Były minister skarbu Emil Wąsacz został w poniedziałek uniewinniony przez Sąd Rejonowy dla Warszawy-Śródmieścia. Był oskarżany o niedopełnienie w 1999 roku obowiązków przy prywatyzacji PZU, a postępowanie w tej sprawie ciągnęło się 15 lat. Sąd ocenił, iż "jest oczywiste, że oskarżony działał na korzyść Skarbu Państwa". - Sąd ma nadzieję, że wyrok w tej sprawie będzie dowodem - nie tylko dla oskarżonego czy dla sądu, ale dla wszystkich osób, które zostały o coś niesłusznie oskarżone - że choć czasem długo przyjdzie nam czekać na sprawiedliwość, to ostatecznie ten moment nadejdzie - mówiła sędzia Marta Pilśnik.
Proces karny, w którym byłemu ministrowi skarbu w rządzie Jerzego Buzka Emilowi Wąsaczowi groziło do 10 lat więzienia, rozpoczął się w lutym 2017 r., a zakończył w listopadzie tego roku. Całe postępowanie ma zaś 15-letnią historię. Prokuratura badała prywatyzację PZU od stycznia 2005 r. Gdy proces się rozpoczynał, sąd zapewniał, że będzie się starał, aby postępowanie toczyło się szybko.
Prokuratura zawnioskowała w listopadzie o karę pozbawienia wolności w zawieszeniu i wysoką grzywnę. Obrona chciała uniewinnienia swojego klienta, a sam Wąsacz zapewniał, że prywatyzację przeprowadził "w sposób absolutnie na korzyść Skarbu Państwa".
Emil Wąsacz uniewinniony
W poniedziałek Sąd Rejonowy dla Warszawy-Śródmieścia zdecydował o uniewinnieniu Wąsacza. W trwającym niemal półtorej godziny ustnym uzasadnieniu wyroku sędzia Marta Pilśnik wskazywała, że Wąsacz działał zgodnie z uchwałą kierunkową Rady Ministrów dotyczącą prywatyzacji PZU.
- Sąd nie dostrzega żadnej podstawy, ani by stwierdzić, że oskarżony nie dopełnił obowiązków, ani by stwierdzić, że miał działać na szkodę interesu publicznego (...). W ocenie sądu jest oczywiste, że oskarżony działał na korzyść Skarbu Państwa - podkreśliła.
Wskazywała, że na postawienie Wąsacza przed sądem złożyło się kilka czynników. - Najważniejszym chyba było niezrozumienie istoty sprawy. Wydaje się sądowi, że gdyby w odbiorze społecznym było dla wszystkich jasne, że PZU było bankrutem na skraju likwidacji i że konieczne jest wprowadzenie inwestora strategicznego do spółki (...), to pan oskarżony nigdy by nie stanął przed sądem - podkreślała sędzia.
"De facto od 20 lat odbywa już karę, chociaż nigdy nie został skazany"
Sąd zaznaczył ponadto, że aktu oskarżenia nie skierowano wobec żadnej z osób doradzających byłemu ministrowi, a ten podejmował przecież decyzje zgodne z ich rekomendacjami.
- Sąd jest pod dużym wrażeniem postawy pana oskarżonego, który de facto od 20 lat odbywa już karę, chociaż nigdy nie został skazany. Bardzo duże wrażenie zrobiła pokora pana oskarżonego w oczekiwaniu na ten wyrok - mówiła sędzia Pilśnik. - Sąd ma nadzieję, że wyrok w tej sprawie będzie dowodem - nie tylko dla oskarżonego czy dla sądu, ale dla wszystkich osób, które zostały o coś niesłusznie oskarżone (...) - że choć czasem długo przyjdzie nam czekać na sprawiedliwość, to ostatecznie ten moment nadejdzie - podsumowała.
Wąsacz: słowa pani sędzi najlepiej oddają to, co mnie spotkało
Były minister skarbu po ogłoszeniu wyroku powiedział dziennikarzom, że spodziewał się takiego rozstrzygnięcia, jednak - jak podkreślał - "zawsze jest pewien element niepewności" .
- Myślę, że słowa pani sędzi najlepiej oddają to, co mnie spotkało - powiedział Wąsacz. Przyznał, że faktycznie czuł się tak, jakby odbywał karę mimo braku faktycznego skazania. - Miałem okazję spotykać się w różnych miejscach, z tyłu słysząc głosy: to jest właśnie ten złodziej z Warszawy - mówił.
Prywatyzacja PZU i zarzuty dla Emila Wąsacza
Wąsaczowi postawiono zarzuty we wrześniu 2006 r. Były minister został zatrzymany przez policję na zlecenie prokuratury. Nie przyznawał się do winy i mówił o politycznym tle sprawy. Powodem zatrzymania miała być informacja o próbie jego rzekomej ucieczki za granicę. Wąsacz przyznawał, że miał zamiar opuścić kraj, ponieważ chciał jechać na wycieczkę z wnukiem i synem do Tybetu. Później sąd uznał jego zatrzymanie za bezzasadne, a Wąsacz wywalczył odszkodowanie z tego tytułu.
W 2010 roku ówczesna Prokuratura Apelacyjna w Gdańsku oskarżyła Wąsacza o niedopełnienie obowiązków ochrony interesów Skarbu Państwa przy prywatyzacji PZU w 1999 roku w celu osiągnięcia korzyści majątkowej lub osobistej. Zdaniem śledczych Wąsacz akceptował działania w celu osiągnięcia korzyści majątkowej przez Eureko oraz BIG Bank Gdański, co miało przynieść szkodę interesowi publicznemu.
Wąsacz miał m.in. odstąpić od "negocjacji równoległych z drugim oferentem", nie podjąć działań, które dawałyby możliwość uzyskania wyższej ceny za sprzedawane akcje PZU i w procesie prywatyzacji doprowadzić do wyboru oferty, która "nie była najkorzystniejsza" oraz do przyjęcia umowy sprzedaży niekorzystnej dla Skarbu Państwa.
Niezależnie od procesu karnego w sprawie toczyło się postępowanie przed Trybunałem Stanu. Wstępny wniosek o pociągnięcie Wąsacza do odpowiedzialności konstytucyjnej trafił do marszałka Sejmu w kwietniu 2002 r. Ostatecznie w lipcu 2019 r. Trybunał Stanu w składzie pięciorga sędziów postanowił o umorzeniu sprawy. Jak wskazano, wszystkie przedstawione mu zarzuty przedawniły się w kwietniu 2012 r.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24