My nie unikamy trudnych decyzji i pokazaliśmy to, gdy wprowadzaliśmy odważne zmiany, które dziś PiS chce populistycznie cofnąć - stwierdziła w "Faktach po Faktach" premier Ewa Kopacz. Powiedziała także, że referendalne pytania kierują Polskę na tory "drugiej Grecji". Zapowiedziała, że nie poprze plebiscytu, bo to referendum PiS-u, a nie wszystkich Polaków.
Kopacz powiedziała, że prezydent bardzo się spieszył, bo niespełna 5 godzin po jej apelu o rozszerzenie referendum złożył wniosek w Senacie i tym samym zamknął drogę do dopisania pytań.
- Odczytuję to jednoznacznie. W tej chwili pan prezydent oferuje Polakom referendum PiS-u i jednocześnie mówi: moje byłe zaplecze polityczne nie chce brać odpowiedzialności za pewne rozwiązania - powiedziała premier.
"Nie będę popierać państwa jednej partii"
Kopacz stwierdziła, że przypomina jej to sytuację grecką, kiedy premier Aleksis Cipras "populistycznie obiecywał wszystko, co było możliwe", a kiedy okazało się, że Grecja jest na dnie, to "wyszedł i powiedział, że to ludzie zdecydowali".
- Dzisiaj PiS nie chce wziąć odpowiedzialności za rozwiązania, które mają bardzo konkretne konsekwencje finansowe i skutki - stwierdziła. Wyjaśniła, że sprawy, o które prezydent chce zapytać w referendum można rozwiązać po prostu ustawą.
I dodała: - Nie będę popierać państwa jednej partii i referendum, które jest referendum PiS-u .
Jednocześnie przekonywała, że pytania referendalne nie dotyczą "obszaru ustrojowego". - To są pytania, które doprowadzą do drugiej Grecji, jeśli nieodpowiedzialnie będziemy je dzisiaj forować - oświadczyła.
Kopacz: Szydło pilnowała prezydenta
Kopacz powiedziała, że ze zdziwieniem obserwowała, jak obok wnioskodawców referendów w Kancelarii Prezydenta znalazła się wiceprezes PiS Beata Szydło. - Ona była tam po to, żeby dopilnować, żeby pan prezydent broń Boże nie słuchał innych głosów, tylko tych, którzy popierają Prawo i Sprawiedliwość - stwierdziła. Dodała, że politycy PiS stali się rzecznikami prezydenta ws. referendum.
- Politycy PiS przed panem prezydentem ogłosili, że będzie referendum, że będą złożone te trzy pytania. To ja pytam, kto tam tak naprawdę decyduje - pytała Kopacz.
Oświadczyła także, że referendum zaproponowane przez Andrzeja Dudę wcale nie jest motywowane dobrą wolą i chęcią oddania głosu obywatelom. Premier przypomniała, że pracuje w Sejmie od wielu lat. - Pamiętam te projekty obywatelskie, które z poprzednich kadencji były składane do parlamentu, kiedy okazję miał rozpatrywać je klub Prawa i Sprawiedliwości i marszałek z tego klubu i proszę mi wierzyć, że poza jednym żaden z nich nie został rozpatrzony. One były mrożone na poziomie komisji - argumentowała Ewa Kopacz.
"Zawiodłam się na panu prezydencie"
Ewa Kopacz powiedziała, że w dniu zaprzysiężenia prezydenta podeszła do niego, złożyła szczere gratulacje i powiedziała, że wierzy, iż Duda będzie prezydentem wszystkich Polaków. - Dzisiaj niestety czuję zawód i poczucie, że zbyt szybko uwierzyła - powiedziała. - Dzisiaj już mam zupełnie inną opinię.
Kopacz: nie słyszałam jeszcze tak mało precyzyjnego pytania
Premier skomentowała także referendalne pytanie dotyczące wieku emerytalnego, które brzmi: "Czy jest Pan/Pani za obniżeniem wieku emerytalnego i powiązaniem uprawnień emerytalnych ze stażem pracy?".
Powiedziała, że nie słyszała jeszcze tak "mało precyzyjnego pytania w wykonaniu prawnika". - Jaki staż pracy? 10, 20, 50 lat? Tego nie ma w pytaniu. O ile obniżamy ten wiek? O 5, 7, 10 lat? Tego w pytaniu też nie ma - argumentowała.
Bez kontaktu z prezydentem
Kopacz powiedziała, że prezydent nie skontaktował się z nią ws. zarządzonego przez siebie referendum. Ujawniła, że z Kancelarii Prezydenta nie ma odzewu od trzech tygodni, odkąd zabiega o spotkanie rządu z głową państwa. Jej zdaniem potrzeba spotkania merytorycznego, by zablokować skłonność do demagogicznych propozycji, które będą się pojawiać w kampanii.
- Nie ma woli rozmowy z tymi, którzy nie są zadeklarowanymi zwolennikami ani byłego zaplecza politycznego (Andrzeja Dudy - red.), ani pana prezydenta - oświadczyła.
Kopacz: w poniedziałek ustawa dot. lasów państwowych
Według premier "problemem nieprawdziwym" jest stworzenie złudzenia przez PiS, że PO chciała prywatyzować lasy państwowe. - Rozwiążę problem lasów państwowych, składając w poniedziałek projekt ustawy, który będzie procedowany - zapowiedziała. - Jesteśmy głęboko przekonani, że lasy są dobrem ogólnonarodowym i dlatego też to będzie dobry sprawdzian dla PiS-u.
Autor: pk//rzw / Źródło: tvn24