Drzewa łamały się wokół niego. Cudem przeżył

Porzucony samochód zauważył reporter TVN24
Porzucony samochód zauważył reporter TVN24
Źródło: tvn24

Gdy nad Bory Tucholskie nadciągnęła trąba powietrzna, był samochodem w lesie. Zatrzymał auto i po prostu czekał, a wokół niego łamały się drzewa. Żadne nie spadło na samochód. - Gdyby któreś uderzyło, już bym nie żył - mówi Ryszard Drążkowski.

Porzucony w lesie samochód z Błękitnego 24 dostrzegł w niedzielę rano reporter TVN24 Mariusz Sidorkiewicz. Auto stało wśród połamanych drzew, zmiecionych przez trąbę powietrzną, która przeszła w okolicy Starej Rzeki.

Reporter zaniepokoił się losem kierowcy. W niedzielę po południu właściciel auta odnalazł się jednak cały i zdrowy.

Okazało się, że nie uciekł przed trąbą pieszo, ale przeczekał atak żywiołu w aucie. - Był huk. Trąba nadeszła, zjechałem z drogi i siedziałem w samochodzie, a wokół drzewa łamaly się i przewracały - opowiada szczęśliwie ocalony Ryszard Drążkowski.

Właściciel porzucił auto w lesie

Właściciel porzucił auto w lesie

"Dostałem drugie życie"

Biorąc pod uwagę fakt, że trąba zniszczyła pas lasu szeroki na kilkaset metrów i długi na 9 kilometrów, pan Ryszard miał niewiarygodne szczęście. Żadne drzewo nie spadło na jego auto. Udało mu się też zabrać je z lasu i wrócić do domu.

- Gdyby mnie uderzyło, już bym nie żył - mówi, przyznając, że dostał od losu drugie życie. - Poobijałem się, jak wysiadłem z samochodu, ale nic mi się nie stało - dodaje.

Autor: jk/k / Źródło: tvn24

Czytaj także: