W porównaniu do poprzednich lat odnotowuje się znaczący wzrost postępowań za tak zwaną obrazę uczuć religijnych. Eksperci zastanawiają się, czy to konieczne, by w konflikcie między wolnością słowa a uczuciami religijnymi państwo musiało wytaczać najcięższe działa? To z tego paragrafu zarzuty ma usłyszeć między innymi posłanka Lewicy. Materiał magazynu "Polska i Świat".
Prokuratura chce postawić posłance Lewicy Joannie Scheuring-Wielgus zarzuty karne za milczący protest w Toruniu. Sprawa trafiła do Sejmu tuż przed świętami. Na ewentualne odebranie posłance immunitetu musiałaby się zgodzić większość posłów. Wtedy mogłyby jej grozić nawet dwa lata więzienia. - Jeżeli Zbigniew Ziobro chciał, żebym weszła na ring razem z nim, to bardzo proszę, z chęcią się zmierzę, nie mam sobie nic do zarzucenia – mówi Joanna Scheuring-Wielgus.
Prokuratura chce, by posłance został postawiony zarzut z artykułu 196 Kodeksu karnego.
Kto obraża uczucia religijne innych osób, znieważając publicznie przedmiot czci religijnej lub miejsce przeznaczone do publicznego wykonywania obrzędów religijnych, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2.
- To jest przepis zdecydowanie nadużywany. On jest nadużywany celowo, żeby zbudować pewien model państwa. Moim zdaniem to jest państwo wyznaniowe – uważa Adam Szłapka z Koalicji Obywatelskiej. Co więcej - to przepis wykorzystywany coraz częściej, bo coraz częściej prokuratura ściga za obrazę uczuć religijnych. Jeszcze kilka lat temu tylko kilka, a w 2016 roku 10 spraw kończyło się aktem oskarżenia. W 2020 roku – do 8 grudnia – 29.
Michał Wójcik, minister w kancelarii premiera podkreśla, że religia w życiu człowieka może być czymś niezwykle istotnym. – Oczywiście szacunek należy się taki sam ateistom i agnostykom, ale musi być szacunek także względem osób, którzy wyznają określone religie – przekonuje. - To świadczy o symbiozie pomiędzy obecnie rządzącymi politykami, w tym również prokuraturą, a Kościołem – zwraca uwagę Joanna Scheuring-Wielgus.
Prokuratura tłumaczy, że w ten sposób reaguje na doniesienia obywateli. Tu też widać wzrost – w 2018 roku złożono 90 zawiadomień o obrazę uczuć religijnych. W 2018 roku było ich już 136, a do grudnia 2020 roku odnotowano już 146 takich zgłoszeń.
- Sprawa jest bardzo skomplikowana. W znacznej części państw europejskich mamy do czynienia z takimi przepisami, tylko że one najczęściej są nieużywane – mówi karnista z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka dr Piotr Kładoczny. W Polsce używane są często. Jak choćby w sprawie posłanki lewicy i jej protestu w obronie praw kobiet. Podobne doniesienia składane są też po protestach w sprawie pedofilii w Kościele, po happeningach politycznych i społecznych.
Za obrazę uczuć religijnych często ścigani są artyści. To z tego paragrafu oskarżony był Nergal. Doda swój proces przegrała, po jej stronie nie stanął też Trybunał Konstytucyjny. Ostatecznie sprawą piosenkarki zajmuje się Trybunał Praw Człowieka w Strasburgu.
- Posługiwanie się prawem karnym jest ostatecznym narzędziem. Powinniśmy go używać wtedy, kiedy naprawdę inaczej się nie da – podkreśla dr Piotr Kładoczny. Czyli na przykład na drodze procesu cywilnego między dwojgiem ludzi, a nie karnego, gdzie w konflikt między wolnością słowa a uczuciami religijnymi coraz częściej angażowany jest cały aparat państwa.
- Jeżeli coraz częściej będziemy rozstrzygać ten konflikt na rzecz ograniczania wolności słowa, to może być niebezpieczne. Zwłaszcza w przypadkach, które nie zasługują na ściganie – twierdzi dr Piotr Kładoczny. Bo wtedy właśnie może dojść do nadużyć - uważa przedstawiciel Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka. - Może powodować wrażenie, że posługujemy się nim dla celów innych niż prawno-karne, więc dla celów politycznych – dodaje. Część opozycji postuluje takie zmiany w prawie, by sprawy o obrazę uczuć religijnych można było wytoczyć tylko na drodze cywilnej.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Twitter/@JoankaSW