Eksperci badający wypadek LOT-owskiego boeinga, który lądował awaryjnie na Okęciu, mają problemy z odczytaniem zawartości "czarnej skrzynki" rejestrującej rozmowy w kokpicie - ustalił portal tvn24.pl. Żadna z polskich instytucji, do których zwracali się badacze, nie dysponuje bowiem sprzętem umożliwiającym zgranie danych z urządzenia na nośnik. - Żeby to zrobić będziemy musieli przewieźć "czarną skrzynkę" do laboratorium w Niemczech - tłumaczy płk Edmund Klich.
"Czarna skrzynka" polskiego boeinga rejestrująca rozmowy w kokpicie samolotu, tzw. CVR (Cockpit Voice Recorder), zostanie przewieziona do specjalistycznego laboratorium w niemieckim Braunschweig, gdzie mieści się siedziba niemieckiej komisji badania wypadków lotniczych. Dwaj polscy eksperci pojadą do Niemiec w poniedziałek.
"U nas nie ma takiego sprzętu"
- Musimy przewieźć całe urządzenie by zgrać jego zawartość na nośnik. W Polsce niestety okazało się to niemożliwe. Zwracaliśmy się w tej sprawie między innymi do Instytutu Technicznego Wojsk Lotniczych, ale okazało się, że nasze instytucje nie dysponują odpowiednim sprzętem - wyjaśnia przewodniczący Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych.
Jeśli zgrywanie zawartości rejestratora przebiegnie bez problemów, "czarna skrzynka" powinna wrócić do Polski już następnego dnia. - Na miejscu wszystko jest już dograne, miejmy nadzieję, że cała operacja pójdzie gładko - mówi Klich.
O możliwości skorzystania z pomocy niemieckiego laboratorium mówił już kilka dni temu wiceprzewodniczący komisji Maciej Lasek. Poinformował on też, że polscy eksperci współpracują też z amerykańską komisją badania wypadków lotniczych.
O wysłaniu "czarnej skrzynki" do Niemiec Edmund Klich mówił później również w rozmowie z TVN24.
Łukasz Orłowski//gak
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Fot. wikipedia / Lipton CC BY-SA