"Wygląda na to, że PiS szuka pomocy wagnerowców ze strachu przed wyborami" - napisał na Twitterze Donald Tusk. A premier Mateusz Morawiecki w mediach społecznościowych stwierdził, że szef PO "nie widzi realnego zagrożenia". Dzień wcześniej mówił w Gliwicach, że członkowie Grupy Wagnera mogą pomagać migrantom przedostawać się do Polski, ale też sami ich udawać i przenikać przez granicę. Pojawiające się w politycznej debacie kwestie dotyczące bezpieczeństwa i wagnerowców komentowali publicyści w "Loży prasowej" na antenie TVN24. Ich zdaniem "klimat", który tworzy taka sytuacja, sprzyja partii rządzącej w kontekście wyborów.
Przewodniczący Platformy Obywatelskiej Donald Tusk opublikował w niedzielę przed południem na Twitterze wpis, w którym napisał: "Wygląda na to, że PiS szuka pomocy wagnerowców ze strachu przed wyborami". I dodał: "Marsz miliona serc wybije im te pomysły z głowy. Widzimy się wszyscy 1 października w Warszawie!".
Później tego samego dnia na Twitterze pojawił się wpis premiera Mateusza Morawieckiego. "Tak jak lider Partii Oszustów nie widział, jak jego kolega z sopockiego molo atakuje i zajmuje Krym i Donbas, tak teraz nie widzi realnego zagrożenia dla Polski. Zawsze pilnuje interesów swych mocodawców, chował się za garsonką Angeli Merkel, gdy Niemcy i Rosja budowali Nord Stream 2. Mam prośbę do EPP - zabierzcie swojego człowieka z powrotem do Brukseli" - napisał.
Morawiecki o działaniu najemników Grupy Wagnera
Wcześniej, w sobotę, na konferencji prasowej podczas wizyty w Zakładach Mechanicznych "Bumar Łabędy" S.A. w Gliwicach Morawiecki mówił m.in. o sytuacji przy polsko-białoruskiej granicy. Powiedział, że od dwóch lat Polska ma do czynienia z permanentnym atakiem na granicę, a tylko w tym roku było to 16 tysięcy prób nielegalnego jej przekroczenia przez imigrantów, których ściągają Władimir Putin i Alaksandr Łukaszenka i "chcą przepchać do Polski".
- Teraz sytuacja staje się jeszcze groźniejsza. Mamy informację, że ponad stu najemników Grupy Wagnera przesunęło się w kierunku przesmyku suwalskiego niedaleko Grodna na Białorusi - powiedział. Według szefa rządu "na pewno jest to krok w kierunku dalszego ataku hybrydowego na polskie terytorium". - Będą pewnie przebrani za białoruską straż graniczną i będą pomagali nielegalnym imigrantom przedostać się na terytorium Polski, zdestabilizować Polskę, ale przypuszczalnie będą się też starali przeniknąć do Polski, udając nielegalnych imigrantów, a to stwarza dodatkowe ryzyka - powiedział.
Na wypowiedź premiera zareagowała opozycja. Pyta, dlaczego prezydent nie zwołuje posiedzenia Rady Bezpieczeństwa Narodowego. - Jeżeli byłaby to mocno poważna sytuacja, to dzisiaj polskie służby powinny zareagować odpowiednio. Być może zawiadomić też polityków opozycji, być może pomyśleć o tym, żeby zebrać Radę Bezpieczeństwa Narodowego, a nie pląsać po partyjnych piknikach - mówił Jakub Stefaniak z Polskiego Stronnictwa Ludowego.
Generał Mieczysław Bieniek, były zastępca dowódcy strategicznego NATO, wskazywał zaś, że sytuacji związanej z wagnerowcami nie powinno się demonizować, choć również nie lekceważyć. - Grupka 100 czy 500 osób nie jest w stanie zagrozić państwu NATO-wskiemu. Do tej pory nie było, i mam nadzieję, że nie będzie, jakiejś próby wejścia na terytorium państwa NATO - powiedział.
