Huk strzałów, a później długa kolumna uzbrojonych ludzi pod oknami. Ćwiczący w weekend żołnierze Wojsk Obrony Terytorialnej zaskoczyli i zdenerwowali mieszkańców okolic Kazimierza Dolnego. - Zawiodło informowanie, wyciągniemy z tego wnioski - mówi portalowi tvn24.pl podpułkownik Marek Pietrzak, rzecznik WOT.
Marek Pietrzak zaznacza, że podobne ćwiczenia nadal będą się odbywały. - Są dla nas bardzo ważne - mówi rzecznik Wojsk Obrony Terytorialnej. WOT z założenia mają działać lokalnie, uznano więc, że ich żołnierze mają trenować tam, gdzie potencjalnie będą walczyć.
"Nie był to jeden czy dwa strzały, tylko kanonada"
W miniony weekend ćwiczenia w okolicach Kazimierza Dolnego wywołały duże poruszenie mieszkańców. - Siedzieliśmy tutaj, piliśmy sobie kawkę w miłym towarzystwie, piękny dzień. I zaczęły się rozlegać strzały. Nie był to jeden czy dwa strzały, gdzie można by podejrzewać, że myśliwi strzelają, tylko cała kanonada - opowiada w rozmowie z TVN24 jedna z mieszkanek, Matylda Pniewska. - Kiedy zapytałam, co się właściwie dzieje, to powiedziano mi, że ćwiczenia. Więc zapytałam, czym oni strzelają. Powiedzieli, że nabojami hukowymi. Ale to wyglądało dość przerażająco - dodaje Małgorzata Szejnert. Pniewska nagrała długą kolumnę terytorialsów, którzy przeszli uliczką między domkami w Mięcimierzu, kilka kilometrów na południe od Kazimierza Dolnego. - Byliśmy ciężko przerażeni. Psy się schowały, my nie wiedzieliśmy, co się dzieje - opowiada kobieta.
Według informacji zamieszczonych na profilu WOT na Twitterze, ćwiczenia odbywały się około 300 metrów od zabudowań. Szejnert ocenia jednak, że było to raczej 200 metrów, a nawet mniej.
Wczoraj w gminie Kazimierz Dolny odbywały się szkolenia WOT z użyciem środków pozoracji (kilkaset m. od zabudowań).
— Terytorialsi (@terytorialsi) 8 lipca 2018
O planowanym szkoleniu uprzedzone zostały władze gminy, Policja i Nadleśnictwo.
Realizacja misji naszej formacji wymaga szkolenia w rejonach odpowiedzialności. pic.twitter.com/BwLEIRtSl8
Urząd: dwa dni to "za mało" na poinformowanie mieszkańców
Ppłk Pietrzak przyznaje, że takie ćwiczenia się odbyły i że strzelano ślepą amunicją. Zapewnia, że "zgodnie z naszymi wewnętrznymi procedurami" dowództwo lokalnego oddziału WOT - 2. Lubelskiej Brygady Obrony Terytorialnej z dowództwem w Dęblinie - wysłało stosowną informację do lokalnych władz, policji i nadleśnictwa. - To było na kilka dni przed ćwiczeniami - dodaje. Reporter TVN24 Radomir Wit ustalił, że informacja rzeczywiście dotarła do władz gminy w Kazimierzu Dolnym 5 lipca, w czwartek. Na pokazanym reporterowi dokumencie widać datę i godzinę otrzymania faksu - 9.16. Ćwiczenia rozpoczęły się w sobotę 7 lipca rano. Według lokalnych władz czasu było za mało, aby poinformować mieszkańców.
- Było to dość późne zawiadomienie. W związku z sezonem urlopowym nasz urzędnik odpowiedzialny między innymi za promocję był nieobecny i nie powiadomiliśmy mieszkańców - tłumaczy Małgorzata Kuś, sekretarz urzędu miasta Kazimierz Dolny. Dodaje, że w piśmie od wojska jako obszar ćwiczeń wskazano ogólnie "okolice miasta". - To dość duży obszar, trudno było się spodziewać, w jakich lokalizacjach te ćwiczenia będą przeprowadzane - przekonuje urzędniczka.
- Zawiodło informowanie, wyciągniemy z tego wnioski - deklaruje ppłk Pietrzak. - Po tym przypadku wiemy, że te dokumenty mogły wyjść za późno - przyznaje. Zapewnia, że w przyszłości ma to być robione wcześniej. Wojskowy dodaje, że WOT myśli o "rozszerzeniu wachlarza informowania", może też przekazywać informacje o ćwiczeniach lokalnym mediom.
Drugi taki przypadek
Ppłk Pietrzak mówi, że incydent z mieszkańcami Mięcimierza jest drugim tego rodzaju, który pamięta. - Poprzedni był na Podkarpaciu. Wówczas mieszkaniec się zdziwił, że przy domu pojawili się uzbrojeni ludzie i zadzwonił do lokalnych mediów - opisuje rzecznik WOT. Podpułkownik zaznacza, że nie ma żadnych przepisów przesądzających, jak i kiedy wojsko powinno informować o ćwiczeniach takich, jakie odbyły się w pobliżu Kazimierza Dolnego.
Autor: mk//rzw / Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Matylda Pniewska