Od 1 stycznia Europa wie, że w Czechach zmieniło się prawo i od nowego roku nie karze już więzieniem za posiadanie niewielkiej ilości narkotyków. - Ale Praga drugim Amsterdamem nie jest i nie będzie - przestrzegają policjanci, którzy zgodnie zaznaczają, że posiadanie każdej ilości narkotyku nadal jest karane, tyle że finansowo. Ile płaci się za jointa w kieszeni - sprawdził reporter "Polski i Świata"
Czy w Czechach od początku tego roku zostało złagodzone prawo w kwestii posiadania narkotyków? Po doniesieniach mediów wielu Polaków, ale i mieszkańców innych krajów na tak postawione pytanie odpowiada: "tak, bo posiadanie niewielkiej ilości narkotyków jest tam od kilku tygodni dozwolone".
- Jeśli ktoś w Czechach nie chce mieć problemów z prawem to dla niego jest tylko jedna granica jeśli chodzi o posiadania narkotyku: 0,0 grama. Jakub Frydrych, szef czeskiej policji antynarkotykowej
- Nic bardziej mylnego - przestrzega pułkownik Jakub Frydrych, szef czeskiej policji antynarkotykowej. - Jeśli ktoś w Czechach nie chce mieć problemów z prawem to dla niego jest tylko jedna granica jeśli chodzi o posiadania narkotyku: 0,0 grama - dodaje.
Złagodzenie, czy doprecyzowanie?
Na czym więc polega "złagodzenie czeskiego prawa"? Przedstawiciele rządu w rozmowach z reporterem TVN24 odpowiadają natychmiast: "Na niczym, bo nie jest to żadne złagodzenie, czy legalizacja. To doprecyzowanie prawa." Doprecyzowanie polega na tym, że dziś w Czechach wiadomo już dokładnie co grozi osobie, która złapana zostanie z konkretną ilością narkotyku w kieszeni.
Do tej pory prawo mówiło, że wykroczeniem jest posiadanie narkotyku "w niewielkiej ilości". Teraz "niewielką ilość" zamieniono na konkretną wagę - w przypadku marihuany chodzi o 15 gramów - tyle najwięcej można mieć przy sobie, by nie obawiać się pójścia do więzienia.
Ale, jak podkreślają politycy i funkcjonariusze, posiadanie każdej ilości narkotyku jest karane. Noszenie 15 gramów marihuany w skrajnym przypadku kosztować może w przeliczeniu 2,3 tysiąca złotych.
Kary? "Śmieszne"
Taka kara śmieszy jednak tych, którzy o liberalizację narkotykowego prawa w Czechach walczyli. Wśród nich jest Jiri X. Dolezal, znany publicysta tygodnika "Refleks", który - jak sam przyznaje - dziennie wypala trzy gramy marihuany.
- Kary są za wszystko. Jeśli wyrzucisz peta na ulicę, to też zapłacisz. Jeżeli nie sprzątniesz kupy po swoim psie to zapłacisz 30 tysięcy koron. A za 15 gram marihuany 15 tysięcy. Finansowo wychodzi więc dwa razy taniej. Jiri X. Dolezal, czeski publicysta
- Do tej pory najgorsza była niepewność, że jak ktoś złapie mnie z dwoma gramami, to pójdę za kratki. Dziś tego już nie ma - zaznacza. A kary? - One są za wszystko. Jeśli wyrzucisz peta na ulicę, to też zapłacisz. Jeżeli nie sprzątniesz kupy po swoim psie to zapłacisz 30 tysięcy koron. A za 15 gram marihuany 15 tysięcy. Finansowo wychodzi więc dwa razy taniej - śmieje się Dolezal.
A władze nadal mają nadzieję: - To jest jak z jazdą pod wpływem alkoholu w Polsce. Do pewnej granicy jest to wykroczenie, powyżej niej to przestępstwo. I w związku z tym chyba nikt nie siada za kółkiem po pijaku z myślą, że załapuje się tylko na wykroczenie - mówi Viktor Mravcik z sekretariatu rady ministrów ds. koordynacji polityki zwalczania narkotyków.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24