Minister zdrowia ogłosił swoją dymisję. Stało się to dzień po tym, jak z resortu odszedł wiceminister Janusz Cieszyński. Łukasz Szumowski chce pozostać posłem i wrócić do zawodu lekarza. Opozycja komentuje, że to zorganizowana przez PiS akcja ewakuacyjna, by w sezonie letnim schować niepopularnych polityków. Materiał magazynu "Polska i Świat".
Dla ministra zdrowia, jak widać, to jest odpowiedni moment, by odejść i ogłosić dymisję. Łukasz Szumowski żegna się z resortem, ale nie z życiem publicznym. Wraca do zawodu kardiologa. Nie wycofuje się z polityki. - Nigdzie nie znikam, nie odchodzę, pozostaję posłem - mówi.
Minister zapewnia, że jego decyzja planowana była od miesięcy i konsultowana z premierem Mateuszem Morawieckim, ale w to opozycja nie wierzy. - Te wszystkie sprawy związane z zakupami prowadzonymi przez Ministerstwo Zdrowia, kwestia respiratorów, braku zwróconych środków za niedostarczone respiratory to wszystko obciążało nie tylko politycznie ministra Szumowskiego, ale też pewnie prawnie - twierdzi były wiceminister zdrowia Sławomir Neumann z Koalicji Obywatelskiej.
Liczne afery w związku z epidemią COVID-19
Kolejne afery w ministerstwie ujawniali dziennikarze i posłowie opozycji - między innymi sprawę maseczek bez niezbędnych certyfikatów kupionych od instruktora narciarstwa, przyłbice od właściciela straganu w Zakopanem oraz respiratory od handlarza bronią.
- Ujawniliśmy w TVN24, że kiedy wszystkie kraje Unii Europejskiej dokonywały wspólnych zakupów i mogły wspólnie negocjować zakup respiratorów, to dzień przed podpisaniem umowy w ramach Unii Europejskiej, gdzie moglibyśmy mieć dostęp do nieograniczonej liczby respiratorów, minister Szumowski i minister Cieszyński wybrali podpisanie umowy z człowiekiem, który praktycznie z ulicy wszedł do Ministerstwa Zdrowia - zwraca uwagę dziennikarz tvn24.pl Szymon Jadczak. Śledztwo w tej sprawie prowadzi prokuratura.
- Nie może być tak w Polsce, że minister podpisuje niekorzystne umowy, dokonuje przedpłaty, a kiedy handlarz bronią nie oddaje pieniędzy, respiratory nie przyjeżdżają, maski przyjeżdżają z lewymi certyfikatami, to minister mówi: bardzo dziękuję, było bardzo miło, wszyscy mu dziękują, kwiaty dają, odprowadzają do samochodu, mówią wszystkiego dobrego, a on mówi jeszcze: do zobaczenia na korytarzach sejmowych i nikt nie ponosi za to odpowiedzialności. To jest wręcz nieprawdopodobne - uważa Dariusz Joński z Koalicji Obywatelskiej.
Premier Mateusz Morawiecki odchodzącemu ministrowi dziękuje i jednoznacznie podkreśla, że "to jego samodzielna decyzja, którą chciał podjąć już wcześniej". Coś jednak musiało się wydarzyć w ciągu ostatnich 11 dni. - W takiej sytuacji jak mamy nigdy nie można w ogóle rozmawiać o opuszczaniu okrętu. Ja akurat jestem żeglarzem i sternikiem i wiem, że takich rzeczy się nie robi - mówił Szumowski niespełna dwa tygodnie temu.
"Jako osoba odpowiedzialna za ochronę zdrowia, nie zdał tego egzaminu"
Kazimierz Smoliński z Prawa i Sprawiedliwości podkreśla, że Łukasz Szumowski "zrobił tak dużo i presja była tak duża, że uznał, że wypełnił swoją rolę i czas na odpoczynek". Innego zdania jest wicemarszałek Senatu z Lewicy Gabriela Morawska-Stanecka. - Jeszcze z czasem będziemy dowiadywać się jaka jest skala nieprawidłowości - wskazuje. Opozycja pyta jeszcze o to, jak to jest, że minister zdrowia odchodzi w szczycie pandemii, tuż przed spodziewaną jesienną drugą falą zakażeń?
- Ten minister miał być wielki. Ten minister, któremu wszyscy zaufaliśmy, okazał się całkiem niewiarygodnym politykiem. Być może jest dobrym lekarzem, ale jako osoba odpowiedzialna za finanse publiczne, za ochronę zdrowia, nie zdał tego egzaminu - ocenia Michał Szczerba z Koalicji Obywatelskiej.
Następcy Łukasza Szumowskiego jeszcze nie ma. Mówi się choćby o byłym marszałku Senatu Stanisławie Karczewskim. Premier ma ogłosić nazwisko do końca tygodnia.
Źródło: TVN24