Były premier Leszek Miller popiera decyzję Donalda Tuska o wszczęciu procedur odwoławczych szefa CBA. Przyznaje przy tym, że premier powinien pozbyć się Kamińskiego już dwa lata temu. - Nie brakowało wówczas gęsi, które ostrzegały, że człowiek ten nie nadaje się na to stanowisko - tłumaczył Miller.
- Kiedyś gęsi kapitolińskie ocaliły Rzym budząc obrońców na czas, a dwa lata temu nie brakowało gęsi, które ostrzegały, że ten człowiek (Kamiński-red.) nie nadaje się na to stanowisko - mówił w programie "24 godziny". Uzasadniał, że przez dwa lata premier spokojnie znosił działania Kamińskiego mimo, że otrzymywał raporty, z których wyraźnie wynikało, że dochodzi do nadużycia i łamania prawa.
"Premier zaatakował, kiedy go to dotknęło"
- Premier zaatakował wtedy, kiedy ta sprawa dotknęła go osobiście. To niestety całą tę operację czyni mało wiarygodną - przyznaje.
Komentując polityczną burzę w rządowych szeregach Miller przyznał, że premier sam zastawił na siebie pułapkę. - Mówiąc, że oddelegował swoich najlepszych ludzi, jednocześnie wpada w pułapkę, bo daje do zrozumienia, że ci, którzy teraz przyjdą, nie będą już tacy dobrzy. To się musi źle odbić na jakości rządzenia - przyznaje.
"To jest reakcja obronna"
Obecny w studiu były marszałek Sejmu Maciej Płażyński przyznał, że dymisja Kamińskiego to ewidentna reakcja obronna. - Jeśli rzeczywiście premier miał zastrzeżenia, co do przekraczania chociażby granic dozwolonej prowokacji, to na pewno nie teraz. To nie była prowokacja. Nikt nie zarzuca Kamińskiemu i CBA, że oni te dialogi wymyślili - mówił.
eko//mat/k
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24