Ministerstwo sprawiedliwości bada, w jaki sposób można by zakazać działalności agencji, które pośredniczą w tzw. wynajmowaniu brzucha. Ujawnił to w rozmowie z "Dziennikiem" minister sprawiedliwości. Andrzej Czuma komentował precedensowy przypadek kobiety, która najpierw wynajęła swój brzuch obcym ludziom, a potem zmieniła zdanie i walczy o opiekę nad chłopcem.
- Zawsze wiadomo, kto jest matką. Jest nią kobieta, która rodzi. Nie ma więc żadnych wątpliwości, że pani Beata Grzybowska może walczyć o dziecko, bo w świetle prawa jest jego matką - oświadczył minister.
Dodał jednocześnie, że w jego odczuciu sprawa Beaty Grzybowskiej jest dramatyczna. - Z jednej strony mamy bowiem dramat pary, która pragnie mieć dziecko, z drugiej - dramat kobiety, która aby pomóc finansowo swojej rodzinie (dwóm córeczkom) decyduje się urodzić dziecko i oddać innym - ocenił Czuma.
Sędziowie staną przed nie lada wyzwaniem. Przepisy są niejasne. Nieuregulowana jest także działalność agencji, które pośredniczą w transakcjach między matką zastępczą a parą, która chce mieć dziecko.
Badamy, jakie przepisy mogłyby zakazywać tego rodzaju usług. Prawo powinno iść za życiem. Trzeba się zastanowić, jak tę kwestię prawnie uregulować. Ale na razie działalność agencji jest legalna. Nie ma wyraźnego zakazu. Stąd kłopot. Andrzej Czuma
Tym agencjom przygląda się resort. - Badamy, jakie przepisy mogłyby zakazywać tego rodzaju usług. Prawo powinno iść za życiem. Trzeba się zastanowić, jak tę kwestię prawnie uregulować. Ale na razie działalność agencji jest legalna. Nie ma wyraźnego zakazu. Stąd kłopot - powiedział Czuma.
Wynajęła brzuch, teraz walczy o dziecko
O precedensowej sprawie 32-letniej łodzianki, która najpierw za pieniądze wypożyczyła swój brzuch i urodziła dziecko obcym ludziom, a teraz chce przed sądem walczyć o prawo do opieki nad chłopcem, napisał w piątek "Dziennik".
Kobieta rok temu zawarła umowę z bezdzietną parą z Warszawy. Do spotkania tych osób doszło dzięki pośrednictwu agencji zajmującej się kojarzeniem osób pragnących dziecka z matkami zastępczymi. Umowa opiewała na 30 tys. zł.
Wszystko poszło zgodnie z planem, jednak w trakcie ciąży kobieta postanowiła nie rozstawać się z dzieckiem. Jednak związana umową, tuż po porodzie, musiała oddać niemowlę oczekującemu małżeństwu.
"Ono jest moje"
Teraz postanowiła dochodzić swoich praw przed sądem. - Ono jest moje - mówi z przekonaniem o dziecku. Beata Grzybowska ma spore szanse na odzyskanie dziecka.
W czerwcu weszła w życie nowelizacja kodeksu rodzinnego i opiekuńczego, zgodnie z którą matką dziecka jest kobieta, która je urodziła. Natomiast - zgodnie z nowymi przepisami - nie jest matką dziecka kobieta, od której pochodzi ono genetycznie.
Źródło: "Dziennik"
Źródło zdjęcia głównego: Elisabeth