Film pokazujący fałszowanie czujników metanu nagrano w innej kopalni, niż podał TVN - zarzuca "Rzeczpospolita". TVN24 nie informował jednak, że został on nagrany na terenie oddziału „Śląsk”, tylko w kopalni "Wujek-Śląsk" - która obejmuje oddział katowicki i ten w Rudzie Śląskiej, gdzie doszło do tragedii. A w obydwu zakładach funkcjonuje ten sam nadzór.
„W piątek TVN wyemitował film, z którego wynikało, że w kopalni zakrywano czujniki metanu, by nie wykazywały przekroczonych stężeń. Ale film, wbrew temu, co twierdziła stacja, nie został nagrany w oddziale kopalni Śląsk w Rudzie Śląskiej, gdzie doszło do tragedii. Pochodził z kopalni Wujek w Katowicach.” – pisze „Rzeczpospolita”.
Tymczasem zarówno TVN24, jak i portal tvn24.pl podawały, że film został nagrany w kopalni "Wujek-Śląsk". Ma ona dwa oddziały. Oba - w Rudzie Śląskiej – Kochłowicach i Katowicach – należą do Katowickiego Holdingu Węglowego (KHW). Dyrekcja jest jedna, te same osoby odpowiadają za czujniki metanowe.
WUG był alarmowany
Nagrania przesłane TVN24, które według autora powstały w kwietniu tego roku, pokazują czujniki metanu wskazujące kilkukrotne przekroczenie norm. Rzeczniczka Wyższego Urzędu Górniczego Edyta Tomaszewska potwierdziła, że nadzór rzeczywiście otrzymał informację o sprawie i 20 kwietnia w obu częściach kopalni "Wujek- Śląsk" - tak w Katowicach jak i w Rudzie Śląskiej – przeprowadził kontrolę, która nie wykazała nieprawidłowości. Jednak górnicy zwracali uwagę, że takie kontrole są wczesniejzapowiadane.
Śledztwo w sprawie tragedii w kopalni "Wujek-Śląsk" prowadzi Prokuratura Okręgowa w Katowicach.
Źródło: tvn24.pl, Rzeczpospolita
Źródło zdjęcia głównego: PAP