- Fałszywy alarm - według najświeższych informacji nie odnaleziono jeszcze czarnej skrzynki z samolotu CASA, który rozbił się w czwartek - poinformował rzecznik sił powietrznych ppłk Wiesław Grzegorzewski. W katastrofie zginęło 20 osób.
W wypadku zginęli m.in. dowódca 1. Brygady Lotnictwa Taktycznego w Świdwinie - gen. bryg. pilot Andrzej Andrzejewski i dowódca 12. Bazy Lotniczej w Mirosławcu - płk pilot Jerzy Piłat - poinformował szef MON Bogdan Klich. Pełna lista ofiar jest już w MON. Minister Bogdan Klich zdecyduje, kiedy ją ujawnić.
Wcześniej wojsko nie chciało podać nazwisk ofiar - czekano aż poinformowane zostaną rodziny. - Proszę mnie zrozumieć, to dla wojska wielka tragedia. Tu się wszyscy znamy - tłumaczył przekazujący informacje mjr Ziółkowski. - Nadal powiadamiamy rodziny - powiedział. Major dodał, że rodziny zostaną otoczone opieką ze strony armii. Wojskowy nie podał liczby ofiar, ponieważ na miejscu katastrofy nadal trwa zabezpieczanie śladów.
"Samolot był sprawny" Według Ziółkowskiego samolot był w pełni sprawny i na gwarancji, nie było z nim żadnych problemów. - Procedury w lotnictwie są takie, że ten samolot niesprawny by nie wystartował. Mechanicy nie dopuściliby go, jednak urządzenie mechaniczne może się popsuć na wiele sposobów - mówił wojskowy, który nie chciał spekulować, czy przyczyną tragedii mógł być błąd pilota.
Według rzecznika Sił Powietrznych załoga nie zgłaszała przed lądowaniem żadnych problemów. Samolot, którym leciała, o numerze bocznym 019, był jedną z najnowszych jednostek transportowych w polskich Siłach Powietrznych - został wyprodukowany w 2007 roku a przyjęty został na wyposażenie Sił Zbrojnych RP w sierpniu 2007 roku. Osiągnął nalot 393 godzin, a 29 listopada 2007 roku przeszedł pierwszą okresową obsługę techniczną. Samolot był na gwarancji - obejmowała ona 2 lata eksploatacji lub 600 godzin nalotu. Lądował od początku eksploatacji 323 razy, silniki przepracowały 334 godziny i 42 minuty, były na gwarancji do 16 lipca 2009 roku.
Komisja bada przyczyny katastrofy Na miejsce tragedii udała się Komisja Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego, której przewodniczy płk Zbigniew Drozdowski. Są tam również prokuratorzy wojskowi. Po katastrofie dowódca Sił Powietrznych podjął decyzję o wstrzymaniu do odwołania lotów samolotów tego typu, także tych znajdujących się obecnie za granicą.
Wcześniej ppłk Grzegorzewski informował o 18 lub 19 ofiarach. Według rzecznika, rozbieżność mogła wyniknąć z błędu na liście pasażerów lub tego, że któryś z pasażerów zmienił zdanie, czy wysiada podczas międzylądowania, czy leci na kolejne lotnisko.Ofiary katastrofy to przede wszystkim żołnierze Sił Powietrznych, którzy uczestniczyli w konferencji Bezpieczeństwo Lotów.
Czteroosobowa załoga samolotu służyła w 13. Eskadrze Lotnictwa Transportowego w Krakowie - Balicach. - Byli to bardzo doświadczeni piloci, którzy wcześniej wykonywali loty do Afganistanu, Iraku czy na Bałkany - mówił rzecznik 8. Bazy Lotniczej w Krakowie-Balicach kpt. Piotr Jaszczuk. - Byli szkoleni za granicą, w tym w Hiszpanii, gdzie produkowane są samoloty CASA - dodał.
Jak doszło do tragedii Samolot CASA C-295M rozbił się koło lotniska w Mirosławcu około godz. 19.07. Katastrofy nikt nie przeżył. Samolot leciał z Warszawy, lądował w Powidzu, Krzesinach, miał lądować w Mirosławcu i potem w Świdwinie. Ostatecznym miejscem przeznaczenia był Kraków.
Z informacji Państwowej Straży Pożarnej wynika, że samolot spadł z ok 200 metrów nad lasem. Według innej wersji mógł on zahaczyć o drzewa podczas próby lądowania - ta ewentualność została już jednak wykluczona. - Do pasa lotniska brakowało mu kilkanaście sekund - mówił w TVN24 mjr Bogdan Ziółkowski. Wojskowy nie chciał spekulować na temat przyczyn katastrofy.
Na miejsce katastrofy jako pierwsze dotarły dwie jednostki wojskowej straży pożarnej z lotniska w Mirosławcu. Akcja ratownicza była bardzo trudna. - Jest ciemno, to obszar zalesiony. Szczątki samolotu rozrzucone są w odległości kilkudziesięciu metrów - relacjonował rzecznik Państwowej Straży Pożarnej Paweł Frątczak. Strażacy po niecałej godzinie ugasili wrak samolotu i wrócili do bazy. - Wojsko odcięło teren i cywilna straż pożarna nie ma dostępu do samolotu - powiedział gazecie.pl oficer dyżurny komendy straży pożarnej z Wałcza.
