Przedstawiciele władz wielokrotnie podkreślali, jak ważny jest polski przemysł zbrojeniowy i eksport jego produktów. Jednak według najnowszych danych w 2016 roku sprzedaliśmy za granicę mniej uzbrojenia niż rok i dwa lata wcześniej. Nie ma pewności, kiedy to się zmieni, choć jak mówią eksperci, jest pewna nadzieja.
Najnowsze dane opublikowało Ministerstwo Spraw Zagranicznych, nadzorujące eksport uzbrojenia z Polski. W raporcie obejmującym rok 2016 jego autorzy sami stwierdzają, że jest on "niewielki".
W 2016 roku Polska wyeksportowała uzbrojenie za łącznie 382.901.734 euro. Dla porównania - Czesi osiągnęli wynik w postaci 700 milionów euro przy gospodarce ponad dwa razy mniejszej od polskiej. - Tam jest silne wsparcie rządu dla firm zbrojeniowych, a to ma wielkie znacznie - tłumaczy Remigiusz Wilk, redaktor naczelny magazynu "MilMag".
"Rząd przykłada wielką wagę"
W Polsce takiego silnego wsparcia jeszcze nie ma, pomimo deklaracji ze strony władz, że dobro przemysłu zbrojeniowego jest im bliskie, a eksport uzbrojenia ma duże znaczenie.
- Zależy nam, by przemysł obronny był podziwiany tak samo, jak polscy żołnierze - stwierdził rok temu wicepremier Mateusz Morawiecki. Na początku września tego roku Antoni Macierewicz deklarował z kolei na targach zbrojeniowych w Kielcach, że "rząd przykłada wielką wagę do przemysłu obronnego".
Ze strony państwowej Polskiej Grupy Zbrojeniowej padają zapewniania, że eksport ma wielkie znaczenie i trwają prace nad jego zwiększeniem. W Kielcach jej prezes Lew Mirski deklarował, że "już są efekty pełnej mobilizacji eksportowej".
Choć PGZ chwali się zwiększeniem w 2016 roku swojego eksportu o 39 procent względem roku poprzedniego (do 125 mln euro), to z danych opublikowanych przez MSZ widać, że w skali całej branży już tak dobrze nie jest.
Zahamowanie kilkuletniego wzrostu
Wynik z 2016 rok był nawet gorszy niż z 2015 roku, kiedy wyeksportowano uzbrojenie warte 420 milionów euro, a nawet z 2014 roku, kiedy osiągnięto wynik 395 milionów euro. Sprzedaż sprzętu za 382 miliony euro w 2016 roku jest więc zahamowaniem trwającego od 2013 wzrostu.
Autorzy raportu MSZ zaznaczyli, że firmy zbrojeniowe występują o pozwolenia na eksport uzbrojenia za znacznie większe kwoty, ale potem faktycznie sprzedają mniej. W 2016 roku wystąpiono o licencje na 1,2 miliarda euro. Faktycznie wykorzystano je w 1/4. MSZ podkreśla, że ta rozbieżność jest "zaskakująco wysoka", jednak nie jest w stanie stwierdzić, dlaczego. Być może firmy przesunęły realizację kontraktów na rok 2017.
Podkreślono również, że polski eksport uzbrojenia jest zawyżany przez zagraniczne koncerny posiadające w Polsce fabryki. Chodzi o Leonardo z zakładami PZL Świdnik i Lockheed Martin z PZL Mielec. W obu tych fabrykach powstają różne podzespoły, wysyłane potem za granicę do innych zakładów tej samej firmy. Jest to więc eksport polskiego uzbrojenia tylko teoretycznie.
"Trudno wskazać regularne prawidłowości"
Nie licząc kategorii, do której zalicza się wewnętrzna wymiana w ramach koncernów, wyniki polskiego przemysłu zbrojeniowego robią się już bardzo blade. Trzeba bowiem odjąć około 200 milionów euro. Zostaje więc około 182 milionów, wynik prawie czterokrotnie gorszy od wyniku, jaki osiągnęli Czesi.
Autorzy raportu MSZ podkreślili, że sytuacja jest jeszcze gorsza. "Konieczne jest przy tym przypomnienie, że niemałą część tej kwoty uzyskano nie z eksportu nowych wyrobów krajowego przemysłu, ale z wyprzedaży zbędnego sprzętu z magazynów wojskowych, a także z reeksportu" - stwierdzono.
