Gdy politycy zgłaszają wciąż nowe tematy do kolejnych referendów, prawnicy się spierają, czy to jest zgodne z Konstytucją RP. Czy warto o wszystko pytać, gdy do rozstrzygania tych spraw wybieramy parlament? Czy przypadkiem na naszych oczach toczy się nie tylko doraźna polityczna gra, ale też zasadniczo, choć nieformalnie, zmienia się ustrój państwa? Materiał "Faktów" TVN.
Niewykluczone, że w ciągu najbliższych miesięcy Polacy wezmą udział w dwóch referendach. Pierwsze z nich, zarządzone jeszcze przez poprzedniego prezydenta Bronisława Komorowskiego, odbędzie się 6 września. Polacy mają się wypowiedzieć w kwestiach dot. jednomandatowych okręgów wyborczych, finansowania partii z budżetu państwa i zmian w prawie podatkowym. Z kolei obecny prezydent Andrzej Duda chce, by Senat zgodził się na kolejne referendum. Miałoby się ono odbyć w dniu wyborów parlamentarnych, tj. 25 października. Polacy mieliby tym razem odpowiedzieć także na trzy pytania: dot. obniżenia wieku emerytalnego, Lasów Państwowych oraz obowiązku szkolnego sześciolatków.
"Zabawa polityczna"
Były rzecznik praw obywatelskich i były prezes Trybunału Konstytucyjnego prof. Andrzej Zoll mówi wprost - pytania w obu referendach nie dotyczą problemów "szczególnie ważnych dla państwa", dlatego referenda nie są zgodne z konstytucją.
- Konstytucja rezerwuje referendum dla bardzo ważnych spraw. A my zaczynamy się referendum bawić i jest to taka zabawa polityczna - uważa Zoll.
W Polsce referenda odbyły się dotychczas tylko dwa razy. Pierwsze - 18 lat temu, gdy Polacy decydowali o przyjęciu nowej konstytucji; drugie - 12 lat temu, gdy decydowano o przystąpieniu do Unii Europejskiej.
"Nie możemy nadużywać istoty referendum"
Zdaniem prof. Zolla, z całego pakietu pytań, które znajdą się na kartach referendalnych, tylko jedno - to dotyczące jednomandatowych okręgów wyborczych - kwalifikuje się na pytanie referendalne, bo dotyczy sposobu wyboru władz Rzeczypospolitej. Resztę trudno podciągnąć pod ten punkt z konstytucji, który zastrzega: referenda tak, ale tylko w sprawach wagi państwowej.
Pytaniem, które z pewnością nie powinno znaleźć się w referendum jest to dotyczące obowiązku szkolnego sześciolatków. Sprawa ta nie dotyczy bowiem wszystkich obywateli, nawet jeśli przeciwnicy tej reformy zebrali imponującą liczbę podpisów za wprowadzeniem zmiany.
Z prof. Zollem zgadza się inny były prezes Trybunału Konstytucyjnego, prof. Jerzy Stępień. - Nie możemy nadużywać istoty referendum - podkreśla.
Sposób na tworzenie prawa?
Ale nadzieje zostały rozbudzone i idąc dalej tą drogą, można sobie wyobrazić sytuację, w której do prezydenta zacznie się ustawiać kolejka zwolenników wyprowadzenia religii ze szkół, liberalizacji bądź zakazania aborcji, związków partnerskich, wszystkich spraw, które akurat są tematem politycznej debaty. Nie wyłączając przeciwników elektrowni atomowych. - Niestety tym referendum 6 września stworzono niebezpieczeństwo tworzenia prawa przez referenda - zauważa prof. Zoll.
Ale entuzjaści referendów muszą pamiętać o jednym - dla 460 posłów i 100 senatorów wiążący wynik referendum nie oznacza, że sprawa która została w nim poruszona musi zostać załatwiona. Parlamentarzyści muszą się nią jedynie zająć. Niekoniecznie zmiany prawa wprowadzić. - Takiego automatyzmu nie ma i być nie może - tłumaczy prof. Jerzy Stępień
O tym akurat wszyscy politycy, którzy biorą udział w grze referendalnej - nie mówią.
Autor: db//gry / Źródło: Fakty TVN