Czułem, że moje życie jest zagrożone. Tym bardziej, że poczułem swąd palonego drewna pod drzwiami pokoju, w którym byłem zamknięty. Nie miałem żadnej szansy na ucieczkę - powiedział w TVN24 Mariusz Cielecki, wychowawca w Zakładzie Poprawczym w Poznaniu, zaatakowany przez zbuntowanych wychowanków.
Bunt w w Zakładzie Poprawczym w Poznaniu rozpoczął się we wtorek ok. godz. 23. - Byłem w pokoju wychowawców, kiedy usłyszałem, że któryś z wychowanków opuścił swoją sypialnię. Wyszedłem na korytarz i zobaczyłem, jak wychowanek zbliża się do mnie z kawałkiem pałki drewnianej lub deski (policja ustaliła, że był to kij bejsbolowy - red.). Usłyszałem wulgarne słowa i polecenie, abym oddał klucze, które pasują do wszystkich drzwi. Po chwili próbował mnie uderzyć tą pałką, zasłoniłem się ręką, potem chciał uderzyć jeszcze raz - relacjonował wychowawca Mariusz Cielecki.
Wtedy też kątem oka zobaczył, że inni zaczęli wychodzić z sal. - Jeśli oddałbym mi klucze pobiliby mnie i uciekłoby dużo wychowanków. Jedną szansą na to, aby tego uniknąć i aby nic mi się nie stało, było zamknięcie się w pokoju - relacjonował wychowawca. I dodał, że szybko zaczął dzwonić na policję i do kolegów pracujących w poprawczaku.
Byłem w pokoju wychowawców, kiedy usłyszałem, że któryś z wychowanków opuścił swoją sypialnię. Wyszedłem na korytarz i zobaczyłem, jak wychowanek zbliża się do mnie z kawałkiem pałki drewnianej lub deski. Usłyszałem wulgarne słowa i polecenie, abym oddał klucze, które pasują do wszystkich drzwi. Po chwili próbował mnie uderzyć tą pałką, zasłoniłem się ręką, potem chciał uderzyć jeszcze raz wych
Demolowali zakład
Wychowankowie nie dawali za wygraną. - Przez pierwsze kilka minut pukali w drzwi, wykrzykując: oddaj te klucze, a potem usłyszałem, że zaczęli się rozchodzić i wybijać szyby a także demolować meble i cały zakład. Wkrótce jeden z napastników powiedział, że atakuje pokój wychowawców.
Cielecki nie ukrywa, że wtedy się wystraszył. Słyszał bowiem, jak ustawiają barykadę pod drzwiami pokoju wychowawców, którą następnie podpalili. - Czułem, że moje życie jest zagrożone. Tym bardziej, że poczułem swąd palonego drewna pod drzwiami pokoju wychowawców. Nie miałem żadnej szansy na ucieczkę - powiedział wychowawca.
Wezwanej na miejsce policji udało się odbić zakład, zatrzymano pięciu wychowanków. Prokuratura prowadzi już w sprawie buntu śledztwo. PRZECZYTAJ O ZARZUTACH
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24