- Nawet przez myśl w naszej świadomości nie przeszło, że to spotkanie to typowa kampania prezydencka - przyznaje dyrektorka jednej ze szkół w Aleksandrowie Kujawskim, której uczniowie przyszli na wiec poparcia Bronisława Komorowskiego. Niektórzy trzymali tabliczki z hasłem #popieram Komorowskiego. Burmistrz miasta twierdzi, że była to dla nich lekcja wychowania obywatelskiego. Sprawą zajął się resort edukacji, który zlecił kontrolę w szkołach. Szefowa ministerstwa podkreśla, że dzieci nie powinny uczestniczyć w takich imprezach kosztem lekcji.
Bronisław Komorowski kontynuuje objazd kraju "bronkobusem". We wtorek odwiedził województwo kujawsko-pomorskie i Wielkopolskę. Jednym z punktów wizyty było spotkanie z wyborcami na rynku w Aleksandrowie Kujawskim. Tam przywitały go m.in. dzieci z okolicznych szkół i przedszkoli. Niektóre trzymały w rękach tabliczki i flagi z napisem "#popieram Komorowskiego", które otrzymały od wolontariuszy z jego sztabu.
Spotkanie odbyło się przed południem, w czasie, kiedy uczniowie powinni być na lekcjach. Nie wiadomo, czy udział w imprezie odbywał się za wiedzą i zgodą ich rodziców.
Uczniowie pojawili się w filmie będącym relacją z tej wizyty, który sztab prezydenta umieścił w serwisie YouTube. Na Komorowskiego i jego ekipę spadła krytyka dotycząca wykorzystania dzieci w kampanii prezydenckiej.
Lekcja wychowania obywatelskiego?
Jak się okazało, organizatorem spotkania był burmistrz miasta Andrzej Cieśla, który twierdzi, że prezydent zapowiadając swój przyjazd do Aleksandrowa nie wspominał nic o kampanii wyborczej. Tymczasem sam burmistrz stał na wiecu tuż obok głowy państwa. - Zabiegam o państwa głosy, zabiegam o poparcie - mówił wówczas Bronisław Komorowski.
Cieśla uważa, że spotkanie miało dla uczniów charakter lekcji wychowania obywatelskiego.
Renata Golec, dyrektorka szkoły podstawowej nr 1 im. Polskich Podróżników w Aleksandrowie Kujawskim tłumaczy: - Nawet przez myśl w naszej świadomości nie przeszło, że to spotkanie to typowa kampania prezydencka.
Jak poinformował w czwartek Krzysztof Skórzyński, reporter "Faktów" TVN do dyrekcji jak dotąd nie wpłynęły skargi od rodziców.
Minister: dzieci mogą pójść na wiec, ale nie kosztem lekcji
Dziennikarze na Twitterze zapytali szefową resortu edukacji o zaangażowanie dzieci w kampanię wyborczą. Joanna Kluzik-Rostkowska odparła, że dzieci mogą chodzić na wiece kandydatów, ale nie kosztem lekcji.
W późniejszej wymianie zdań minister podkreśliła, że "absolutnie nie jest dopuszczalna sytuacja, w której dzieci mają dzień wolny dlatego, że polityk przyjeżdża ze swoją kampanią" do danej miejscowości. Dodała natomiast, że dopuszczalne jest, by w ramach wychowania obywatelskiego młodzież poszła zobaczyć wiec wyborczy i kandydata. Kluzik-Rostkowska zaapelowała "o umiar i zdrowy rozsądek" do sztabów wyborczych, do kandydatów, dyrektorów i nauczycieli szkół.
@wybranowski @skorzynski Wolno prowadzić kampanie w szk? NIE. Wolno dzieciom chodzić na otwarte wiece kandydatów?TAK. Kosztem lekcji? NIE.
— Joanna Kluzik (@joannakluzik) marzec 12, 2015
MEN zleca kontrolę
Jak poinformowała tvn24.pl rzeczniczka ministerstwa Joanna Dębek, resort edukacji zlecił bydgoskiemu kuratorium oświaty przeprowadzenie kontroli w szkołach w Aleksandrowie Kujawskim. Ma ona wyjaśnić, czy uczniowie rzeczywiście uczestniczyli w spotkaniu z prezydentem w czasie zajęć i czy ich rodzice wyrazili na to zgodę. Wyjaśnieniem sprawy zajmie się delegatura kuratorium we Włocławku.
Tyszkiewicz: nikt tego nie reżyserował
Robert Tyszkiewicz, szef sztabu Bronisława Komorowskiego, pytany przez nas o obecność dzieci na wiecu prezydenta powiedział, że spotkania z wyborcami są otwarte, mają charakter spontaniczny i nie są reżyserowane.
Jak mówił, sztab wyborczy zapewnia m.in. przygotowanie techniczne i oprawę graficzną, natomiast nie ma wpływu na to, kto pojawi się na wiecu. - My nikogo nie zapraszamy. Inicjatorem spotkań są władze samorządowe. Nie mamy wpływu na to, kto i w jakiej formie w nich uczestniczy - przekonywał.
Pytany o kontrolę, jaką prowadzi kuratorium, powiedział: - To nie jest nasza odpowiedzialność - Przyznał, że placówki oświatowe powinny postępować zgodnie z wolą rodziców.
Zapewnił, że kampania Bronisława Komorowskiego jest prowadzona zgodnie z wymaganiami kodeksu wyborczego.
Tomasz Lenz (PO) dodał w rozmowie z dziennikarzem "Faktów" TVN: - Widać, że niektóre osoby tak popierają Bronisława Komorowskiego, że nie zastanawiają się nad tym, że powinno paść pytanie, czy dziecko powinno brać udział w kampanii wyborczej, a powinno brać wtedy, kiedy rodzic popiera kandydata.
Duda: trudno to komentować
Rywal Bronisława Komorowskiego w wyścigu o fotel prezydenta Andrzej Duda, pytany w czwartek o tę sprawę, nie pozostawił na kontrkandydacie suchej nitki. - Dochodzą do mnie takie informacje, że kiedy przyjeżdża pan prezydent Bronisław Komorowski, to lokalne władze z PO wyprowadzają urzędników, pracowników, żeby zrobić frekwencję na placu. Teraz słyszymy o tym, że dzieci są przyprowadzane ze szkół w ramach zajęć po to, żeby budować frekwencję na spotkaniach pana prezydenta. Widocznie w normalnych warunkach ludzie nie chcą przyjść na spotkania z panem prezydentem i Platforma musi się chwytać takich metod - powiedział. - Trudno to komentować, to ocenią wyborcy. W mniejszych miejscowościach ludzie wiedzą co się dzieje, a ludzie są mądrzy, potrafią wyciągać wnioski - dodał.
Autor: db//rzw/tr / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24