Większość rodzin, które wybierają się jutro na pielgrzymkę na miejsce katastrofy chciało wylądować na lotnisku w Smoleńsku - mówiła w "Faktach po Faktach" organizatorka pielgrzymki Ewa Komorowska. - Ludzie mieli tego potrzebę. Chcieli zrobić coś, co oni mieli zrobić. Dla nas to nie było ważne, czy to mądre, czy głupie, to była potrzeba serca - podkreślała.
Jutro, dokładnie w 6 miesięcy po tragedii Smoleńskiej, 170 członków z 60 rodzin ofiar tragedii i prezydentowa Anna Komorowska polecą do Rosji, by pomodlić się na miejscu katastrofy. Rodziny wylądują w Witebsku i do Smoleńska przejadą autokarami. Lądowanie w Smoleńsku uznano za zbyt niebezpieczne.
- Trochę się obawiam tej podróży. Mam świadomość, że do końca nie wiem jak zareaguję. Przez ostatnie tygodnie byłam zajęta pracą, przygotowaniem tej pielgrzymki i nagle uświadomiłam sobie, że za kilkanaście godzin będę w samolocie - mówiła w TVN24 Ewa Komorowska, wdowa po wiceszefie MON.
"Serdeczność, przyjaźń, uściski"
Dziś odbyło się spotkanie organizacyjne przed pielgrzymką, w którym wzięli udział członkowie rodzin ofiar. - Jest między nami przyjaźń i tyle serdeczności, ludzie, którzy się wcześniej nie znali, ściskają się, bo to się dzieje, bo jedziemy, bo będziemy razem. To jest najważniejsze: że będziemy razem, że będziemy się wspierać - mówiła Komorowska. - Dla mnie to będzie rodzaj pożegnania (z mężem - red.) - dodała.
Na dzisiejszym spotkaniu odbyło się też głosowanie ws. krzyża sprzed Pałacu Prezydenckiego, który część rodzin chciała zabrać do Smoleńska. Zdecydowano, że krzyż pozostanie w Warszawie. - Ja nie głosowałam ws. krzyża, ponieważ głosował tylko jeden przedstawiciel z każdej rodziny. Sądzę jednak, że głos naszej rodziny był na tak - powiedziała. - Miałam wizję, że mało piękne rzeczy, które działy się wokół tego krzyża, można jeszcze zmienić. Poza tym sądziłam, że ta modlitwa spod krzyża może być przeniesiona im (ofiarom-red.) - dodała.
"Bez prezydentowej nie byłoby pielgrzymki"
Ewa Komorowska mówiła też o roli prezydentowej Anny Komorowskiej w pielgrzymce. - Dzięki jej patronatowi mieliśmy wsparcie Kancelarii Prezydenta. Cała logistyka została oparta o ten patronat. Bez niego nie była możliwa nasza podróż - podkreśliła.
Odniosła się też do zarzutów, że patronat prezydentowej upolitycznił całą pielgrzymkę i sprawił, że część rodzin na nią nie pojedzie. - Ludzie mogą traktować panią prezydentową politycznie, ale to subiektywny pogląd. Pani Komorowska nie należy do polityki. To jest wyjazd rodzinny - zapewniła.
Komorowska skomentowała też słowa Magdaleny Merty (wdowy po wiceministrze kultury), która do Smoleńska pojechała wczoraj na własna rękę. Merta skarżyła się, że nie mogła się spokojnie pomodlić, bo na miejscu katastrofy trwało budowanie trybuny dla Pierwszej Damy. - Nie będzie żadnej trybuny dla pani prezydentowej. Pani Komorowska będzie jeździła z nami autobusem i szła z nami po płycie lotniska. Trybuna, która powstaje, to trybuna dla mediów - zaznaczyła.
Bez przemówień
Ewa Komorowska mówiła też o programie jutrzejszej pielgrzymki. - Najpierw zobaczymy wrak, będzie jutro odsłonięty w dwóch dużych fragmentach, potem pójdziemy płytą lotniska aż do miejsca katastrofy. Będziemy się modlić, nie będzie przemówień, tylko krótkie słowa prezydentowej Komorowskiej i prezydentowej Miedwiediewej. Obecność pani Miedwiediewej odbieram jako gest świadczący o współczuciu i współodczuwaniu - powiedziała.
Komorowska pytana była też, czy jest szansa, że w rok po katastrofie, wszystkie rodziny staną obok siebie. - Chciałabym, żeby tak było, ale zastanawiam się skąd tyle niedobrych słów. Pani cytuje panią Mertę, to zastanawiam się skąd w sercu taka potrzeba, by je wypowiedzieć. Rozmawiałam z nią kiedyś serdecznie, uściskałyśmy się jak żony, jak matki - powiedziała.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24