Wygramy wybory i sytuacja w relacji przyszły rząd - prezydent zmieni się diametralnie. Jestem przekonany, że skłonimy Andrzeja Dudę do współpracy - powiedział w czwartek w rozmowie z "Super Expressem" lider Platformy Obywatelskiej Donald Tusk. Zapowiedział też, że "porządek w mediach publicznych zrobimy w ciągu 48 godzin". - I na to są narzędzia prawne, proszę mi zaufać - dodał.
Lider Platformy Obywatelskiej Donald Tusk w czwartek w rozmowie z "Super Expressem" był pytany o to, czy rząd, jeśli wygra dzisiejsza opozycja, nie będzie w jego odczuciu bardzo słaby ze względu na osobę prezydenta Andrzeja Dudy, który może wetować jego ustawy. - Będzie dokładnie odwrotnie, wygramy wybory i prezydent będzie bardzo słaby - powiedział przewodniczący PO.
- Wygramy wybory i sytuacja w relacji przyszły rząd - prezydent zmieni się diametralnie. Ja nie zakładam, że prezydent Duda będzie dalej brnął w te bardzo dwuznaczne, a czasami wprost niekonstytucyjne działania w momencie, kiedy zniknie parasol PiS-u - ocenił.
Dopytywany, czy poniekąd liczy on na współpracę ewentualnego nowego rządu z prezydentem Dudą, odpowiedział: - Jestem przekonany, że po wygranych wyborach skłonimy prezydenta do współpracy.
Tusk podkreślił, że "nie jest samobójcą" i nie podejmowałby się zadania, które uznałby za niewykonalne. Dodał, że gwarancją sukcesu są dla niego zebrani wokół ludzie, co do których kwalifikacji, doświadczenia i mądrości ma pewność.
- Gdyby nie to wszystko, to przecież nie ryzykowałbym wygranej, która miałaby się zamienić natychmiast w przegraną. To jest armia ludzi przygotowanych do tego, aby od pierwszego dnia po wyborach ruszyć do czyszczenia tej stajni Augiasza, jaką PiS nam zostawi - powiedział.
Tusk: tysiące ludzi wyjdzie na ulice po to, by cała ekipa PiS zobaczyła, że ich czas dobiega końca
Tusk został też zapytany o podejście lidera Polski 2050 Szymona Hołowni do jego inicjatywy marszu 4 czerwca i czy spodziewał się, że nawet to będzie "powodem do dość niesmacznych wymian zdań". - Ja nie uczestniczę w żadnej niesmacznej wymianie zdań - odpowiedział.
Stwierdził, że "w Warszawie 4 czerwca tysiące ludzi wyjdzie na ulice po to, żeby PiS, Kaczyński i cała ta ekipa zobaczyli, że ich czas dobiega końca i że opozycja potrafi zmobilizować ludzi". - I zmobilizujemy jeszcze więcej ludzi, jeśli będzie trzeba, gdyby miało dojść do jakichś bardzo dramatycznych zdarzeń w wykonaniu tej władzy - dodał Tusk.
Jak mówił, w Warszawie będą demonstrować "dziesiątki, a może i setki tysięcy ludzi". - Nastroje i humory różnych polityków, one mają mniejsze znaczenie - powiedział. Dodał, że stara się być "wyrozumiały i cierpliwy".
Tusk podkreślił, że nie powie ani jednego złego słowa na żadnego z liderów i liderek opozycji demokratycznej. Zaapelował również do wszystkich, którzy "działają na rzecz zwycięstwa demokracji w Polsce", aby z "szacunkiem i respektem traktowali także partnerów z innych partii politycznych".
- Bardzo szanuję wysiłki, życiorysy takich polityków jak Szymon Hołownia czy Władysław Kosiniak-Kamysz. Będziemy na pewno ze sobą współpracować. To są dobre postaci polskiej polityki - powiedział Tusk.
Na pytanie, czy chce iść w marszu 4 czerwca razem ze wszystkimi liderami opozycji odpowiedział, że nie ma z tym "w ogóle żadnego problemu". - Wszyscy są zaproszeni, każdy, każdy się pomieści i nas będzie więcej, ale nie chcę też na nikogo naciskać. Jeśli ktoś ma inny plan, to będę trzymał kciuki, żeby się powiodły także jego plany - podkreślił Tusk.
Źródło: PAP