Premier Donald Tusk stwierdził, że "wojna nie jest już pojęciem z przeszłości", "jest realna" i "możliwy jest każdy scenariusz". "Musimy mentalnie oswoić się z nadejściem nowej epoki - epoki przedwojennej. Z dnia na dzień jest to coraz bardziej widoczne" - dodał w rozmowie z europejskimi redakcjami, w tym z "Gazetą Wyborczą".
Donald Tusk udzielił wywiadu, który opublikowało wspólnie sześć europejskich gazet: "Gazeta Wyborcza", "El Pais", "La Repubblica", "Die Welt", "Le Soir" i "Tribune de Geneve".
Pytany, czy wojna Rosja-NATO jest nieunikniona, odparł, że "wszędzie słyszy to pytanie" i "krąży ono wśród przywódców państw".
"Nie chcę nikogo straszyć, ale wojna nie jest już pojęciem z przeszłości. Jest realna, w gruncie rzeczy zaczęła się ponad dwa lata temu. To, co obecnie najbardziej niepokoi, to fakt, że możliwy jest dosłownie każdy scenariusz. Takiej sytuacji nie mieliśmy od 1945 roku" - powiedział premier.
Podkreślił, że "musimy mentalnie oswoić się z nadejściem nowej epoki". "Epoki przedwojennej. Nie przesadzam. Z dnia na dzień jest to coraz bardziej widoczne" - mówił Tusk.
Jak dodał, "musimy być gotowi", a "Europa ma jeszcze dużo do zrobienia". "Na szczęście możemy już zauważyć prawdziwą rewolucję, jeśli chodzi o europejską mentalność" - stwierdził.
Tusk: nikt już nie kwestionuje naszego zobowiązania do wspólnej obrony
Tusk przytaczał przebieg swojej rozmowy z premierem Hiszpanii Pedro Sanchezem. "Prosił, by przestać używać w oświadczeniach słowa 'wojna'. Przekonywał, że ludzie nie chcą być w taki sposób straszeni, że w Hiszpanii brzmi to abstrakcyjnie. Odpowiedziałem, że w mojej części Europy wojna już abstrakcją nie jest - i że naszym obowiązkiem nie jest dyskutowanie, tylko działanie i przygotowywanie się do obrony" - powiedział.
Mówił, że "obserwuje zmiany, jakie zachodzą we wszystkich stolicach w Europie", a "najważniejsza z nich polega na tym, że nikt już nie kwestionuje naszego zobowiązania do konieczności wspólnej obrony".
"Nie ma powodu, żeby Europejczycy nie respektowali fundamentalnej zasady i nie wydawali na obronność minimum 2 procent PKB. Od tego trzeba zacząć. Rozumiem, dlaczego nie wszystkie kraje chcą przyjąć polski model. My wydajemy 4 procent, ale rozumiem, że nasza sytuacja bezpieczeństwa jest trudniejsza niż Hiszpanii czy Włoch. Natomiast 2 procent PKB to po prostu mus. Nie rozumiem, jak można to kwestionować" - podkreślił.
Tusk: następne dwa lata zadecydują o wszystkim
Stwierdził, że "musimy wydawać tyle, ile się da na zakup sprzętu i amunicji dla Ukrainy, bo żyjemy w najbardziej krytycznym momencie od czasów zakończenia drugiej wojny światowej". Jego zdaniem "następne dwa lata zadecydują o wszystkim".
"Jeśli nie będziemy w stanie wesprzeć Ukrainy wystarczającą ilością sprzętu i amunicji, jeśli Ukraina przegra, to nikt w Europie nie będzie mógł czuć się bezpieczny" - powiedział.
Tusk: przyszłość Ukrainy spoczywa głównie w naszych rękach
Jak mówił premier w wywiadzie, najważniejszym zadaniem powinna być obrona Ukrainy przed rosyjską inwazją i utrzymanie jej jako niezależnego państwa. "Przyszłość Ukrainy spoczywa głównie w naszych rękach. Nie chodzi mi tu o samą Polskę ani nawet Unię Europejską, ale o cały Zachód. To od nas zależy, czy Ukrainie uda się uniknąć pesymistycznych scenariuszy. Dziś jej sytuacja jest znacznie trudniejsza niż rok temu, ale też znacznie lepsza niż na początku wojny, kiedy żołnierze Putina stali na obrzeżach Kijowa" - ocenił.
Zwrócił uwagę, że o wojnie w Ukrainie być może trzeba będzie "myśleć w długoterminowej perspektywie". "Oznacza to dla krajów europejskich coraz więcej nowych obowiązków. W naszym interesie jest utrzymanie Ukrainy w jak najlepszej kondycji. W Polsce wszyscy zdają sobie z tego sprawę i nie podlega to dyskusji" - powiedział Tusk.
Tusk: chcę znaleźć wspólny mianownik dla interesów Ukrainy, Polski i całej Unii
Odniósł się do relacji polsko-ukraińskich i sporu o otwarcie unijnego rynku na ukraińską żywność. "Chcemy pomagać Ukrainie, jak tylko się da. Ale na ostatnim szczycie w Brukseli przekonywałem, że ideę wolnego handlu z Ukrainą trzeba przemodelować. Chcę uczciwego porozumienia, chcę znaleźć wspólny mianownik dla interesów Ukrainy, Polski i całej Unii" - mówił.
"Najsmutniejsze chwile w mojej politycznej karierze to momenty, gdy muszę być twardy i szorstki wobec naszych ukraińskich przyjaciół. Jestem pewnie najbardziej proukraińskim politykiem w Europie, ale odpowiadam za moich obywateli. Jako polski premier mam chronić podstawowe interesy Polski. W tym przypadku nie chodzi o wąską grupę społeczną, tylko o półmilionową rzeszę rolników i członków ich rodzin" - podkreślił.
Tusk: niezależnie od tego, kto wygra w USA, Europa musi zrobić więcej
Tusk został zapytany o to, "jaką wiadomość przywiózł z USA" po wizycie 12 marca. "Ta wiadomość brzmiała, że niezależnie od tego, czy następne wybory wygra Joe Biden, czy Donald Trump, to Europa musi zrobić więcej, jeśli chodzi o obronność" - odpowiedział.
"Nie po to, by osiągnąć militarną autonomię wobec USA albo tworzyć równoległe struktury wobec NATO - ale by lepiej wykorzystywać nasz potencjał, nasze zdolności i siłę. Będziemy bardziej atrakcyjnym partnerem dla USA, jeśli będziemy bardziej samowystarczalni w kwestiach obronnych" - wyjaśnił.
Wskazywał, że "nawet gdyby wygrał Trump, to Europa i tak będzie musiała być bardziej aktywna w troszczeniu się o więzi transatlantyckie, bo to one są jedynym odpowiedzialnym sposobem obrony przed Rosją i innymi autokracjami".
"Mamy często do czynienia z fałszywym tokiem myślenia według którego Europa - by być lojalnym sojusznikiem USA – powinna wyrzec się jakichkolwiek militarnych ambicji. Inny przykład błędnego myślenia sugeruje, że z powodu polityki Trumpa albo antyamerykańskich nastrojów w niektórych państwach Europy mielibyśmy rozluźnić lub nawet zerwać sojusz wojskowy z USA" - mówił Tusk.
Jego zdaniem "potrzebujemy silnego sojuszu z Ameryką i jednocześnie musimy być niezależni i samowystarczalni w zakresie obronności". "Naszym zadaniem jest pielęgnacja więzi transatlantyckich bez względu na to, kto będzie prezydentem USA" - dodał premier.
Źródło: "Gazeta Wyborcza"