Z informacji ujawnionych przez MSZ wynika, że w całym 2016 roku polski przemysł zrealizował właściwie tylko cztery większe kontrakty na nowoczesny sprzęt swojej produkcji. Do Zjednoczonych Emiratów Arabskich wyeksportowano 40 transporterów Rosomak (polska firma Rosomak S.A. była poddostawcą fińskiej firmy Patria, która zdobyła zamówienie; Polacy wykonali podwozia bez uzbrojenia), a do USA, Indonezji i na Litwę po kilkanaście-kilkadziesiąt ręcznych rakiet przeciwlotniczych Grom.
Według MSZ trudno przewidzieć, czy w przyszłości będzie lepiej. "Trudno jest wskazać regularne prawidłowości w dynamice polskiego eksportu. Jest to wynikiem jego niewielkich wartości, co skutkuje często znaczną dodatnią lub ujemną dynamiką w przypadku uzyskania lub utracenia jednego, nawet nieznacznie większego kontraktu" - stwierdzili autorzy raportu.
Problemy znane, ale nie rozwiązane
Dlaczego jest tak źle? Eksperci wymieniają całą litanię problemów, będących efektem lat zaniedbań. Tomasz Dmitruk z portalu "Dziennik Zbrojny" mówi choćby o mentalność osób, które kierują lub kierowały niektórymi polskimi firmami zbrojeniowymi. - Przekonanie, że eksport jest zbędny i wystarczy produkcja dla polskiego wojska. Tu potrzeba pracy u podstaw - tłumaczył.
Ekspert przytacza słowa wiceministra obrony narodowej Bartosza Kownackiego, który jako przykład mentalności wymagającej zmian podał producenta radarów PIT-Radwar. - Firma miała otrzymać zapytanie o możliwość zakupu uzbrojenia od państwa z Bliskiego Wschodu. Nikt nawet nie zadał sobie trudu, aby na nie choćby odpowiedzieć - wskazał Dmitruk.
Efektem lat takiego nastawienia jest brak czegoś, co Dmitruk nazywa "infrastrukturą eksportu". - Trzeba ją zbudować, a to może trwać latami - wyjaśniał. Chodzi między innymi o wsparcie polityków i urzędników, co ma znaczenie przy kontraktach zbrojeniowych.
- Dotychczas trudno było o ważnych polityków na zagranicznych targach zbrojeniowych. Natomiast ich obecność oraz towarzyszącej im delegacji złożonej z wojskowych zapewnia zupełnie inny poziom rozmów z potencjalnym nabywcą - podkreślił Dmitruk. Teraz na targach coraz częściej pojawia się wspomniany wiceminister Kownacki.
Brak zaangażowania i zrozumienia
Perspektywy nie są wyłącznie złe. Jak stwierdził Remigiusz Wilk, są polskie firmy z powodzeniem sprzedające swoje wyroby za granicę. Wymienia państwowe Dezamet, Mesko, Nitrochem i Zakłady Mechaniczne Tarnów oraz prywatne WB Electronics. - Potencjał jest - przekonywał i tłumaczył, że dopiero w ostatnich latach zaczęto przywiązywać większą wagę do eksportu, a jego rozkręcenie to proces wymagający czasu i konsekwencji.
On również podkreśla znaczenie wsparcia politycznego. - Brakuje mocnego zaangażowania polityków. Jakieś działania są, ale to musi być konsekwentne i ciągłe. Nie z doskoku - wskazał Wilk. Dodał, że brakuje też zrozumienia ze strony wojska, że warto wspierać własny przemysł zbrojeniowy. Zakupienie jakiegoś sprzętu przez własne siły zbrojne, nawet w małych partiach, znacznie podnosi szanse na eksport.
- Nie da się też ukryć, że po prostu brakuje nowoczesnych rozwiązań i produktów. Owszem, są rozwijane, ale to jeszcze przyszłość. Pierwsze dwie dekady III RP to był zapaść i brak inwestycji w przemysł zbrojeniowy. Dopiero w ostatnich latach coś się zmienia - zaznaczył Wilk. Zgodził się z nim Dmitruk, według którego w perspektywie kilku lat Polska może dysponować ciekawym uzbrojeniem na eksport. Jego zdaniem mogą to być na przykład radary czy karabinki MSBS.
- Perspektywy są, ale trzeba je jeszcze wykorzystać - dodał.
Przedstawiciele rządu PiS i państwowego PGZ deklarują, że problemy dostrzegają i pracują nad ich rozwiązaniem. Kiedy będzie widać efekty, nie wiadomo. Wyniki z 2016 roku nie są zadowalające. W tym roku nie pojawiły się jeszcze informacje o podpisaniu istotnych kontraktów eksportowych, a początek 2018 roku coraz bliższy.
Autor: Maciej Kucharczyk / Źródło: tvn24.pl