Donald Tusk przebywa w Brukseli, gdzie między innymi stara się o unijne środki dla Polski. Były ambasador Polski w Niemczech i Szwecji i były ambasador Polski przy UE Marek Prawda w "Faktach po Faktach" w TVN24 stwierdził, że dobre przyjęcie polskiego premiera jest wyrazem nadziei, że Polska wraca do grona krajów, które chcą budować a nie psuć.
W środę po południu premier Donald Tusk przybył do Brukseli, gdzie weźmie udział w szczycie UE–Bałkany Zachodnie oraz w posiedzeniu Rady Europejskiej. W piątek szef rządu spotka się z przewodniczącą Komisji Europejskiej Ursulą von der Leyen.
Marek Prawda, były ambasador Polski w Niemczech i Szwecji i były ambasador Polski przy UE przyznał w "Faktach po Faktach" w TVN24, że Donald Tusk został bardzo ciepło przyjęty w Brukseli.
- Donald Tusk był w Unii Europejskiej traktowany jako bardzo ważny producent tkanki łącznej – ocenił. – To dobre przyjęcie jest wyrazem nadziei, że do tego wracamy – dodał.
Były ambasador wyraził nadzieję, że "walizki z trucizną będą opróżnione i Tusk pojedzie z tlenem; że będziemy umieć budować, łączyć, bo tak się tworzy polską suwerenność". - Jeżeli chcemy zabiegać o suwerenność, to nie możemy być w koalicji psucia tylko w koalicji budowania – wyjaśnił.
Prawda: decydująca jest dobra wola
Premier Donald Tusk pytany, czy "przywiezie" z wizyty w Brukseli zaliczkę z Krajowego Planu Odbudowy, powiedział, że na 90 procent uda się ten proces przyspieszyć na tyle, że będzie mógł w piątek powiedzieć: "mamy to".
Marek Prawda podkreślił, że uzyskanie środków unijnych nie jest proste, ale "decydująca jest dobra wola". – Wiem, że od jakiegoś czasu trwają nieformalne rozmowy o tym, jak stworzyć nowe podstawy współpracy i realizowania wymagań, które Unia nam postawiła – dodał.
Były ambasador zastrzegł, że nie będzie żadnej taryfy ulgowej jeśli chodzi o tzw. super kamienie milowe, które trzeba wypełnić. – Ale można je wypełniać w różny sposób – wskazał.
Dopytywany, kto bierze udział w nieformalnych rozmowach, powiedział, że można to bardzo łatwo zgadnąć, ale nie wskazał konkretnych nazwisk.
Źródło: TVN24