- Jeżeli przypływa się do czyjegoś domu i prosi o pozwolenie, ale się go nie otrzymuje to niezależnie jakie są warunki na zewnątrz płynie się dalej - powiedziała w TVN24 podróżniczka i dziennikarka Beata Pawlikowska komentując okoliczności, w których zginęła w Peru para polskich podróżników. Jej zdaniem najprawdopodobniej Polacy popełnili kilka błędów. - Już sam fakt, że nie odpłynęli dużo mówi i o Polakach i o ludziach, którzy tam mieszkają - zaznaczyła podróżniczka.
Według Pawlikowskiej choć za mało jeszcze wiemy na temat okoliczności całego zdarzenia, to kilka szczegółów już jest ustalonych. - Słyszałam taką wersję, że Polacy zatrzymali się i szukali miejsca na nocleg. Zapytali mieszkańców osady czy mogą tam zostać. Powiedziano im, że nie wolno im tutaj zostać i żeby odpłynęli. Podobno zostali. Nie wiem czy to jest prawda, ale już sam ten fakt dużo mówi i o Polakach i o ludziach, którzy tam mieszkają. Bo jeżeli przypływa się do czyjegoś domu i prosi o pozwolenie, ale się go nie otrzymuje to niezależnie jakie są warunki na zewnątrz płynie się dalej - powiedziała Pawlikowska.
Ważny jest przewodnik
Podróżniczka tłumaczyła, że jej kiedyś przytrafiła się podobna sytuacja. - Kiedy płynęłam rzeką Orinoko w Wenezueli zdarzyło mi się coś podobnego. Trzeba pamiętać, że jeśli płynie się amazońską rzeką to wokół nie ma nic oprócz dżungli i nie ma też miejsca gdzie można spokojnie spędzić noc. Pewnego razu dopłynęłam do wioski indiańskiej, która była jedyną wioską w promieniu kilku kilometrów. Miałam wtedy dwóch przewodników i oni zeszli do wodza wioski, żeby zapytać o pozwolenie. Zawsze wcześniej zgadzano się, żebyśmy zostali, ale tym razem nam odmówiono. Wsiedliśmy z powrotem do łodzi i płynęliśmy dalej w ciemności - wspomina dziennikarka.
Zaznaczyła, że kiedy wyrusza się na wyprawę do Ameryki Płd. trzeba mieć ze sobą przewodnika. - Nawet indianie pojedynczo nie chodzą po dżungli, ponieważ jest to zbyt niebezpieczne. Komuś, kto w ogóle nie zna realiów Ameryki Południowej, nie był tam wcześniej i nie zna języka odradzałbym taką wyprawę - radziła Pawlikowska.
My Europejczycy
Jej zdaniem podstawowym błędem, jaki popełnia Europejczyk wyjeżdżający w tamte rejony to "myślenie po europejsku". - Zabieramy ze sobą tę europejskość i nieustannie oceniamy wszystkich. Porównujemy tamten świat z naszym i mówimy, że coś jest złe, że to trzeba zmienić. Tak nie można. Najważniejszą rzeczą przed wyjazdem jest zostawić nasze europejskie myślenie. To jest najtrudniejsza rzecz pod słońcem - powiedziała podróżniczka. Zaznaczyła, że zwykli indianie nie są agresywni i zawsze pomagają. Zabójcy Polaków zatknęli się z naszą cywilizacją i nabrali złych nawyków. - Mają kontakt z alkoholem, narkotykami i bronią palną. Z taką sytuacją mieliśmy do czynienia właśnie teraz. Indianie na codzień nie piją alkoholu, bo go nie mają, broń palna w świecie indian nie istnieje - powiedziała podróżniczka.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24