Andrzej Seremet osobiście zwrócił prokuratorom wniosek o uchylenie immunitetu Antoniego Macierewicza i przedstawił swoją opinię, według której nie można polityka PiS pociągnąć do odpowiedzialności za sprawę WSI. Współautor wniosku zrezygnował z dalszego prowadzenia śledztwa, m.in z powodu odmiennego poglądu od swojego przełożonego, jego koleżanka została odsunięta od postępowań, zaś sprawę Macierewicza umorzył prokurator skierowany z Prokuratury Generalnej. Dziś sąd zdecyduje czy rację miał prokurator generalny, czy odsunięci oskarżyciele.
Pismo Seremeta odebrałem jako ukierunkowanie śledztwa. Tak, by zakończyło się umorzeniem. Generał Marek Dukaczewski, były szef WSI
- Widziałem pismo Seremeta, w którym zwrócił on drugi wniosek o uchylenie immunitetu Macierewicza. Jego pismo odebrałem jako ukierunkowanie śledztwa. Tak, by zakończyło się stwierdzeniem, że raport z weryfikacji WSi nie jest dokumentem w rozumieniu prawa karnego, a szef komisji weryfikacyjnej nie był funkcjonariuszem publicznym i umorzeniem – twierdzi generał Marek Dukaczewski, były szef WSI. Jako pokrzywdzony zapoznał się z dokumentami z akt śledztwa w sprawie działalności Komisji Weryfikacyjnej Wojskowych Służb Informacyjnych.
"Proszę rozważyć"
Dokument podpisany przez Seremeta znajduje się w głównych aktach śledztwa. Jest to pismo zwracające Prokuraturze Apelacyjnej w Warszawie drugi z kolei wniosek o uchylenie immunitetu Antoniemu Macierewiczowi. Nie padają w nim polecenia w rodzaju „należy umorzyć”, są natomiast sformułowania w rodzaju „proszę rozważyć”. Pismo nie jest tajne.
Prokuratorzy Katarzyna Szeska i Krzysztof Kuciński planowali ogłoszenie wielu zarzutów byłemu szefowi Komisji Weryfikacyjnej, m.in. niedopełnienie obowiązków przy tworzeniu raportu z likwidacji WSI i poświadczenie w nim nieprawdy.
Prokuratora obowiązuje kodeks postępowania karnego. Jeżeli uważa, że są wątpliwości wobec materiału dowodowego, które nie upoważniają do skierowania aktu oskarżenia, to powinien umorzyć postępowanie. A nie testować przed sądem człowieka. Andrzej Seremet, prokurator generalny
Pod koniec 2011 roku skierowali pierwszy wniosek o uchylenie poselskiego immunitetu politykowi PiS, by te zarzuty mu ogłosić.
W styczniu 2012 nadzorujący to śledztwo oskarżyciele z Departamentu Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji Prokuratury Generalnej zwrócili wniosek, bo uznali, że jest pełen błędów. Nie padły wtedy jeszcze argumenty mówiące o tym, że Macierewicza nie można pociągnąć do odpowiedzialności.
"Jawna sprzeczność"
Szeska i Kuciński uzupełnili braki i jeszcze raz przesłali wniosek do Prokuratury Generalnej. W marcu dostali pismo podpisane przez prokuratora generalnego Andrzeja Seremeta wraz z jego poglądem, dlaczego Macierewiczowi nie można ogłosić zarzutów za sprawę WSI.
- Pismo było próbą przedstawienia opinii prawnej, interpretacji prawa przez prokuratora generalnego, która w mojej ocenie stała w jawnej sprzeczności z tym, co wynikało z obu wniosków o uchylenie immunitetu i z materiałów śledztwa, do których miałem dostęp – uważa gen. Dukaczewski.
Po pięciu latach prowadzenia śledztwa po raz pierwszy pojawiła się opinia, że sprawy nie ma, bo nie ma prawnej możliwości, aby Macierewiczowi ogłosić zarzuty a potem postawić go przed sądem.
Ze stanowiskiem prokuratora generalnego zgodzili się jego podwładni, a jednocześnie przełożeni Szeskiej i Kucińskiego – nadzorujący sprawę prokuratorzy z Prokuratury Generalnej oraz kierownictwo Prokuratury Apelacyjnej w Warszawie.
