To jest charakterystyczne dla depresji, że mimo iż te osoby wiedzą, że coś się dzieje, nazywają to depresją, wiedzą, że to depresja, że coś się dzieje, to nie mają siły i energii do tego, żeby w ogóle podjąć leczenie - mówiła w TVN24 psycholog Monika Dreger. Apelowała, aby zwracać uwagę na sygnały depresji u bliskich.
W sobotę w portalu TVN24 ukazała się rozmowa Arlety Zalewskiej i Krzysztofa Skórczyńskiego z politykiem, aktorem i reżyserem Jerzym Fedorowiczem, który opowiedział między innymi o swojej depresji. Fedorowicz opowiadał, że zachorował po śmierci żony, Elżbiety Krywszy-Fedorowicz, scenografki.
"Mamy czasami taką tendencję, żeby bagatelizować takie sygnały"
O depresji mówiła w TVN24 w poniedziałek psycholog i mediator rodzinny Monika Dreger. - Depresja jest taką chorobą, która rozwija się powoli i łatwo ją przeoczyć - zwróciła uwagę. - Natomiast warto słuchać osób bliskich, one na ogół dają sygnały, mówią o tym, że "jest mi źle, że czuję się przygnębiony czy przygnębiona, że nie chce mi się w ogóle funkcjonować, nie chce mi się iść do pracy, nie chce mi się żyć". Bardzo często mówią o tym w ten sposób - dodała.
- Warto się nad tym pochylić. Mamy czasami taką tendencję, żeby bagatelizować takie sygnały. Mówić "przejdzie ci, jutro będzie lepiej, jakoś dasz radę". Wtedy nie udzielamy wsparcia, a brak wsparcia osoby z depresją odczuwają bardzo boleśnie - wyjaśniła Dreger.
Psycholog zaznaczyła, że stwierdzenia takie, jak "weź się w garść", "nie histeryzuj", "wszyscy tak mają" czy "będzie lepiej" mogą tylko pogorszyć sytuację osoby cierpiącej na depresję. - Czasami robimy to kompletnie nieświadomie, myśląc, że to jest motywujące i takie osoby jakoś się wtedy właśnie ogarną, kolokwialnie mówiąc. Te osoby bardzo często zdają sobie sprawę z tego, że z nimi nie dzieje się dobrze i one wiedzą, że się powinny ogarnąć, tylko nie bardzo wiedzą jak, a do tego jeszcze nie bardzo mają na to siłę i energię. W związku z tym tego typu komunikaty konfrontują z tą niemocą i właściwie pogarszają sprawę - powiedziała.
Zwróciła uwagę, że "bardzo często osoby z depresją są w stanie wygenerować energię i na przykład pójść do pracy". - To jest bardzo mylący sygnał. Jeżeli ktoś rzeczywiście jest tak w tej depresji zanurzony, że nie jest w stanie funkcjonować normalnie, to łatwiej jest to dostrzec. Natomiast bardzo często mamy do czynienia z tak zwaną maskowaną depresją, gdzie ktoś po prostu zakłada maskę, uśmiech na twarz i idzie do pracy. Wtedy kompletnie te osoby bliskie czy pracujące z taką osobą nie czytają tych sygnałów - dodała.
Depresja endogenna i egzogenna
Przyznała, że świadomość społeczna na temat depresji zwiększa się między innymi dzięki różnym kampaniom informacyjnym. - W związku z tym, kiedy ktoś ma jakieś trudne wydarzenia życiowe, traci osobę bliską, ma problem w pracy, jakiś mobbing, to wtedy jakoś łatwiej pochylić się nad tym, że być może doświadcza trudnych emocji, których konsekwencją może być depresja - mówiła.
- Natomiast często zdarza się tak zwana depresja endogenna, czyli taka, która jest warunkowana biologicznie. My często w gabinecie spotykamy takie osoby, które mówią nam: właściwie nie wiem, dlaczego ja mam problem, mam świetną rodzinę, doskonałą pracę, świetnie mi się wiedzie, właściwie nie powinienem czy nie powinnam narzekać, a jednak mam obniżony nastrój, a jednak nie mam energii, nie mam motywacji do funkcjonowania, nie chce mi się żyć. Wtedy zdecydowanie trudniej jest rozpoznać przez osoby bliskie taką depresję - stwierdziła psycholog.
Jedną z podstaw leczenia depresji jest terapia. - Jeżeli depresja nie jest tak bardzo trudna dla funkcjonowania, to wtedy wiele osób nie decyduje się na sięgnięcie po farmakologię - mówiła psycholog i dodała, że jeśli choroba staje się przeszkodą w normalnym funkcjonowaniu, to wtedy zalecana jest wizyta u psychiatry, który przepisuje leki. Zaznaczyła, że w przypadku depresji egzogennej, czyli warunkowanej społecznie, terapia jest niezbędna.
Mówiąc o depresji, która spowodowana jest jakimś konkretnym wydarzeniem, podkreśliła, że zdarza się tak, że choroba pojawia się później, po wyjściu z problemu na prostą. - Pojawia się wtedy, kiedy nasz organizm, nasza psychika, nie musi już walczyć. Może sobie pozwolić na taki konflikt odsapnięcia - wyjaśniła.
"Jest to wskazanie do tego, żeby wzywać karetkę"
Psycholog zachęciła jednocześnie, aby osoby bliskie dopingowały osoby z depresją, aby podjęły leczenie. - To jest charakterystyczne dla depresji, że mimo iż te osoby wiedzą, że coś się dzieje, nazywają to depresją, wiedzą, że to depresja, że coś się dzieje, to nie mają siły i energii do tego, żeby w ogóle podjąć leczenie, na przykład zapisać się na wizytę - mówiła Dreger i dodała, że dobrze, jeśli będzie towarzyszyć osobie chorej, pójdzie z nią na taką wizytę, zaczeka w poczekalni u lekarza.
W skrajnych przypadkach, jak mówiła psycholog, kiedy stan osoby chorej jest wyjątkowo zły, można też wezwać karetkę. - Mimo że taka osoba może dzisiaj będzie miała do nas pretensje, ale jutro będzie nam za to wdzięczna - dodała.
Pytana o objawy, na które warto zwrócić uwagę u bliskich, wymieniła przedłużający się smutek, płaczliwość, zmęczenie, problemy ze snem i odżywianiem się, utratę wagi, brak apetytu bądź odwrotnie - nadmierny apetyt. Dodała, że czasami depresja może objawiać się pobudzeniem. - Czasami są to zachowania agresywne, czasami są to myśli rezygnacyjne, które są wypowiadane później na głos i my je słyszymy jako osoby bliskie. Już w momencie, kiedy ktoś deklaruje myśli samobójcze, to absolutnie jest to wskazanie do tego, żeby wzywać karetkę i konsultować się z lekarzem - podkreśliła Dreger. Dodała, że warto podjąć rozmowę z taką osobą, jeśli zmiany w jej zachowaniu trwają ponad dwa tygodnie.
- Depresja jest chorobą, która się rozwija, która się pogłębia, w związku z tym te objawy wyłapane na początku jest łatwiej leczyć niż doprowadzić do takiego stanu, że ktoś już nie wstanie z łóżka - zaznaczyła.
Telefon zaufania dla osób dorosłych w kryzysie emocjonalnym: 116 123 (codziennie 14-22, połączenie bezpłatne)
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock