- Nawet nie mamy szczepionek. Nie prowadzimy na co dzień takiej działalności - próbowała wyjaśnić pracownica szpitala w Bytowie (woj. pomorskie), do której w piątek zgłosił się mężczyzna, który chciał zaszczepić syna. W związku z tym, że wszystkie przychodnie Podstawowej Opieki Zdrowotnej w Bytowie są zamknięte, musiał zgłosić się właśnie do szpitala.
W związku z tym, że wiele przychodni POZ w całym kraju pozostaje zamkniętych, pacjenci alarmują, iż mają utrudniony dostęp do niektórych świadczeń.
Trudna sytuacja jest np. w Bytowie (woj. pomorskie), gdzie zamknięte są wszystkie przychodnie. Na zamknięte drzwi trafił m.in. mężczyzna, która chciał w piątek zaszczepić syna.
W przychodni wywieszono informację, że należy zgłaszać się do szpitala. Tam jednak pojawił się kolejny problem: personel szpitala wyjaśnił, że nie posiada historii choroby dziecka, więc nie może wykonać zabiegu.
- Nawet nie mamy szczepionek. Nie prowadzimy na co dzień takiej działalności - wyjaśniała jedna z pracownic szpitala.
- My działamy tak jak na wojnie. Przyjmujemy najpilniejsze rzeczy. My nie jesteśmy stroną konfliktu. Robimy wszystko, żeby pomóc pacjentom - podkreślała.
Co zrobić w takiej sytuacji? Odpowiedź można znaleźć na stronie ministerstwa zdrowia. Wyjaśniono tam, że jeśli dziecko wymaga jednorazowo zaszczepienia w placówce, który nie posiada jego karty uodpornienia, osoba wykonująca szczepienie musi po prostu wydać odpowiednie zaświadczenie o przeprowadzeniu zabiegu. Na tej podstawie uzupełniana jest później dokumentacja dotycząca szczepień.
Jak uzyskać dostęp do dokumentacji?
O tym, że dostęp do niektórych świadczeń może być trudny, mówiła w piątek Krystyna Barbara Kozłowska, Rzecznik Praw Pacjentów. Poinformowała, że zgłoszenia, które do niej dotarły, dotyczą m.in. niemożliwości zaszczepienia dziecka czy uzyskania recepty dla pacjentów z przewlekłymi chorobami. Powodem był brak dostępu do dokumentacji medycznej.
Kozłowska dodała, że każde zgłoszenie o zamkniętej placówce i niemożliwości uzyskania dostępu do dokumentacji medycznej może stać się powodem do wszczęcia postępowania wobec lekarzy.
Zarzuty Kozłowskiej odpierał wiceprezes Porozumienia Zielonogórskiego Krzysztof Radkiewicz, tłumacząc, że dokumentacja medyczna jest własnością placówki, w której do tej pory byli leczeni pacjenci. Tym, którzy mają problem z dostępem do świadczeń, zaleca wystąpić o dokumentację, dzwoniąc do dotychczasowego lekarza lub wysłać pocztą prośbę o wydanie ksera.
Autor: db,kg\mtom / Źródło: tvn24