- Dzień dobry. Czy można prosić, żeby pan przyjechał, bo garaż się pali. Zaraz się cały garaż spali (…) W domu nikogo nie ma, tylko ja – powiedział strażakowi ośmiolatek. Podał adres. Strażnicy przyjechali po ośmiu minutach. Teraz chwalą chłopca, mówią, że wykazał się wielkim opanowaniem i umiejętnością zachowania się w sytuacji zagrożenia. Jego telefon pomógł uratować pobliskie budynki.
Sytuacja wydarzyła się we wsi Igryły, koło Sokółki (woj. podlaskie). Ośmiolatek zadzwonił do dyżurnego komendy powiatowej straży pożarnej w Sokółce - potwierdził rzecznik prasowy podlaskich strażaków Marcin Janowski.
Sytuacje udało się opanować. Części zabudowań co prawda nie udało się uratować, ale dom na szczęście nie spłonął. Strażacy, pełni podziwu dla chłopca, chcą go symbolicznie nagrodzić podczas uroczystości w jego szkole.
Potraktowali malca poważnie
Janowski mówi, że każde zgłoszenie traktują tak samo, bez wyjątku. - Dyżurni starają się bardzo dokładnie weryfikować zgłoszenia pochodzące od osób nieletnich, w tym wypadku po zakończeniu rozmowy dyspozytor w Sokółce nie miał wątpliwości, że zdarzenie jest prawdziwe. Zostało ono potwierdzone chwilę później przez sąsiada dzwoniącego chłopca – dodał Janowski.
Strażacy natychmiast wyjechali na interwencję. Na miejscu zastali płonący się kompleks kilku budynków gospodarczych. Spaliły się m.in. płody rolne z tegorocznych zbiorów. Wstępnie straty oszacowano na blisko 100 tys. zł.
Źródło: TVN 24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24