W DPS-ie w Jordanowie powinien być ktoś z zewnątrz, zapewnić bezpieczeństwo dzieciom. Dokumenty są drugorzędne, można je zbadać za miesiąc - mówił w TVN24 były Rzecznik Praw Dziecka Marek Michalak. Stwierdził, że na miejscu powinien osobiście pojawić się obecny rzecznik, a także "specjaliści z zewnątrz, psychologowie z możliwością zabezpieczenia dzieci".
Portal Wirtualna Polska opublikował w poniedziałek artykuł, w którym napisał o przypadkach znęcania się nad mieszkańcami Domu Pomocy Społecznej w Jordanowie pod Krakowem, którego miały się dopuszczać siostry prezentki prowadzące placówkę oraz inni pracownicy. Wiązanie do łóżek, zamykanie w klatce, bicie mopem - to tylko niektóre kary wymierzane dzieciom z niepełnosprawnościami, o których czytamy w artykule. Informacje o znęcaniu się nad podopiecznymi w Jordanowie ujawniły portalowi pracownice DPS i rodzice dzieci po tym, jak jedna z sióstr miała pobić 13-letnią dziewczynkę.
"Wnikliwe zbadanie sprawy" zapowiedział minister spraw wewnętrznych Mariusz Kamiński. Minister rodziny i polityki społecznej Marlena Maląg powiedziała we wtorek, że "jest prowadzona kontrola przez wojewodę małopolskiego". Rzecznik Praw Dziecka Mikołaj Pawlak stwierdził, że "opisywane przypadki trzeba wnikliwie i szczegółowo sprawdzić".
Michalak: papiery są drugorzędne, najpierw trzeba zabezpieczyć człowieka
Marek Michalak, dyrektor Instytut Praw Dziecka im. Janusza Korczaka i były Rzecznik Praw Dziecka skomentował reakcje władz ws. DPS w Jordanowie. - Powinien tam ktoś być i patrzeć na bezpieczeństwo dzieci, zapewniać to bezpieczeństwo, reagować, jeśli dzieje się coś niewłaściwego - podkreślał.
Dodał, że "papiery są drugorzędne, można je zbadać dzisiaj albo za miesiąc". - Dzisiaj ważne są dzieci i ważne jest to, by nie dochodziło dalej do skandalicznych sytuacji. Sińce, krzyki, wrzaski - to niepojęte - powiedział.
- Słyszę, że rok temu były jakieś informacje i nie zareagowano. Że któraś mama pisała, prosiła. Trzeba to bardzo dokładnie zbadać. Jeżeli ktoś to zamiótł pod dywan, powinien za to ponieść konsekwencje - mówił Michalak.
Jego zdaniem, "gdyby był Rzecznik Praw Dziecka właściwie działający, na pewno by tam był na miejscu osobiście". 13 czerwca - w dniu publikacji artykułu WP - obecny rzecznik Mikołaj Pawlak był w Estonii.
"Są organy państwa, które powinny zareagować"
Michalak podkreślał w TVN24, że "najpierw trzeba zabezpieczyć człowieka, a najmniej człowieka jest w papierach".
- Powinni się tam pojawić specjaliści z zewnątrz, psychologowie z możliwością zabezpieczenia dzieci. To jest placówka podległa staroście, czy wojewodzie. To są organy państwa, które powinny zareagować - podkreślił były rzecznik praw dziecka.
Źródło: TVN24