- 14-latka ma prawo do aborcji. To prawo zostało złamane. Pogwałcono jej godność i prawo do prywatności – przekonywała w „Kropce nad I” Kazimiera Szczuka. – Etyka jest ponad prawem. Nie można zabijać niewinnego dziecka – odpowiada Teresa Król z Polskiego Stowarzyszenia Obrońców Życia Człowieka.
Sprawa 14-latki w ciąży podzieliła komentatorów. Zdaniem części, dziewczynka ma prawo usunąć ciążę, a szpitale, które nie chcą przeprowadzić zabiegu, działają nielegalnie. Inni przypominają, że 14-latka często zmieniała zdanie, a do aborcji u małoletniej niezbędna jest jej zgoda.
"14-latka miała prawo do legalnego zabiegu"
- Dziewczynka nie mogła uzyskać dostępu do legalnego zabiegu, dlatego jej mama zadzwoniła do Federacji na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny. Ta załatwiła zabieg w Warszawie, który też się nie odbył, bo nie wiadomo dlaczego zawiadomiono organizacje pro life. Została złamana tajemnica lekarska – oburzała się Kazimiera Szczuka.
Pytana, jak ocenia udział organizacji chrześcijańskiej w całej sprawie, Teresa Król odparła: - O naciskach nic wiem. Jeśli piszemy pisma do szpitala, to o to chodzi, by to dziecko ujrzało światło dzienne. Dlaczego to dziecko, poczęte z miłości, nie ma prawa do życia? – pytała, zwracając uwagę, że gwarantuje to ustawa.
"Matka zmuszała córkę do podpisania zgody"
Według niej, 14-latka była przez matkę zmuszona do podpisania zgody na aborcję. - Pani czyta prasę i wie doskonale, że dziewczynka wysyłała SMSy, że chce urodzić, że rozmawiała z nauczycielami. Matki naciski były najwyraźniej tak wielkie, że zdecydowano, że dziecko się znajdzie w ośrodku opiekuńczym. Widać ma wrażliwsze sumienie. Nie można leczyć krzywdy krzywdą – apelowała Król.
Szczuki nie przekonała. – Pani wiedza na temat tego, co było między nią a jej matką, jaka była jej wola, jest naprawdę zastanawiająca – stwierdziła z przekąsem. – Dziecko jest pod prawną opieką matki. Oczywiście, mogła mieć wątpliwości, ciąża 14-latki jest tragedią. A osadzanie jej w pogotowiu opiekuńczym, bez przesłuchania jej i matki jest krzywdzeniem tej dziewczynki – uważa publicystka.
Według niej, nie można w tym przypadku mówić o nakłanianiu do aborcji. - Gdzie granica między rozmową a nakłanianiem? Pisemne zgody obu były złożone – dodała.
"Czy ta matka będzie miała syndrom proaborcyjny?"
Zdaniem Król, odebranie matce córki nie było "nieludzkie", tylko uzasadnione. - Czy ta matka będzie miała syndrom proaborcyjny? Czy jej będzie grozić niepłodność? 30 procent przyczyn niepłodności to przerwanie pierwszej ciąży! – argumentowała. Przypomniała, że stwierdzono prawdopodobieństwo przymuszania dziewczynki do podpisania tej zgody. Sprawę tę bada już prokuratura.
Szczuka przekonywała, że w całej sprawie najważniejsze jest to, że zostało złamane prawo. - Ja nie argumentuję za tym, że aborcja powinna być przeprowadzona. Nie mówię, co dobre, a co złe. Mówię, że aborcja jest legalna, a nie można jej przeprowadzić – argumentowała. -To powtórka z Alicji Tysiąc – dodała. Według niej, zostało naruszone prawo do „do ochrony czci, dobrego imienia” dziecka. - Nagle znikają prawa opiekuńcze matki wobec córki, dziewczynki jako człowieka i zostajemy z płodem pod ochroną państwa i jego instytucji! – oburzała się Szczuka.
Etyka ponad prawem
- W ustawie antyaborcyjnej jest mowa o tym, że kościoły mają prawo się włączyć, jeśli jest taka potrzeba – zwracała uwagę Król. Jej zdaniem nie wiadomo, czy dziewczynka oczekiwała takiej pomocy. Nie widzi też nic złego w tym, że szpitale odmówiły jej aborcji, a organizacje pro-life pisały maile w tej sprawie do dyrekcji tych placówek. – Etyka jest ponad prawem. Prawo ma również funkcję wychowującą – stwierdziła.
- Trzeba odnieść się do tego, co dobre i złe. Nie należy od tego uciekać. Zabójstwo człowieka zawsze będzie złe – podsumowała Król.
Prokuratura: nie napisaliśmy "gwałt"
Sprawę 14-latki nagłośniła "Gazeta Wyborcza". W sobotnim tekście napisała, że dziewczyna padła ofiarą gwałtu, jednak uniemożliwiono jej dokonanie aborcji. Do zabiegu nie doszło, bo - jak twierdziła "Wyborcza" - zapobiegli temu księża i działaczki organizacji antyaborcyjnych. Mieli oni jeździć za dziewczyną po kolejnych szpitalach, osaczać i przekonywać dziewczynę, by odstąpiła od zabiegu.
Potem okazało się jednak, że 14-letnia Agata nie jest ofiarą gwałtu. "Wpadła" z rówieśnikiem. Doniesienia dziennikarzy prostowała prokuratura: - Napisaliśmy, że zachodzi wysokie prawdopodobieństwo, że ciąża jest wynikiem czynu zabronionego - obcowania płciowego z osobą poniżej 15 lat - tłumaczy. Na tej podstawie gazeta doszła do wniosku, że chodzi o gwałt.
Źródło: TVN24, Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: Spór o prawo do aborcji u 14-latki\TVN24