadzam się, aby przypadkowa osoba decydowała o tym, czy mogę wejść do miejsca, które jest publiczne. Nie zgadzam się na to, że jako przedstawiciel mediów nie mogę uczestniczyć w wydarzeniu, na które pieniądze wykładam m.in. ja i osoby, które moje teksty czytają" - dodał.
"Taka jest decyzja organizatorów, nie moja"
Podobna sytuacja spotkała reporterkę TVN24 Dominikę Ziółkowską, która również została wyproszona z Sali BHP.
- Taka jest decyzja organizatorów, nie moja - powiedział reporterce rzecznik Solidarności. Dopytywany, dlaczego organizatorzy wybierają media, które można wpuścić, odpowiedział: - Takie mamy prawo. Jesteśmy niezależną organizacją i sami decydujemy, kogo zapraszamy.
- Informowaliśmy, że nie będą państwo wpuszczeni - dodał.
Odpowiedź redakcji TVN24
Redakcja TVN24 wysłała pismo do organizatorów, podkreślając nasze konstytucyjne prawo do informowania i konstytucyjne prawo Polaków do bycia poinformowanymi.
O zasadzie wolności poglądów mówi artykuł 54 konstytucji, którego pierwszy ustęp brzmi: "Każdemu zapewnia się wolność wyrażania swoich poglądów oraz pozyskiwania i rozpowszechniania informacji".
Drugi ustęp zakazuje m.in. cenzury prewencyjnej środków społecznego przekazu.
1. Każdemu zapewnia się wolność wyrażania swoich poglądów oraz pozyskiwania i rozpowszechniania informacji. 2. Cenzura prewencyjna środków społecznego przekazu oraz koncesjonowanie prasy są zakazane. Ustawa może wprowadzić obowiązek uprzedniego uzyskania koncesji na prowadzenie stacji radiowej lub telewizyjnej. Art. 54 Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej
Autor: js, akw / Źródło: tvn24.pl, TVN24, Gazeta Wyborcza