Reporterka "Faktów" TVN Arleta Zalewska ustaliła, co mówił i co usłyszał Jarosław Kaczyński, gdy podszedł do marszałka Szymona Hołowni w apogeum wtorkowej awantury w Sejmie. - Panie marszałku, jestem premierem, chcę zabrać głos - miał powiedzieć Kaczyński.
W Sejmie trwała wtedy dyskusja nad wyborem członków Krajowej Rady Sądownictwa, ale o głos, poza kolejnością, poprosili ministrowie zdymisjonowanego już rządu, pełniący nadal swoje obowiązki do czasu powołania nowej Rady Ministrów. Najpierw wystąpił Zbigniew Ziobro, a następnie: Przemysław Czarnek, Łukasz Schreiber, Szymon Szynkowski vel Sęk, Sebastian Kaleta i Michał Wójcik. Powoływali się na art. 186 regulaminu Sejmu, w myśl którego marszałek udziela głosu członkom Rady Ministrów poza kolejnością mówców zapisanych do głosu, ilekroć tego zażądają.
W pewnym momencie do marszałka Sejmu podszedł także prezes PiS Jarosław Kaczyński., wicepremier w odchodzącym rządzie Mateusza Morawieckiego. Jak ustaliła reporterka "Faktów" TVN Arleta Zalewska, miał wtedy powiedzieć: - Panie marszałku, jestem premierem, chcę zabrać głos.
Od Hołowni usłyszał tylko: - Panie pośle, dopuściłem już do głosu ministrów.
Politycy, którzy widzieli sytuację, przekazali nam, że prezes PiS jeszcze kilkukrotnie powtarzał, że jest premierem i ma prawo zabrać głos. Ale bezskutecznie. Ostatecznie Jarosław Kaczyński wrócił na swoje miejsce, nie korzystając z przywileju zabrania głosu poza kolejnością. Szymon Hołownia tłumaczył potem, że dopuścił do głosu wielu ministrów, a potem listę mówców zamknął.
Hołownia: jeżeli cała Rada Ministrów chciałaby mówić, to obrady by trwały do tej pory
W środę w rozmowie z dziennikarzami Hołownia powiedział, że "jeżeli by przyszła wczoraj cała Rada Ministrów i chciała mówić dowolnie długo, to obrady Sejmu trwałyby do tej pory".
- Ja uważam, że to jest zachowanie nielicujące z powagą Sejmu i wypacza co najważniejsze ducha tego artykułu regulaminu Sejmu, który wczoraj był też przeze mnie uczciwie przywoływany - dodał.
Źródło: "Fakty" TVN
Źródło zdjęcia głównego: TVN24