Były dowódca jednostki GROM generał Roman Polko ocenił zaś, że "Grupa Wagnera została rzeczywiście przesunięta po to, żeby koncentrować na sobie uwagę Zachodu, Ukrainy, a realne działania są realizowane tak jak dotychczas". - Wagnerowcy - jak mówimy o tym w wojsku - to "przedłużenie kolby karabinu". Inteligencją nie grzeszą. Oni do tego typu działań przygotowani kompletnie nie są, ale rzeczywiście mocno koncentrują uwagę opinii publicznej - ocenił.
Zaznaczył jednocześnie, że "zagrożenie rzeczywiście jest, wzrasta". - Instrukcje Specnazu zawsze mówiły o tym, żeby działać nie tylko jako "zielone ludziki", ale pod przykrywką klubów sportowych, stowarzyszeń, fundacji pomocowych. To z pewnością Rosja niestety konsekwentnie realizuje - komentował były dowódca jednostki GROM. I dodał: - Natomiast jednak jestem daleki od tego i myślę, że powinniśmy tutaj wziąć większy dystans, żeby nie pompować tej grupy Prigożyna, która tak naprawdę niewiele pokazała poza brutalnością i barbarzyństwem.
Skąd temat wagnerowców. "To klimat, który sprzyja Prawu i Sprawiedliwości"
O sprawie mówili także dziennikarze w niedzielnej "Loży prasowej" w TVN24. Jacek Gądek z Gazety.pl powiedział, że "z perspektywy Prawa i Sprawiedliwości taki stan pewnego zagrożenia, naporu na granicę, ryzyka strzałów na granicy, jest w istocie pozytywnym sygnałem". - Bo to napędza poczucie zagrożenia. Więc z perspektywy PiS-u, gdyby wybory miały się odbywać w momencie, kiedy rząd Prawa i Sprawiedliwości bohatersko stawia czoła wielkim prowokacjom na granicy, to jest klimat, który sprzyja Prawu i Sprawiedliwości - ocenił.
Jacek Żakowski z "Polityki" mówił zaś, że "200 pojazdów w różnym stanie, parę tysięcy ludzi, to naprawdę nie jest żadne zagrożenie". - To, że przywiązujemy taką wagę, to jest ogromny błąd. Trzeba po prostu traktować ten incydent jako nieważny - uznał.
Jak wskazywała natomiast Agata Szczęśniak z OKO.press, "w tej sytuacji jest bardzo ważne to, jak zachowają się politycy opozycji i czy oni dadzą się wkręcić w napędzanie spirali, że to jest zagrożenie". - Spokój to jest to, czym na to można odpowiedzieć - stwierdziła. Ważne jej zdaniem jest "pokazanie, że politycy opozycji w tej sytuacji zachowaliby się godnie, odpowiednio, spokojnie, daliby ludziom poczucie bezpieczeństwa".
Kaczyński: wybory odbędą się w terminie
Prezes PiS Jarosław Kaczyński mówił w niedzielę podczas pikniku rodzinnego w Połajewie (Wielkopolska), że za naszą wschodnią granicą "mamy nową sytuację, nowe zagrożenie".
- Otóż na Białorusi pojawiła się wyjątkowo niebezpieczna formacja zbrojna. Formalnie nie jest to część żadnej państwowej armii, tylko prywatna firma, ale każdy wie, że w istocie jest to narzędzie Rosji. Pojawili się wagnerowcy i z całą pewnością nie pojawili się tam przez przypadek, bez celu. Pojawili się, by stworzyć jakieś nowe zagrożenia, by organizować prowokacje, by być może przenikać przez naszą granicę - mówił.
- My to zagrożenie uważamy za rzeczywiście poważne, ale to nie oznacza, że mamy z tego powodu zamiar zatrzymać nasze demokratyczne procesy. Wybory, niezależnie od tego, co tam się będzie działo - chyba żeby wybuchła wojna, ale nie wybuchnie, nie obawiajcie się - otóż wybory odbędą się w terminie. Chcę to jasno powiedzieć: odbędą się w terminie - powiedział.
Źródło: tvn24.pl, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24