Czy służby zareagowały poprawnie? Jak dowiedziała się nieoficjalnie PAP ze źródeł zbliżonych do służb medycznych, wojsko nie poinformowało o katastrofie służb ratowniczych. Ratownicy pogotowia mieli się dowiedzieć o wypadku przez przypadek i bez powiadomienia udali się na miejsce tragedii - dowiedziała się PAP. Te informacje zdementował na antenie TVN24 gen. Janusz Skulich. - Tu nie ma żadnej kontrowersji. Krajowe Centrum Koordynacji Ratownictwa dostało z dwóch różnych źródeł informację o zaginięciu samolotu i ta informacja została przekazana do służb w Szczecinie - mówił generał.
Wcześniej wątpliwości co do prawidłowości powiadamiania służb cywilnych wyrażali przedstawiciele pogotowia. - Chcę poinformować wojewodę o zaistniałej sytuacji dotyczącej systemu powiadamiania służb ratunkowych - powiedział Roman Pałka, dyrektor Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego w Szczecinie. Odmówił szczegółowych informacji w tej sprawie.
Decyzję o poinformowaniu służb cywilnych podejmuje dowódca na miejscu katastrofy mówił w TVN24 gen. Stanisław Koziej. - Jeżeli wojskowe służby ratownicze były wystarczające, to dowódca mógł odwołać służby cywilne, ale z daleka trudno o tym spekulować - mówił generał.
Na miejsce tragedii dotarły karetki z okolicznych szpitali, ale zostały one odesłane. Nie podjęły nawet akcji ratowniczej mówiła w TVN24 Monika Bąk, rzecznik wojewódzkiej stacji pogotowia ratunkowego. - Na miejsce dojechały 4 zespoły, były tam też dwie karetki wojskowe - stwierdziła Bąk. - Ratownicy znaleźli siedem ciał. Istniało prawdopodobieństwo, że ofiar będzie więcej. Po 40 minutach nasze karetki zostały wycofane - powiedziała.
Zużyte samoloty?
15 styczna "Rzeczpospolita" informowała, że Żandarmeria Wojskowa interesuje się sprawą serwisowania wojskowych samolotów transportowych CASA.
Polska armia ma dziesięć samolotów CASA C295M. Tylko sześć z nich jest w tej chwili sprawnych. Reszta przechodzi gruntowne remonty i naprawy. A to jedyne samoloty, które zapewniają most powietrzny między Polską, a naszymi kontyngentami wojskowymi w Iraku i Afganistanie. Maszyny latają praktycznie bez przerwy. W 2007 r. już w czerwcu wykorzystały przysługujące im limity lotów wojskowych. Tak intensywna eksploatacja maszyn powoduje, że ulegają awariom i usterkom. Także częściej niż zakładano siedem lat temu - podczas zakupu - maszyny muszą przechodzić przeglądy techniczne informowała tydzień temu "Rzeczpospolita".
W dniu 23 stycznia br. o godz. 19:07 podczas podejścia do lądowania na lotnisku Mirosławiec miała miejsce katastrofa samolotu CASA C-295M z 13. eskadry lotnictwa transportowego z Krakowa o numerze bocznym 019. Samolot odbywał lot po zaplanowanej trasie: Warszawa - Powidz - Poznań - Krzesiny - Mirosławiec - Świdwin - Kraków. Na jego pokładzie znajdowało się w chwili wypadku 19 osób. O godzinie 19:20 służby dyżurne 12. Bazy Lotniczej w Mirosławcu poinformowały szpital w Wałczu o zdarzeniu. O godzinie 19:50 na miejscu katastrofy były trzy karetki pogotowia z Wałcza oraz dwie wojskowe karetki z Mirosławca. Na miejscu katastrofy trwa akcja ratunkowa, którą bezpośrednio kieruje zastępca Dowódcy 12 Bazy Lotniczej w Mirosławcu ppłk Zbigniew Wolewicz. Rodziny ofiar wypadku zostały otoczone opieką. Na miejsce udała się Komisja Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego, której przewodniczy płk Zbigniew Drozdowski. Miejsce katastrofy zostało zabezpieczone przez Żandarmerię Wojskową. Na miejsce wypadku udali się również prokuratorzy wojskowi. Decyzją Dowódcy Sił Powietrznych gen. broni pil. Andrzeja Błasika, wszystkie samoloty CASA C-295M zostały zawieszone w lotach - do odwołania. Samolot CASA C-295M o numerze bocznym 019 to jeden z najnowszych samolotów transportowych w polskich Siłach Powietrznych - został wyprodukowany w 2007 roku a przyjęty został na wyposażenie Sił Zbrojnych RP 01 sierpnia 2007 roku. Osiągnął nalot 393 godzin a 29 listopada 2007 roku przeszedł pierwszą okresową obsługę techniczną. Samolot był na gwarancji - obejmowała ona 2 lata eksploatacji lub 600 godzin nalotu. Rzecznik Prasowy Dowództwa Sił Powietrznych, ppłk Wiesław Grzegorzewski. Kominikat z godz. 1:10
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24