Dwuletni Adaś, którego losem od kilku dni interesują się prawie wszyscy, wyszedł nocą z domu, bo prawdopodobnie lunatykował. Zjawisko - określane jako zaburzenie snu - sprawia, że ludzie, a zwłaszcza dzieci, mogą w takim stanie mówić, chodzić, wykonywać nawet skomplikowane czynności, a potem nic nie pamiętają, gdyż ich świadomość jest wyłączona. W takim właśnie stanie Adaś przeszedł lodowatą rzekę i przetrwał noc na mrozie. O tym w materiale "Polski i Świata".
Rodzice Adasia czuwają przy nim, gdy tylko mogą, a mogą dwa razy dziennie, bo chłopiec wciąż jest na oddziale intensywnej terapii. Jednocześnie próbują odpowiedzieć sobie na pytanie, jak to się stało, że ich synek w środku nocy wyszedł z domu babci i w samych skarpetkach oraz koszulce przemaszerował prawie 700 metrów.
Lekarze podejrzewają, że mógł spać, lunatykować.
W pewnym sensie jest to norma. Wiele się dzieci się tak zachowuje - mówi prof. Janusz Skalski, kardiochirurg ze szpitala dziecięcego w Krakowie-Prokocimiu. I dodaje, że wtedy jest mniejsze zapotrzebowanie na tlen. Okazuje się, że to mogło nawet mieć pozytywny wpływ na jego układ nerwowy. - Wiadomo, że sen to nie jest zupełne wyłącznie mózgu, on pracuje na zwolnionych obrotach i potrzebuje mniej tlenu - wyjaśnia Jerzy Bajko, neurochirurg, neurolog. A lunatykowanie to zaburzenie, które pojawia się właśnie w głębokiej fazie snu. Więc fakt, że chłopiec spał w pewnym sensie, mógł pomóc w "zakonserwowaniu" mózgu. - Móżdżek ma nadmiar krwi, natomiast strefy bardzo ważne, czyli kora, ciemię, mają obniżony metabolizm - mówi dr Barbara Szal-Karkowska, neurolog dziecięcy.
Ruchy w łóżku
Lunatykują głównie najmłodsi, bo ich mózgi dopiero się kształtują. Szacuje się, że nawet do 10 proc. dzieci może w nocy wykonywać mimowolne ruchy. Np. w łóżku i to jest mniej niebezpieczne. - Natomiast już takie typowe lunatykowanie, czy poruszanie się, zmiana miejsca, przechodzenie z pomieszczenia do pomieszczenia, to jest rzecz jednak rzadka. Występuje nie więcej niż u pięciu procent dzieci - mówi dr Paweł Grzesiowski z Centrum Medycyny Zapobiegawczej i Rehabilitacji. W tych skrajnych przypadkach lekarze zalecają nawet rodzinom, o ile to w ogóle możliwe, by wybierali mieszkania na parterze, by usuwali z trasy dzieci niebezpieczne przedmioty. Lekarze z Prokocimia, gdzie leży mały Adaś, przypominają, że lunatykowanie rzeczywiście mogło pomóc chłopcu przetrwać. Jednak kluczowa w tej historii była mimo wszystko niska temperatura, która najpierw o mało nie zabiła chłopca, a potem pozwoliła przetrwać mózgowi.
Autor: MAC\mtom / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24