Dwa pytony skradzione z chorzowskiego zoo

Pyton królewski - węże tego gatunku zostały skradzione z Chorzowa
Pyton królewski - węże tego gatunku zostały skradzione z Chorzowa
Źródło: tvn24
Dwa pytony królewskie skradziono w noc sylwestrową ze Śląskiego Ogrodu Zoologicznego w Chorzowie - poinformowali w środę przedstawiciele zoo i policja. Sprawca wybił szyby w budynku z terrariami, zabrał zwierzęta i uciekł. W zamian podrzucił do terrarium dwa zaskrońce.

- Złodziej wykorzystał huk petard i fajerwerków, by stłuczenie szkła nie zwróciło niczyjej uwagi. Rano pracownicy zauważyli, że doszło do włamania - powiedziała dyrektorka chorzowskiego zoo Jolanta Kopiec. Według radia ZET sprawca wybił szyby w terrarium punktualnie o północy. Złodzieja przeskakującego ogrodzenie zoo zarejestrowały kamery monitoringu. Straty po włamaniu Kopiec szacuje na 1500 zł. Policja mówi o mniejszej kwocie - 600 zł. Dyrekcja zoo liczy, że złodziej zwróci zwierzęta. Dyrektorka zaznaczyła, że pytony mają specjalne chipy, dlatego trudno będzie je sprzedać.

Jak dodaje Sebastian Holewa, opiekun gadów w chorzowskim zoo, złodziej podrzucił w miejsce pytonów dwa zaskrońce. Według niego, sprawca musiał wiedzieć, gdzie dokładnie przebywają węże i jak zabezpieczone są terraria. Wyjaśnia, że pytony nie są niebezpieczne, nie były też wyjątkowo okazałe. Mierzyły ok. 1,5 metra długości.

Gady mogły nie przeżyćPrzedstawiciele chorzowskiego zoo martwią się, czy pytony nie ucierpiały podczas kradzieży. - Wyjęcie węży z terrarium, w którym jest ponad 25 stopni Celsjusza i wyniesienie ich na podwórze, gdzie temperatura wynosi około zera stopni może się źle skończyć dla zwierząt - podkreśliła Kopiec.Jak powiedziała w rozmowie z TVN24 rzeczniczka chorzowskiej policji Justyna Dziedzic, przyjęto zgłoszenie o kradzieży i skierowano sprawę do prokuratury. Obecnie policja ustala, kim mógł być sprawca lub sprawcy kradzieży. Postępowanie ma toczyć się w sprawie kradzieży z włamaniem.

Dwa pytony skradzione z chorzowskiego zoo

Dwa pytony skradzione z chorzowskiego zoo

Autor: jk/ja / Źródło: PAP, TVN24

Czytaj także: