Wraca pomysł rezygnacji z ciszy wyborczej. Projekt ustawy w tej sprawie przygotował Sojusz Lewicy Demokratycznej i już w przyszłym tygodniu rozpoczyna konsultacje z pozostałymi partiami. Ale to niejedyna propozycja wyborczej reformy. Część partii proponuje wprowdzenie innej ciszy - sondażowej.
Czy w Polsce nadal powinna istnieć cisza wyborcza? Ostatnie wybory do Parlamentu Europejskiego pokazały, że jest fikcją. Przede wszystkim za sprawą internetu.
Między innymi dlatego zlikwidowania ciszy wyborczej chce część parlamentarnych partii.
- Trzeba z nią skończyć, bo zaczynamy popadać w paranoję. Frekwencja na pewno byłaby wyższa. W dobie internetu ciężko cokolwiek utrzymać w tajemnicy - przekonuje w rozmowie z tvn24.pl Dariusz Joński, rzecznik Sojuszu Lewicy Demokratycznej.
Polityk informuje, że jego partia ma gotowy projekt dotyczący zniesienia ciszy wyborczej. Złoży go po rozmowach z pozostałymi sejmowymi klubami. Rozmowy rozpoczną się w przyszłym tygodniu. - Projekt do laski marszałkowskiej powinien trafić w ciągu kilku tygodni - zapowiada Joński.
Fikcyjna cisza
Pomysł popiera Twój Ruch. - Im więcej wolności, tym więcej demokracji - przekonuje rzecznik TR Andrzej Rozenek. Poseł mówi nam, że jego partia chce utrzymania ciszy jedynie na terenie lokali wyborczych.
Pomysł podoba się również części prawicy - Polsce Razem Jarosława Gowina i Solidarnej Polsce Zbigniewa Ziobro. - Cisza wyborcza jest kompletnie bez sensu, zwłaszcza w dobie internetu - potwierdza Gowin. - Dzisiaj cisza wyborcza jest fikcją - powtarza słowa Jońskiego Ziobro i dodaje: - Jestem zwolennikiem przestrzegania prawa, a jeśli nie można tego zrobić, to należy je zmienić.
PiS w kontrze
Przeciwnie jakimkolwiek zmianom w ciszy wyborczej jest jednak Prawo i Sprawiedliwość. - Cisza wyborcza nie jest ułudą, to dobre rozwiązanie. Daje możliwość refleksji i wyciszenia po emocjonującej końcówce kampanii - wyjaśnia nam Zbigniew Girzyński z PiS. Polityk podkreśla, że jest to jego osobista opinia. Ale nie różni się od zdania szefa Jarosława Kaczyńskiego.
Prezes PiS po ubiegłorocznym referendum w Warszawie oświadczył, że partia jest za utrzymaniem ciszy, a co więcej – także za zwiększeniem kar za jej łamanie. - Prawdą jest, że ciszę wyborczą wielokrotnie w Polsce łamano. Sankcje za jej łamanie powinny być bardzo dotkliwe - mówił w październiku Kaczyński.
PO i PSL w połowie drogi
Zmiany - ale tylko częściowe - popierają koalicjanci: Platforma Obywatelska i Polskie Stronnictwo Ludowe.
O skróceniu ciszy wyborczej tylko do jednego dnia - niedzieli - mówił premier Donald Tusk już w czasie ubiegłorocznego referendum nad odwołaniem prezydent Warszawy. - Wydaje mi się, że w sobotę cisza wyborcza jest bez sensu - powiedział wtedy szef rządu.
Dziś pomysł ten rozmowie z tvn24.pl podtrzymuje Andrzej Halicki, poseł PO. - Warto się zastanowić, czy nie wprowadzić zmian, by cisza wyborcza obowiązywała tylko w dzień samych wyborów - mówi nam.
Krzysztof Kosiński, rzecznik PSL podkreśla zaś, że cisza wyborcza i zakaz agitacji w samym dniu głosowania są potrzebne, aby nie dochodziło do kampanii wyborczej przy urnie. Ale dodaje: - Co do zasadności ciszy wyborczej w sobotę można dyskutować.
Sondaże będą zakazane przed wyborami?
Większa zgodność wśród polityków panuje, jeśli chodzi o wprowadzenie tzw. ciszy sondażowej, czyli zakazu publikacji sondaży przez pewien okres przed wyborami.
- Presja sondaży ma ogromny wpływ na to, jak ludzie później głosują - argumentuje Joński. - Badania są nierzetelne, sondaże są instrumentem gry politycznej - uważa z kolei Girzyński.
Przeciwni ciszy sondażowej są tylko politycy Twojego Ruchu i Platformy Obywatelskiej. - Jej ustanowienie nie ma sensu. Jeśli nie byłoby sondaży, ludzie wiedzę o poparciu mogliby czerpać z zakładów bukmacherskich. To też byłaby fikcja - mówi Halicki.
Pozostałe partie różnią się tylko co długości obowiązywania tego rodzaju ciszy. PiS i PSL mówią o co najmniej 14 dniach, SLD od 7 do 14 dni, SP od dwóch tygodni do miesiąca, a Polska Razem o ostatnim tygodniu.
W ciszy od prawie ćwierćwiecza
Cisza wyborcza w Polsce istnieje od 23 lat. Nie było jej podczas pierwszych wolnych wyborów w 1989 roku. Wprowadzono ją w 1991 roku razem z nową ordynacją wyborczą. Obecnie kwestię tę reguluje kodeks wyborczy z 2011 roku.
Cisza wyborcza rozpoczyna się w piątek o północy i trwa do zakończenia wyborów. W tym czasie zabroniony jest jakikolwiek sposób agitacji. Zakazane jest też publikowanie przedwyborczych sondaży, wywieszanie nowych materiałów wyborczych czy publikowanie artykułów prasowych dotyczących kandydatów.
Agitacją jest również - o czym Państwowa Komisja Wyborcza poinformowała przed ostatnimi wyborami do europarlamentu - "lajkowanie", czyli polubienie profilu kandydata na portalach społecznościowych lub udostępnienie jego zdjęcia. Zabronione jest nawet "retweetowanie", czyli podawanie dalej wpisów kandydatów.
Naruszenie ciszy wyborczej według prawa jest wykroczeniem, za które grozi kara w postaci grzywny od 20 do nawet 5 tys. złotych. Z kolei złamanie zakazu podawania do publicznej wiadomości sondaży to występek, za który kara może wynieść od 500 tys. zł do nawet 1 mln zł. O tym, czy doszło do naruszenia ciszy wyborczej decyduje policja i sąd.
Art. 105. § 1. Agitacją wyborczą jest publiczne nakłanianie lub zachęcanie do głosowania w określony sposób lub do głosowania na kandydata określonego komitetu wyborczego. Art. 107. § 1. W dniu głosowania oraz na 24 godziny przed tym dniem prowadzenie agitacji wyborczej, w tym zwoływanie zgromadzeń, organizowanie pochodów i manifestacji, wygłaszanie przemówień oraz rozpowszechnianie materiałów wyborczych jest zabronione.
Niepoliczalne łamanie ciszy
Zapytaliśmy Państwową Komisję Wyborczą, ile razy w ciągu ostatnich lat złamano ciszę wyborczą i ile osób za to ukarano. PKW nie potrafiła podać nam żadnych dokładnych danych tłumacząc, że nie prowadzi takich statystyk. Od policji takich informacji także nie uzyskaliśmy.
Opierając się na dotychczasowych doniesieniach mediów wiadomo jedynie, że podczas tegorocznych wyborów do Parlamentu Europejskiego PKW otrzymała trzy zgłoszenia dotyczące naruszenia ciszy wyborczej. Dotyczyły one zawieszenia plakatu wyborczego PSL w Opolu, opublikowania informacji dotyczącej PSL na jednym z lokalnych portali oraz umieszczenia na portalu społecznościowych wpisu zachęcającego do oddania głos na kandydatkę z PO. Do wszystkich zdarzeń dojść miało na dzień przed wyborami.
W ubiegłorocznym referendum dotyczącym odwołania prezydent Warszawy nie odnotowano żadnych naruszeń, o czym informowała policja. Natomiast podczas wyborów parlamentarnych w 2011 roku PKW podała dane dotyczące naruszenia ciszy tylko z jej pierwszego dnia - odnotowano wtedy 97 takich przypadków, w tym zrywania i zawieszania plakatów wyborczych. Z kolei w czasie wyborów prezydenckich 2010 roku PKW informowała jedynie o "drobnych naruszeniach" ciszy wyborczej. Nie wiadomo również, ile podobnych przypadków odnotowano w trakcie wyborów samorządowych w tym samym roku. Media mówiły o kilkudziesięciu.
Gdzie nie ma ciszy
Spośród 28 krajów Unii Europejskiej cisza wyborcza istnieje w 15 krajach. Najdłużej trwa w Czechach - już 48 godzin wyborami. W większości krajów, gdzie obowiązuje - analogicznie jak w Polsce - rozpoczyna się dobę przed głosowaniem.
W pozostałych 13 państwach cisza nie obowiązuje. Są to: Niemcy, Wielka Brytania, Austria, Cypr, Dania, Finlandia, Irlandia, Estonia, Portugalia, Słowacja, Szwecja, Holandia, Belgia.
A Ty co sądzisz o ciszy wyborczej? Jest fikcją i należy ją znieść, a może przeciwnie - jest konieczna i należy ją zachować? Podziel się z nami swoją opinią i wyślij ją na KONTAKT24@TVN.PL
Autor: Natalia Szewczak//rzw / Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: PAP | Leszek Szymański