Jeden był kiedyś na sportowym szczycie, a o jego rekordowym transferze mówiła cała Polska. Drugi, szerzej nieznany, wiódł zwykłe, spokojne życie. Byli z różnych światów, ale przez alkohol ich światy tak samo legły w gruzach. Pierwszy raz opowiedzieli o tym przed kamerą reportera "Czarno na białym".
65-letni Sławomir Zieniewicz to niepełnosprawny sportowiec, maratończyk. Z zawodu jest mechanikiem maszyn, ale pracował w różnych branżach, przez ostatnie 20 lat w budownictwie.
- Z żoną kochaliśmy się. Byliśmy zadowoleni, że dzieci rosną. Mieliśmy wspólne plany w stosunku do siebie, do dzieci. Na co dzień było zrozumienie, ale z czasem, gdy pogłębiała się moja choroba, to odsuwałem się od wszystkiego. Od ludzi, od rodziny. Zaniedbywałem dom, pracę zawodową, siebie - wspomina w rozmowie z reporterem "Czarno na białym". - Choroba alkoholowa ma to do siebie, że jest bardzo podstępna, trudno uchwycić ten moment. Wiedziałem, że jest ze mną coś nie tak - przyznaje. Późne powroty do domu, nieobecności w pracy, małe kłamstewka - wymienia symptomy, jakie u siebie zauważał. - Alkoholicy są świetnymi manipulatorami i ja to robiłem. Okłamywałem żonę, rodziców, najbliższe otoczenie, kierownictwo w pracy. Początkowo to się udawało - twierdzi. Jak to się zaczęło? - Najpierw było zapraszanie do domu najbliższych, przyjaciół, pod pozorem. To przeradzało się w pijaństwo, ja bylem motorem, miałem przygotowany alkohol. Marnie się to kończyło - podkreśla. Czy próbował ograniczać picie? - Spełzało na niczym, bo o ile starałem się zachować twarz w towarzystwie, to po powrocie do domu musiałem swoją porcję wypić, upić się, dopić, położyć się spać. Potem zaczęły się ciągi, nieobecności w pracy, dyscyplinarki. Tak to wyglądało, to nie było życie, to było piekło - wyznaje. Rok 1989. - Wtedy pierwszy raz trafiłem do Choroszczy na odwyk, już nie dawałem rady sam ze sobą. Wtedy lekarz powiedział, że jestem alkoholikiem, że jestem osobą uzależnioną - wspomina.
- Była wstępna terapia, ale do końca nie byłem przekonany. To trwało 25 lat, żyłem w zakłamaniu - przyznaje.
W pewnym momencie żona wniosła pozew o rozwód. - Zgodziłem się niezwłocznie, bo po prostu ja sam ze sobą nie dawałem sobie rady - uzasadnia.
- Osiągnąłem swoje dno. To utrata wszystkiego, honoru, czci, ambicji, marzeń, człowieczeństwa. Same najgorsze rzeczy, otarłem się o śmierć, próby samobójcze. Nie wytrzymywałem i nie widziałem sensu życia - dodaje. Był lipiec 2009 roku. Zieniewicz stracił nogę.
- Byłem w ciągu alkoholowym, na nodze była rana, poszło zakażenie. Z tego tytułu natychmiastowa amputacja, już nie dało się nogi uratować - mówi. 65-latek mieszka w domu pomocy społecznej. - Był piękny moment, kiedy na etacie został tutaj zatrudniony terapeuta. To dzięki niemu wyszedłem z tego bagna, jako jedyna osoba - uśmiecha się. Z nadzieją patrzy w przyszłość. - Jeszcze wszystko przed nami - mówi. - Chciałbym złapać kontakt z dziećmi. Spotkać się, porozmawiać, wyjaśnić pewne sprawy - tłumaczy. Nie pije od sześciu lat, ale mówi: - Alkoholikiem będę do końca życia. Nawet jak nie będę pił od 26 lat, to będę alkoholikiem. Taka prawda jest.
Alkohol przed wyjściem na boisko. "Wiedziałem, że sobie poradzę"
O drugim bohaterze słyszała kiedyś cała Polska. Piłkarz, wychowanek Jagiellonii Białystok, potem gwiazda Legii Warszawa.
Dziś 53-letni Dariusz Czykier mieszka w mieszkaniu swojej matki. Ma dwóch synów. Starszy, Damian, jest lekkoatletą, olimpijczykiem. - Drugiego trzeba ukształtować. Nie wiem do końca, kiedy mój drugi syn się urodził. Wiem, że 1 grudnia, ale którego roku? Nie wiem. Zawsze mylą mi się daty - przyznaje.
Pierwszy raz alkohol wypił przed jednym z meczów Legii. Dwa piwa. - Wiedziałem, że sobie poradzę - mówi. Zapytany o reakcję trenera twierdzi, że ten nic nie widział. A gra? - Przecież grałem dobrze! - odpowiada. - Na bani zagrałem raz - zapewnia. Alkoholizm określa jako chorobę psychiczną. Miał cztery lata przerwy w piciu, potem trzy lata przerwy. Na terapii sam z siebie nigdy się nie pojawił, nigdy też nie poprosił innych o pomoc.
Wyznaje, że wódkę pił z gwinta. Przeżył trzy "padaczki", boi się, że jak przestanie pić, to złapie go kolejna.
Jak sobie radzi? - Radzę sobie, przecież nie kradnę, jeszcze. Damy radę - ma nadzieję. Zapewnia, że alkohol chce zostawić. - Odstawię, na zawsze, szczerze - mówi reporterowi.
Autor: akw / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24