W nocy z poniedziałku na wtorek na polecenie prokuratury ekshumowano ciało Jolanty Szymanek-Deresz, która zginęła w katastrofie smoleńskiej. Doszło do tego mimo zdecydowanych protestów jej męża, Pawła Deresza.
Na cmentarzu na warszawskich Powązkach pojawiło się siedmiu aktywistów, którzy próbowali nie dopuścić do ekshumacji. Na miejsce została wezwana policja, jej funkcjonariusze wylegitymowali protestujących. Ekshumacja nie została jednak wstrzymana. Jej szczegółów prokuratura nie ujawniła.
To kolejna, 78. ekshumacja ciał ofiar katastrofy w Smoleńsku, zaplanowanych jest kolejnych pięć. Prowadzone są one od jesieni 2016 roku, mimo sprzeciwu części rodzin ofiar. Prokuratura Krajowa tłumaczy, że przepisy Kodeksu postępowania karnego nie przewidują możliwości złożenia zażalenia na decyzję o ekshumacji. Skargi bliskich dwóch ofiar trafiły do Trybunału w Strasburgu.
Deresz: dwa lata się temu sprzeciwiamy
Mąż zmarłej posłanki SLD Jolanty Szymanek-Deresz apelował do zastępcy prokuratora generalnego Marka Pasionka, aby uszanować jego żałobę.
- Wkrótce miną dwa lata, od kiedy zaczęliśmy się temu sprzeciwiać, od czasu kiedy prokurator Pasionek publicznie oświadczył o ekshumacjach. Wystąpiłem wtedy do pana Pasionka z prywatnym listem, apelem, z zapytaniem, czemu mają służyć te ekshumacje. Otrzymałem odpowiedź, że wchodzą one w skład szerszego kręgu działania prokuratury, i że nie ma odwołania od tej decyzji - mówił Paweł Deresz w rozmowie z TVN24.
Jak dodał, "sąd zwrócił się do prokuratury z prośbą o wstrzymanie ekshumacji do czasu odpowiedzi na pytanie sądu skierowane do Trybunału Konstytucyjnego, czy działalność prokuratury w tym przypadku jest zgodna z polską Konstytucją". - To pytanie zostało zadane Trybunałowi 4 kwietnia 2017 roku i do dziś nie otrzymała prokuratura, sąd, a tym bardziej ja odpowiedzi na to pytanie - podkreślił.
Autor: ads//rzw / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24