- Po wprowadzeniu ustawy dotyczącej uposażeń w 2004 roku, piloci i technicy zaczęli odchodzić (ze specpułku). Załamał się system szkoleń, a sytuacja kadrowa robiła się coraz gorsza - powiedział w "Faktach po Faktach" były marszałek Sejmu Ludwik Dorn, komentując opinię biegłych, którzy wskazują, że jedną z przyczyn katastrofy smoleńskiej był rozkład elitarnego 36. Specjalnego Pułku Lotnictwa Transportowego.
Według ekspertyzy biegłych powołanych przez Wojskową Prokuraturę Okręgową w Warszawie, do której dotarli dziennikarze śledczy tvn24.pl załoga Tu-154M nie powinna być dopuszczona do lotu 10 kwietnia 2010 roku. Biegli wyliczają, że dowódca załogi Tu-154M, kapitan Arkadiusz Protasiuk miał minimalne doświadczenie jako pierwszy pilot. Drugi pilot, major Robert Grzywna, wykonał w tej roli tylko trzy loty tupolewem. A nalot na Tu-154M nawigatora Artura Ziętka, wykonany z uprawnieniami - wynosił zero godzin i zero minut. Biegli wskazują, że taki dobór załogi nie był przypadkiem, a jedną z przyczyn katastrofy smoleńskiej był rozkład elitarnego 36. Specjalnego Pułku Lotnictwa Transportowego.
Jak skomentował w "Faktach po Faktach" Ludwik Dorn, jego ta opinia biegłych nie dziwi. - Przed 2010 rokiem przez 5-6 lat działo się absolutnie fatalnie - powiedział. Wyjaśnił, że po wprowadzeniu ustawy dotyczącej uposażeń w 2004 roku, piloci i technicy zaczęli odchodzić. Dodał, że załamał się system szkoleń, a sytuacja kadrowa robiła się coraz gorsza. - Do 2010 roku nic z tym nie zrobiono - stwierdził.
Przypomniał, że "po wcześniejszych katastrofach m.in. Bryzy i CASY została powołana podkomisja nadzwyczajna w komisji obrony narodowej, która miała się zająć systemowymi przyczynami katastrof, ale nie doszło nawet do stworzenia raportu z jej prac". Dorn wyjaśnił, że przewodniczący tej podkomisji powiedział, iż będą wnioski z katastrofy smoleńskiej.
"Nie można pochopnie oskarżać"
Były marszałek Sejmu Marek Borowski zwrócił uwagę, że takie dane o nieprawidłowościach w szkoleniu zawarte były już w raporcie Millera. Jak zaznaczył, dzisiaj bardzo łatwo jest oskarżać, ale nie można tego robić pochopnie.
Przypomniał, że częściowo o winnych wypowiedziała się prokuratura. - Postawiła zarzuty szefowi 36. Specjalnego Pułku i to jest chyba oczywiste. On jest odpowiedzialny - powiedział Borowski.
Senator podkreślił, że minister obrony mógł co najwyżej podać się do dymisji. - Co po katastrofie minister Klich zrobił - powiedział.
Odniósł się również do wymienionego w opinii ministra Aleksandra Szczygły, który w faksie skierowanym do dowódcy Sił Powietrznych "polecił zintensyfikowanie szkolenia pilotów na samolocie specjalnym Tu-154M”. - Jeżeli minister Szczygło mówi, że trzeba zintensyfikować szkolenia, to ja mówię: bardzo słusznie. Dlaczego z tego wyciągać przeciwny wniosek? - mówił.
"Złamane wszystkie procedury"
- Bezpośrednią i pośrednią odpowiedzialność ponosi dowódca pułku i dowódca Sił Powietrznych, który ten pułk nadzoruje. Trzymajmy się tego - dodał.
Borowski zwrócił uwagę, że piloci nie lecieli pierwszy raz z VIP-ami. Podkreślił jednak, że w przypadku lotu do Smoleńska zostały złamane wszystkie procedury. - Łącznie z tym co się działo w kokpicie. W jakich warunkach podejmowali (piloci - red) decyzje - powiedział.
Autor: js/tr/kwoj / Źródło: tvn24