21-latek podejrzany o pochwalanie w internecie zamachów terrorystycznych na USA z 2001 r. nie trafi do zakładu leczniczego. Sąd oddalił taki wniosek prokuratury, która teraz umorzy sprawę Artura Ł.
We wtorek Sąd Okręgowy w Warszawie za zamkniętymi drzwiami wydał postanowienie odmawiające uwzględnienia wniosku prokuratury wobec Artura Ł., który spędził 9 miesięcy w areszcie. Wobec takiej decyzji, sąd zwrócił całą sprawę warszawskiej prokuraturze.
"Prokurator umorzy sprawę"
Sąd badał wniosek prokuratury, by wobec niepoczytalności Ł. umieścić go w zakładzie leczniczym i umorzyć jego sprawę. Po obserwacji w ub.r. Artura Ł. biegli uznali bowiem, że cierpi on "na chorobę psychiczną, która uniemożliwiła mu rozpoznanie znaczenia jego czynu lub pokierowania postępowaniem". Wtorkowa decyzja sądu jest nieprawomocna, ale prokuratura nie będzie się od niej odwoływać. - Teraz prokurator umorzy całą sprawę - powiedział Dariusz Ślepokura, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie. Dodał, że podstawą będzie stwierdzenie przez biegłych, iż "sprawca dopuścił się czynu w związku z niepoczytalnością".
Adwokat: Nadużycie siły państwa wobec jednostki
- Ta sprawa pokazuje, jak łatwo jest pod hasłem walki z terroryzmem nadużywać siły państwa wobec jednostki - powiedział w sądzie mec. Mikołaj Pietrzak, pełnomocnik Ł. Nie ujawnił ani szczegółów sprawy, ani motywów wtorkowej decyzji sądu. Nie komentował jej też sam Ł.
Wcześniej członkowie rodziny Ł. kwestionowali zarówno stawiane mu zarzuty, jak i opinię biegłych. Według rodziców i brata Artura Ł. Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego chciała w całej sprawie "wykazać się czujnością".
Rodzina Ł. podważała, by to on umieścił na zagranicznym serwerze dwa filmiki ze skompilowanymi tekstami i zdjęciami propagandowymi islamskich radykałów, gdzie mowa m.in. o "błogosławionych atakach" z 11 września. Brat Artura Tomasz mówił, że w sprawie nie powołano informatyka, który mógłby ustalić, czy to naprawdę Artur umieścił w sieci te filmy. Dodał, że osoba posługująca się nickiem podpisanym pod tymi filmikami wciąż umieszcza tam nowe treści.
Miał organizować "grupę dżihadystyczną"
W początkach marca sąd przesłuchał psychiatrów, autorów opinii i wskutek ich zeznań podjął decyzję o uchyleniu aresztu wobec Ł. Przebywał on w areszcie od zatrzymania przez ABW w czerwcu 2012 r., kiedy zarzucono mu doradzanie w internecie, jak konstruować bomby oraz pochwalanie zamachów z 2001 r. Według ówczesnych informacji ABW mężczyzna planował zorganizować "grupę dżihadystyczną" w Polsce i przeszedł na islam. Prokuratura postawiła mu zarzuty popełnienia dwóch przestępstw z art. 255a Kodeksu karnego oraz dwóch przestępstw z art. 126a kk. Art. 255a Kk stanowi: "Kto rozpowszechnia lub publicznie prezentuje treści mogące ułatwić popełnienie przestępstwa o charakterze terrorystycznym w zamiarze, aby przestępstwo takie zostało popełnione, podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5". Art. 126a przewiduje karę pozbawienia wolności od 3 miesięcy do 5 lat za "publiczne pochwalanie i publiczne nawoływanie do popełnienia przestępstw".
Choroba psychiczna
Pod koniec ub.r. Ślepokura podał, że po obserwacji Ł. w zakładzie leczniczym biegli uznali, że cierpi on "na chorobę psychiczną, która uniemożliwiła mu rozpoznanie znaczenia jego czynu lub pokierowania postępowaniem". Zdaniem biegłych pobyt Ł. na wolności może oznaczać, że "znów popełni przestępstwo". Prokuratura pod koniec ub.r. umorzyła z braku znamion przestępstwa zarzut doradzania w internecie, jak konstruować bomby. Uznano bowiem, że wysłanie do konkretnej osoby linka z takim tekstem nie wypełnia znamienia "rozpowszechniania" treści mogących ułatwić czyn terrorystyczny - by doszło do takiego przestępstwa, muszą one trafić do niemożliwej do ustalenia liczby odbiorców, a nie tylko do jednego.
Autor: kde//tka / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: tvn24