Szeska została odsunięta od śledztw, zaczęła zajmować się tylko obsługą spraw przed sądem. Kuciński zrezygnował z dalszego prowadzenia postępowanie w sprawie Antoniego Macierewicza, m.in. ze względu na „odmienny pogląd prawny” od nadzorujących śledztwo prokuratorów, wśród których był także Seremet.
Umorzenie w ciągu miesiąca
W listopadzie 2013 roku sprawę przejął nowy prokurator – Leszek Stryjewski. Oskarżyciel wrócił właśnie do warszawskiej apelacji po ośmiu miesiącach pracy w Prokuraturze Generalnej. Pracował w Departamencie Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji, w którym nadzorowano śledztwo w sprawie Macierewicza.
W końcu grudnia prokurator umorzył je. W połowie uzasadnienia podawał powody, dla których poseł powinien stanąć przed sądem. Ale w drugiej części podzielił argumenty prokuratora generalnego, który twierdził: "Nie doszło do przestępstwa, Macierewicz nie jest funkcjonariuszem publicznym, a raport z działalności Komisji Weryfikacyjnej nie jest dokumentem w rozumieniu art. 271 kodeksu karnego.
Przepis ten mówi, że "funkcjonariusz publiczny lub inna osoba uprawniona do wystawienia dokumentu, która poświadcza w nim nieprawdę co do okoliczności mającej znaczenie prawne, podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5". WIĘCEJ CZYTAJ TUTAJ
"Autonomiczna decyzja"
Czy rzeczywiście stanowisko Seremeta było „ukierunkowaniem śledztwa”? Rzecznik Prokuratory Generalnej zaprzecza. - Decyzja o zakończeniu postępowania w tej sprawie była autonomiczną decyzją niezależnego prokuratora - mówi Mateusz Martyniuk.
I dodaje, że w sprawie są „istotne wątpliwości” dotyczące statusu prawnego przewodniczącego komisji weryfikacyjnej WSI i kończącego jej pracę raportu. - Przepisy prawa nie dają jasnej i kategorycznej odpowiedzi na pytanie, czy przewodniczący komisji był funkcjonariuszem publicznym w rozumieniu art. 231 kk i czy raport jest dokumentem w rozumieniu art.271 kk. Pogląd taki wyraził prokurator generalny, kierownictwo Departamentu ds. Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji PG, a także kierownictwo Prokuratury Apelacyjnej w Warszawie – tłumaczy rzecznik.
Decyzję o umorzeniu do sądu zaskarżył gen. Dukaczewski i 22 innych uznanych za pokrzywdzonych poprzez publikację raportu z likwidacji WSI. Wygrali oni w sądach sprawy cywilne przeciwko Macierewiczowi. Co ciekawe, sądy uznawały w nich, że polityk PiS był funkcjonariuszem publicznym jako szef komisji weryfikacyjnej WSI.
Prokuratura ripostowała jednak, że tylko w rozumieniu prawa cywilnego, a nie karnego. Kwestia umorzenia okazała się na tyle skomplikowana, że Sąd Okręgowy w Warszawie zwrócił się do Sądu Najwyższego z pytaniem, czy Macierewicz był funkcjonariuszem publicznym, a raport dokumentem w rozumieniu prawa karnego.
"Nie wolno testować człowieka przed sądem!"
SN jednak umył ręce i ciężar decyzji przerzucił na Sąd Okręgowy w Warszawie. W poniedziałek, o godzinie 9:30 SO ogłosi czy rację miał Seremet, czy prokuratorzy, którzy chcieli postawić Macierewicza przed sądem.
„To jest interesująca filozofia niektórych mediów: lepiej byłoby, żeby prokurator przetestował przed sądem, czy przewodniczący Komisji Weryfikacyjnej był funkcjonariuszem publicznym, czy nie(…). Prokuratora obowiązuje kodeks postępowania karnego. Jeżeli uważa, że są wątpliwości wobec materiału dowodowego, które nie upoważniają do skierowania aktu oskarżenia, to powinien umorzyć postępowanie. A nie testować przed sądem człowieka!”.
Autor: Maciej Duda / Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: tvn24