Z całą pewnością to, co nazywamy niepewnością, zachwianiem jakiegoś porządku, dotknęło wszystkich - stwierdziła w "Faktach po Faktach" psycholog Ewa Woydyłło-Osiatyńska. Terapeutka mówiła o tym, jak pandemia wpłynęła i wpływa na kondycję psychiczną Polaków. - To jest cały łańcuch przeżyć, z którymi ludzie są bezradni, zostawieni sami sobie ze względu na izolację - dodała.
- Pandemia już uderzyła w nasze dusze, serca i psychikę. Może nie wszyscy to odczuwają już w tej chwili bardzo intensywnie, ale mamy stres oraz strach, który towarzyszy temu całemu dziwnemu zjawisku do tej pory u nas niedoświadczonemu przez żyjące pokolenia - powiedziała dr Ewa Woydyłło-Osiatyńska. - Wobec tego, pewnie będzie to narastać - dodała.
Terapeutka stwierdziła, że "już teraz mamy falę depresyjnych, szalenie przygnębionych, smutnych ludzi". - To coś, co się słyszy w kontaktach osobistych, niekoniecznie bliskich, ale znajomych znajomych. Poza tym ja w swoim zawodzie mam dostęp do ludzi, którzy piszą, dzwonią czy szukają kontaktu właśnie z tego powodu - powiedziała.
- Z całą pewnością to, co nazywamy niepewnością, zachwianiem jakiegoś porządku, dotknęło wszystkich - powiedziała Woydyłło-Osiatyńska. - Nawet, jeżeli potrafimy sobie poradzić aktualnie to na pewno cena jest taka, że nie wiemy, jak będzie jutro, co będzie w najbliższej przyszłości, latem, w wakacje - dodała.
Psycholog zwróciła uwagę na potrzebę pomocy psychologicznej dla pracowników ochrony zdrowia. - Myślę, że jeszcze jeden front jest niesłychanie wrażliwy na wszelkiego rodzaju zagrożenia dotyczące zdrowia psychicznego. To przeciążona służba zdrowia, która bezpośrednio zajmuje się ratowaniem życia - podkreśliła Woydyłło-Osiatyńska.
Stwierdziła, że taka pomoc psychologiczna "praktycznie nie istnieje".
Woydyłło-Osiatyńska: depresja nie jest chorobą mózgu
Psycholog wyjaśniła w "Faktach po Faktach", że "depresja nie jest chorobą mózgu, czyli taką, która endogennie powoduje, że człowiek nie jest zdolny do funkcjonowania". - Tylko pod wpływem trudnej sytuacji, gdy nie można uzyskać wsparcia, to rzeczywiście zamienia się w smutek, lęk, strach, przygnębienie - mówiła Woydyłło-Osiatyńska.
Dodała, że "rzecz, która jest powszednią kondycją człowieka, czyli reagowanie na różne trudności, przechodzi w bardziej pogłębiający się stan załamania, ponieważ nie spotyka się z troską". - Gdy stanie się długotrwały, musimy to leczyć jak ciężką chorobę, o której wiemy, że dzisiaj zagraża wielu ludziom - mówiła.
"Rozmawiamy o tym, że ci ludzie boją się wrócić do pracy"
- To jest cały łańcuch przeżyć, z którymi ludzie są bezradni, zostawieni sami sobie ze względu na izolację. Ja prowadzę spotkania online ze sporą grupą osób z całej Polski. Rozmawiamy o tym, że ci ludzie boją się wrócić do pracy - powiedziała.
- Jest jakaś paradoksalna sytuacja, ponieważ stosunki pracy okazały się tak napięte i niedobre. Gdy normalnie toczyły się te koleje losu bez jakiegoś zakłócenia, to wszyscy byli przystosowani, mogli sobie narzekać, ale właściwie radzili sobie. Teraz to, jak w szkle powiększającym, wyszły bardzo niedobre stosunki między zwierzchnikami a podwładnymi. To też jest niesamowicie groźna sytuacja, ponieważ ludzie się boją - dodała psycholog.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24